Mateja w krainie czerwonych smoków

siemianowice.pl 9 godzin temu
Na dziedzińcu zamku Caernarfon.

Jesień to najlepszy czas na wyjazdy. Już po sezonie, więc trochę mniej turystów, a jeszcze trochę czasu zanim rozpocznie się świąteczny szał. I w tym właśnie idealnym okienku czasowym (a dokładnie w dniach 18 do 25 października 2025) uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Matejki w Siemianowicach Śląskich wraz z opiekunami wybrali się poza Unię – do Wielkiej Brytanii.

Ten turystyczno-językowy wyjazd był doskonałą okazją do sprawdzenia swoich umiejętności z języka angielskiego w praktyce, do zobaczenia nowych miejsc, zachwycenia się widokami, zadziwienia innością (są ciągle miejsca w UK, gdzie ciepła i zimna woda leci z dwóch różnych kranów, naprawdę!) oraz zacieśnienia relacji z rówieśnikami ze szkoły.

Czasu mało, a tyle do zobaczenia…

Nie po raz pierwszy zwiedzanie zaczynaliśmy i kończyliśmy w Londynie, to miasto zawsze jest po drodze i zawsze robi wrażenie. Jedyny szkopuł, kiedy spędza się tam tylko tyle czasu, to dokonanie wyboru, co zobaczyć, bo wszystkiego po prostu się nie da. Tym razem grupa matejkowskich turystów weszła do Science Museum, National Gallery i Twierdzy Tower, ale spacer po stolicy pozwolił zobaczyć sporo więcej, od południka 0 w Greenwich przez dzielnicę Westminster, City, pałac Buckingham czy Soho.

Jednak głównym celem podróży była Walia. Jej oficjalnymi symbolami są: żonkil i por, ale wielu kojarzy się przede wszystkim z czerwonym smokiem, obecnym na walijskiej fladze. I smoki towarzyszyły nam na każdym kroku, z których pierwszym była stolica Walii – Cardiff. Grupa zobaczyła Muzeum Historyczne Wsi Walijskiej Sain Ffagan z doskonale zachowanymi budynkami z różnych czasów, a nieco później zwiedziła miasto z imponującym zamkiem, urokliwymi uliczkami i ciekawym nabrzeżem, skąd w przeszłości wypływały statki z węglem, a dziś w zmodernizowanym entourage ‘u mieści się walijski parlament – Senedd oraz Wales Millenium Centre.

Więcej owiec niż ludzi – a do tego… Diabelski Most!

Dalej droga poprowadziła przez dolinę rzeki Ellan z licznymi tamami, wąskimi dróżkami i mostkami (prawdziwe wyzwanie dla kierowców autokaru) oraz mnóstwem owiec na każdym kroku (owiec w Walii jest 4 razy więcej, niż ludzi!) i nieziemskimi widokami, przez Devil’s Bridge do niewielkiej miejscowości turystycznej na wybrzeżu – Aberystwyth. To tutaj najbardziej przydały się czapki i szaliki, bo wiatr od morza nie zostawiał złudzeń – lato minęło. Kolejnym etapem podróży był zamek Caernarfon, historyczne miejsce powstania tytułu księcia Walii (to tutaj w 1218 roku Edward I powiedział do podbitych Walijczyków, pokazując im nowonarodzonego syna: „Daję wam księcia, który nie mówi słowa po angielsku”). Do dziś ceremonia nadania inwestytury odbywa się w tych pięknych murach. Zatrzymaliśmy się też w Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch – wiosce o najdłuższej w Europie nazwie (aż 58 liter. Konia z rzędem temu, kto to przeczyta), a także zobaczyliśmy akwedukt, po którym można … przepłynąć kajakiem lub barką (tzw. houseboat).

To tutaj zarejestrowano Titanica

Kolejny postój (już w Anglii) – miasto Beatlesów, czyli Liverpool, nad rzeką Mersey, gdzie niegdyś herbaciane klipry cumowały w porcie, gdzie przypływały statki niewolnicze, gdzie zarejestrowany był Titanic (choć nie stąd wypłynął w swoją jedyną podróż). Historię miasta można poznać w znajdującym się na nabrzeżu Muzeum Miasta Liverpool. A po przejściu do centrum można się gwałtownie znaleźć w sercu świata muzyki, na uliczkach pełnych klubów z muzyką na żywo, gdzie młode zespoły bardzo chcą powtórzyć sukces John’a, Paul’a, Ringo i George’a. Jedyny problem – zrozumienie lokalsów. Tutaj mówi się dialektem zwanym Scouse. Przy standardowym angielskim to jak śląski przy polskim.

Warunki atmosferyczne zmieniały się błyskawicznie. Prawdą jest powiedzenie „Parasol noś i przy pogodzie”. My mieliśmy szczęście. Najczęściej padało, kiedy byliśmy w autokarze, a na zwiedzanie zza chmur wyłaniało się słońce. Czyżby opiekujące się nami Biuro Podróży „INDEX” zadbało też o to? Ten wyjazd przyniósł mnóstwo wrażeń i pozwolił zrozumieć lepiej wyspiarzy i ich kulturę. A możliwość spędzenia czasu razem – bezcenna.

Sztuka-wspolczesna-w-Caernarfon.
Przed hotelem w Aberystwyth.
Spotkanie z The Beatles.
Pamiątki z Cardiff.
Dyrektor Joanna Siwczyk i matematyczka Małorzata Potoczek przed Tower.
Na murach Caernarfon.
Nad morzem w Aberystwyth.
London Bridge.
Łyżeczki miłości.
Na dziedzińcu zamku Caernarfon.
Kilka słów o dżentelmanach.
Liverpool.
W drodze do Tower.
John i Tomasz.
Beefeater chętnie pozuje do zdjęcia.
Devil’s Bridge.
Akwedukt.
Big Ben.
Kanał Pontcysyllte na akwedukcie.
nad Tamizą.
Idź do oryginalnego materiału