Syn przypadkiem zobaczył testament matki i wyrzucił ją z domu: „Pakuj się, wyjeżdżasz”
Jakub Nowak wpatrywał się w ekran laptopa, nie wierząc własnym oczom. E-mail od adwokata przewrócił jego świat do góry nogami. To był testament jego matki – dokument, który powinien pozostać tajemnicą, ale przez pomyłkę trafił do niego. W piersi zawrzała złość i determinacja. Chwycił telefon, by rozprawić się z tym, co uznał za zdradę, która zburzyła wszystko, co wiedział o swojej rodzinie.
„Katarzyna”, rzucił krótko do swojej asystentki, „połącz mnie najpierw z adwokatką, potem z agentką nieruchomości, Hanną Kowalską, a na końcu z moją matką. W tej kolejności”. Katarzyna, pracująca z Jakubem od dziesięciu lat w jego firmie budowlanej we Wrocławiu, wiedziała, iż lepiej nie wystawiać jego cierpliwości na próbę. Natychmiast wybrała numer, podczas gdy Jakub, zaciśnięty ze złości, wpatrywał się w ekran. Przysiągł sobie, iż nie odpuści.
Gdy odezwała się adwokatka, Jakub nie panował już nad emocjami: „Moniko, jak mogłaś tak się pomylić? Testament miał trafić do mojej matki, a nie do mnie!” Adwokatka zaczęła mamrotać przeprosiny, ale Jakub, wylawszy z siebie gniew, przerwał rozmowę. Odsunął się na fotelu, patrząc przez okno na zaśnieżone ulice, i próbował ogarnąć to, co przeczytał. Kolejny telefon był do Hanny Kowalskiej. „Hanno, chcę, żeby wszystko było załatwione jeszcze dziś”, powiedział stanowczo. „Jeśli nie dasz rady, znajdę kogoś, kto to zrobi”. Jej pewna odpowiedź nieco go uspokoiła. „Dobrze, spotkamy się o piątej”, potwierdził.
Następnie kazał Katarzynie połączyć go z matką. „Mamo”, zaczął, ledwo usłyszawszy jej głos, „dwie rzeczy. Po pierwsze – twoja adwokatka przez pomyłkę wysłała mi twój nowy testament. Po drugie – pakuj się. Wyprowadzasz się z mojego domu. Dziś”. Jego matka, Barbara Nowak, która od roku mieszkała w jego przestronnym domu pod Wrocławiem, zastygła. „Kubuś, proszę, jeżeli chodzi o testament, pozwól mi wyjaśnić…”, jej głos zadrżał, ale Jakub przerwał: „Nie ma o czym gadać. Bądź gotowa na czwartą”. Odłożył słuchawkę, zostawiając matkę w rozpaczy.
Barbara pakowała rzeczy ze łzami w oczach. Nie mogła uwierzyć, iż jej syn, zawsze jej oparcie, teraz ją wyrzuca. Rok temu, gdy reumatyzm uczynił jej życie trudnym, Jakub nalegał, by zamieszkała z nim. Zatrudnił lekarzy, zapewnił jej wygodne życie. A teraz, przez testament, bała się, iż straciła jego miłość. Chciała wytłumaczyć, iż jej decyzja była podyktowana troską o pozostałe dzieci, ale Jakub nie dał jej szansy.
W testamencie Barbara zostawiła dom na wsi i oszczędności młodszym dzieciom – Agnieszce i Tomaszowi, którzy ledwo wiązali koniec z końcem. Jakubowi, zamożnemu i odnoszącemu sukcesy, przekaże rodzinne pamiątki: domek nad jeziorem, zegarek po ojcu i album ze zdjęciami dziadka, który walczył na wojnie. Myślała, iż zrozumie – dla niego te rzeczy były bezcenne, zawsze cenił pamięć rodziny bardziej niż pieniądze. Ale jego reakcja sugerowała coś zupełnie innego.
O czwartej Jakub wrócił do domu. W milczeniu wziął walizkę matki i włożył ją do samochodu. Jechali w ciszy, aż Barbara, zbierając odwagę, odezwała się: „Kubuś, co do testamentu…”. Ale on przerwał, rzucając jej spojrzenie: „Tak, testament. Gdzie dom i pieniądze idą do Agnieszki i Tomka, a ja dostaję domek, zegarek i stare zdjęcia?” Barbara skinęła głową, jej głos drżał: „Tak, synku…”
Samochód zatrzymał się przed małym lotniskiem prywatnym, gdzie czekała elegancka awionetka. Jakub odwrócił się do matki, a jego twarz złagodniała. „Mamo, wszystko zrozumiałem”, powiedział cicho. „Znasz mnie lepiej, niż myślałem. Pieniądze dla mnie nic nie znaczą. Ale te wspomnienia, te przedmioty – one są bezcenne. Dobrze zrobiłaś”. Barbara odetchnęła z ulgą, łzy popłynęły jej po policzkach. „Kubuś, myślałam, iż się gniewasz… iż mnie wyrzucasz!”, wykrztusiła.
Jakub uśmiechnął się: „Wyrzucić? Nie, mamo. Zabieram cię na dwa tygodnie do Hiszpanii. Słońce pomoże twojemu reumatyzmowi, a ja chcę spędzić z tobą czas”. Barbara, nie powstrzymując emocji, przytuliła syna. Jej serce, jeszcze przed chwilą złamane, teraz wypełniła wdzięczność. Jakub zrozumiał jej intencje, a ich podróż stała się czasem zbliżenia i pojednania. W Hiszpanii Barbara widziała, jak syn odpoczywa, poznaje kobietę z Poznania, i w jej sercu zrodziła się nadzieja na jego szczęście.
Ta historia uczy nas jednego: nie oceniajmy pochopnie. Barbara niemal straciła więź z synem przez swoje obawy. Prawdziwa wartość nie leży w bogactwie, ale w tym, co ogrzewa serce. Dla Jakuba rodzinne pamiątki okazały się cenniejsze niż pieniądze. To przypomnienie, iż miłość i zrozumienie mogą uleczyć choćby najgłębsze rany.