Holenderski Martyr działa na scenie od dekad, a jego początki sięgają jeszcze lat 80. W dorobku zespołu znajdziemy już sześć pełnych albumów, a najnowszy z nich – „Dark Believer” – ujrzał światło dzienne 15 sierpnia nakładem wytwórni ROAR Records. Holendrzy wciąż wierni są swoim korzeniom i garściami czerpią inspiracje z dokonań takich formacji jak Metal Church, Cloven Hoof czy Satan. Tym razem adresują swoją muzykę głównie do fanów klasycznego heavy, żwawego speed metalu i podniosłego power metalu.
Poprzedni krążek, „Planet Metalhead” z 2022 roku, spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem i uchodzi za jeden z ich bardziej udanych materiałów. Od tamtej pory doszło jednak do istotnych roszad w składzie – do zespołu dołączyli gitarzysta Justin Shut i perkusista Ed Van Wijngaarden. Zmiany personalne nie zachwiały jednak fundamentami Martyr – grupa dalej kroczy swoją wytyczoną ścieżką. „Dark Believer” to płyta energetyczna, bezkompromisowa, a przy tym niezwykle melodyjna. Może nie zawiera utworów na miarę żelaznych klasyków gatunku, ale bez wątpienia broni się jako całość i stanowi mocny punkt w dyskografii Holendrów.
Album oferuje dziewięć kompozycji o łącznym czasie trwania 46 minut. Otwiera go mroczny, podszyty niepokojem „Darkness Before Dawn” – kawałek, który emanuje energią i zadziornością. Choć nie odkrywa nowych lądów, przyjemnie rozgrzewa słuchacza. Tytułowy „Dark Believer” zasługuje na szczególne wyróżnienie dzięki swojej chwytliwości i świetnie zbudowanej melodii. Z kolei „Wrath of the Fallen” to rasowy metalowy strzał w twarz – szybki, agresywny, ale zarazem niezwykle przystępny. To również świetny pokaz możliwości wokalnych Roberta Van Harena, który umiejętnie łączy agresję z melodyjnym śpiewem – prawdziwy frontman z krwi i kości.
Na drugim biegunie znajdziemy monumentalny, najdłuższy na płycie „Cemetery Symphony”, w którym pobrzmiewają echa dokonań Metalliki. Utwór utrzymany jest w bardziej refleksyjnym, mrocznym klimacie, co stanowi ciekawą odmianę. Dla mnie jednak bezsprzecznym numerem jeden jest „Insidious” – utwór przywołujący najlepsze czasy Judas Priest z ery „Painkiller” czy Primal Fear w ich szczytowej formie. To prawdziwy killer, który powinien stać się wizytówką koncertowych setów Martyr. Nie brakuje też mocniejszego uderzenia – „Venoms Scent” zdradza wpływy thrash metalu, dodając płycie dodatkowej ostrości. Świetne gitarowe zagrywki można podziwiać w „Harvest of Soul”, gdzie melodia idzie w parze z ciężarem riffów. Zwieńczeniem całego krążka jest pełen werwy, zróżnicowany „Legions of the Cross” – dynamiczny, szybki i pełen agresywnej energii, idealne podsumowanie tej muzycznej podróży.
„Dark Believer” to bez wątpienia jeden z najciekawszych albumów w dorobku Martyr. Nie jest to może dzieło przełomowe, ale znakomicie oddaje esencję heavy, power i speed metalu. Holendrzy pokazują, iż wciąż potrafią grać z pasją, pomysłem i charakterem. To album, który z pewnością znajdzie swoje miejsce w sercach fanów klasycznego metalu i niejednemu umili czas.
Ocena: 8/10