MARTWY PTAK - MACIEJ KAŹMIERCZAK | KRYMINAŁ

stylowamisja.blogspot.com 3 lat temu


Martwe ptaki wkładane w usta ofiar dla miłośnika literackiej zbrodni, mogą brzmieć bardzo zachęcająco.

To chore czytać o makabrycznych zbrodniach i czerpać z tego satysfakcję. Jeszcze bardziej chore jest o tym pisać. A najbardziej chory w tym wszystkim jest fakt, jak bardzo jest to zachwycające. W końcu dobry kryminał powinien opierać się na mocnej zbrodni i intrygującym mordercy.

Kiedy otworzyłam najnowszą książkę Macieja Kaźmierczaka "Martwy ptak" i przeczytałam kilka pierwszych stron, byłam w szoku. Obrzydliwa zbrodnia opisana po mistrzowsku. Moja wyobraźnia od razu zwizualizowała miejsce zbrodni i poczułam na ciele dreszcz poruszenia.

W Łodzi dochodzi do serii makabrycznych zbrodni. Łączy je intrygujący schemat - seryjny morderca pozbawia ofiary palców, a w ich usta wkłada martwe ptaki. Nad sprawą pracuje para śledczych - komisarz Kyrcz i podkomisarz Szolc. Sprawca nie pozostawia po sobie żadnych śladów. Jest perfekcyjny. W końcu jednak popełnia błąd. Czy zrobił to przypadkowo? A może świadomie manipuluje śledczymi albo fabrykuje dowody, by zmylić policjantów?

W całą sprawę wplątana zostaje Laura Wójcik, z zawodu rysowniczka. Dziewczynę fascynuje śmierć, szczególnie samotna śmierć ptaków. Dlatego intrygują ją ostatnie zbrodnie. Czy to tylko przypadek, iż jest autorką portretów kolejnych ofiar mordercy? Wstrząsające i zarazem fascynujące wydarzenia skłaniają ją do refleksji na temat własnej przeszłości. Czy to możliwe, iż ma związek ze sprawą, którą żyje całe miasto?

Są takie książki, które wyzwalają w nas emocje, ale także pobudzają nasze zmysły. Podczas czytania czujemy zapach krwi, lub czasem choćby potrafi zrobić się niedobrze. Może to dziwne, ale to oznaka świetnie zobrazowanej fabuły i niesamowitych umiejętności autora.

Jak było z "Martwym ptakiem"?

Na początku byłam zachwycona, miałam choćby wrażenie, iż trafiłam na polski odpowiednik Simona Becketta, który jest dla mnie mistrzem kryminału. Mój zachwyt trwał, a ja pragnęłam brnąć dalej w życie Laury i otoczkę wszystkich wydarzeń z nią związanych.

Pasją dziewczyny było rysowanie śmierci, co było bardzo oryginalnym wątkiem. Lubiła rysować martwe ptaki, ponieważ uważała, iż nikt nie poświęca ich śmierci uwagi. Mieszkała w akademiku razem ze współlokatorką i miała tam również mini pracownię. Laura była nieco wycofana ze świata i cały czas szukała własnego "ja". Zaprzyjaźniła się z reporterką Julią i wtedy odkryła, iż pociągają ją dziewczyny. W tle jej życia widzimy serię zbrodni, w które w jakiś dziwny sposób zostaje wplątana. Czy jej to przeszkadza? Być może, ale z drugiej strony...

W pewnym momencie jednak historia zaczęła mnie nudzić, autor zaczął kręcić się wokół własnej osi nie wnosząc niczego ciekawego. Bywały momenty, które miałam ochotę ominąć, ale bałam się, iż stracę coś ważnego. Wątek dziennikarzy - przełożonych Julii i wulgarne dialogi między nimi były męczące na dłuższą metę. Nie wnosiły nic interesującego do historii. Niektóre zachowania Laury także były dla mnie niezrozumiałe, a jej charakter zmieniał się zbyt często. W pewnym momencie nie wiedziałam, czy mam do czynienia z nieśmiałą istotą pasjonującą się rysowaniem, czy silną babką z jajami, która wyzwala emocje na papierze. Było to dosyć mylące.

Gdyby skrócić tą książkę o kilkadziesiąt stron, byłoby lepiej. Autor zbyt często "studził" moje emocje. Po brutalnej scenie, lub ciekawym wątku, nagle przestawało się dziać cokolwiek. Zastanawia mnie także, gdzie w pewnym momencie zniknął główny prowadzący śledztwo Kyrcz? To dziwne, by komisarz nie miał wpływu na prowadzone dochodzenie. Szkoda, bo polubiłam gościa mimo jego wad.

Książka mogłaby być bardziej dopracowana, ale i tak uważam, iż jest bardzo dobra. Zakończenie także mnie zszokowało. Tego się nie spodziewałam. Ode mnie 6/10.

Gdybym rozpoczynała swoją przygodę z kryminałem, chciałabym zacząć właśnie od takiej książki. Myślę, iż "Martwy ptak" może w wielu czytelnikach pobudzić chęć i zainteresowanie gatunkiem, a o to właśnie w czytelnictwie chodzi.

Pragnę także zwrócić uwagę na rewelacyjną i bardzo dopracowaną okładkę, która przyciąga wzrok. Już za samą oprawę graficzną, sięgnęłabym po tą książkę. Zresztą zauważyłam, iż Wydawnictwo Muza często ma okładki, które wyróżniają się na tle innych. Doceniam także kunszt tworzenia opisów na tylniej części okładki. Zawsze zachęcają.


Idź do oryginalnego materiału