Drugi dzień krakowskiej edycji Męskiego Grania 2025 zapowiadał się znakomicie. Jako iż to sobota, od samego początku na festiwalowym terenie było więcej ludzi niż w piątek, a pogoda jedynie pomagała w korzystaniu z imprezowej atmosfery, dobrej muzyki i obfitości stoisk gastronomicznych.
Tłoczno było pod scenami już podczas pierwszych koncertów tego dnia. Michał Fox Król i Paweł Domagała nie mieli prawa narzekać na brak słuchaczy, choć występowali stosunkowo wcześnie. Takoż i Immortal Onion. Niestety, te koncerty nas ominęły, bo dotarliśmy na festiwalowy teren z opóźnieniem i zaczęliśmy radosne obcowanie z dobrą muzyką od koncertu Jucho. Justyna Chowaniec na scenie Ż zasiadła za fortepianem i w towarzystwie dwóch eleganckich kontrabasistów znakomicie zawładnęła publicznością. Jesienią ma zaplanowany recital w Nowohuckim Centrum Kultury – lepiej już kupcie bilety.
Pozostając na scenie Ż – na szczęście zdemontowane zostały barierki odgradzające teren festiwalowy od bezpośredniego placu przed sceną, bo powrót grupy SISTARS cieszył się niesamowitym zainteresowaniem fanów. Przy barierce jedna z fanek miała plakat sióstr Przybysz z gazety Bravo… Czy ktoś to jeszcze pamięta? Natomiast Natalia i Paulina oczywiście z różnymi projektami grały i w ramach MG i w Krakowie bywają, tak samo Bartek Królik, ale ich wspólny powrót na scenę to absolutna petarda. Moc, światowe brzmienie, genialna energia. Wszystko się zgadzało. Sistars na Eurowizję! Bez preselekcji! Ostatni tego dnia koncert na mniejszej scenie MG wykonał kolektyw Swa@da x Niczos – czyli znów nawiązanie do eurowizyjnego konkursu nasuwa się samo, i pytanie pozostaje otwarte, co by się wydarzyło, gdyby oni pojechali nas reprezentować. Kapitalne numery nawiązujące do tradycji muzycznej Podlasia – fani nowoczesnej muzyki inspirowanej folkiem bawili się świetnie.
Mała scena to znów udane występy debiutantów: Bios, The Ancimons i Wirefall. Wszystkie trzy składy zagrały znakomicie. Szukajcie ich nagrań w sieci, biegajcie na ich koncerty – euforia wielka, iż w czasach karier solowych i tworzenia „projektów”, czyli solisty występującego z didżejem, pojawiają się kilkuosobowe składy generujące muzyczną euforia dzięki gardeł i prawdziwych, żywych instrumentów. W ramach cyklu „Rozmowy o książkach” tego dnia na scenie Radia 357 pojawili się Natalia Przybysz, najbardziej zapracowana artystka tego dnia (oprócz tego spotkania i występu z Sistars zaśpiewała również w Orkiestrze MG) i aktor Adam Woronowicz.
Docieramy do głównej sceny, a tu po wspomnianym wcześniej, ale niestety nie widzianym przez nas występie Pawła Domagały na scenie pojawili się Kasia Nosowska i Błażej Król z zespołem. Tłum nieprzebrany już podziwiał ich koncert, a piosenki tego duetu zabrzmiały pięknie. Następnym wykonawcą na tej estradzie, gromko zapowiedzianym przez redaktora Piotra Stelmacha, była Monika Brodka. Dość monochromatyczna wizualizacja koncertu i w zasadzie brak czegoś nowego w stosunku do poprzednich koncertów Brodki, jakie widzieliśmy w Krakowie, również w ramach MG, pozostawiły lekki niedosyt – a to tylko dlatego, iż Brodka sama sobie postawiła wysoką poprzeczkę. Niemniej to indywidualna ocena, a mocne, dance’owe bity oraz największe przeboje Moniki oczywiście przez festiwalowy tłum były przyjęte przez aklamację – i słusznie.
Kwiat Jabłoni już absolutnie zawładnął rzeszą słuchaczy pod sceną. choćby te bardziej folkowe hity grupy były tu wykonane w bardziej tanecznej formie i to strzał w dziesiątkę. KJ to grupa, która zapracowała na swoją obecną pozycję na naszej scenie muzycznej i ten koncert tylko potwierdził ich klasę. A najważniejsze, iż granie koncertów cały czas sprawia im wielką przyjemność, i mowa tu o całej grupie, a nie tylko o Kasi i Jackowi Sienkiewiczach. Sam perkusista Marcin Ścierański swoją energią mógłby obdzielić kilkoro wykonawców.
No i na koniec to, co stali bywalcy Męskiego Grania lubią bardzo, jeżeli nie najbardziej – MG Orkiestra i różne polskie hity oraz hymny cyklu. W tym roku prym na scenie wiedli Ralph Kamiński, Błażej Król, Natalia Przybysz i Igor Herbut, a akompaniował im rozbudowany band przyodziany w gustowne ferszalungi, dowodzony przez Kamila Patera (w Krakowie bardzo docenianego przez twórcze podejście do piosenek Zbigniewa Wodeckiego i udział w festiwalu organizowanym przez córkę nieodżałowanego wokalisty, Kasię Wodecką-Stubbs, która zresztą koncertowi przysłuchiwała się w towarzystwie córki Andrzeja Zauchy).
Dziękujemy organizatorom (Agencja LIVE) za możliwość dokumentowania tegorocznej edycji Męskiego Grania w Krakowie. Wszystko się zgrało – dobrze dobrany line-up, jak zwykle solidna organizacja, miejsce i atmosfera i to, na co organizatorzy wpływu nie mają – pogoda. W tym roku aura była łaskawa. Gratulujemy i z niecierpliwością czekamy na niespodzianki, jakie twórcy tego cyklu przygotują dla nas w ramach Męskiego Grania 2026.
Tekst i zdjęcia: Ada i Sobiesław Pawlikowscy / Ada & Sobiesław Pawlikowscy Photography





































































