Mars Express. Świat, który nadejdzie – recenzja filmu. Niezależna, animowana uczta

popkulturowcy.pl 2 miesięcy temu

Zapowiedzi z plakatów i newsów dotyczące porównań do innych kultowych dzieł już dawno nie były tak trafne. Choć francuska animacja czerpie garściami ze znanych tytułów, to bardzo umiejętnie wyznacza własną drogę, dając widzom nieoczekiwanie genialną rozrywkę.

Mars Express zabiera nas w podróż do odległej przyszłości, na w pełni skolonizowaną przez ludzi tytułową planetę. Wspólnie z człowiekiem „żyje” tu również cała społeczność androidów. Maszyny wspierają ludzi w codziennych obowiązkach, nieraz w pełni ich wyręczając, co w mniemaniu wielu oznacza oczywiście odbieranie zarobku i standardowo powoduje konflikty między obiema grupami. W takich realiach przyjdzie nam obserwować losy dwojga prywatnych detektywów Aline Ruby i jej cybernatycznego partnera – Carlosa. Bohaterowie, wracając z ostatniej misji na Ziemi, podejmują śledztwo w sprawie zniknięcia młodej hakerki zaatakowanej przez, jak się zdaje, zbuntowanego androida. Próbując odnaleźć dziewczynę, detektywi odkrywają, iż względnie prosta sprawa naprowadzi ich na trop potężnego spisku.

Mimo iż fabuła wydaje się zmierzać w jednym określonym i jednocześnie mocno przewidywalnym kierunku, odkrywanie całej intrygi jest niezwykle wciągające. Zwłaszcza iż historia prowadzona jest dość niestandardowo, tak, aby dać złudzenie, iż nie jest to tak oczywiste, jakby się wydawało. I przyznam szczerze, iż intensyfikacja wydarzeń obecna pod koniec sprawia, iż w tej – zdawałoby się – prostej historii i tak można się pogubić. choćby o ile dostrzeżemy podobieństwa do znanych produkcji science fiction, finalnie okaże się, iż dostaliśmy coś podobnego, ale jednak samodzielnego.

Dużą oryginalność twórców widać także w warstwie graficznej. Zaprojektowane stylizacje postaci, przede wszystkim androidów, mogą się wydać dziwaczne, wręcz kiczowate, tak jakby na siłę chciano je pokazać w oryginalny sposób. Jednak ma to swoje plusy – nie czuć powielania schematów, choćby o ile maszyny zachowują się w taki sam sposób jak dotychczas pojawiające się na ekranach roboty. Podoba mi się kreowanie własnego stylu, choć odbiór tej stylistyki nie przyszedł mi łatwo. W pierwszych minutach czułem się dość dziwnie, widząc te karykaturalne, bardzo nietypowe robo-postacie. Wraz z biegiem fabuły styl stał się dla mnie czymś zupełnie normalnym, zwłaszcza gdy film opowiadał nam genezy poszczególnych bohaterów.

fot: kadr z filmu

Świetny styl kreski widać przede wszystkim w chwilach dynamicznej akcji, której w Mars Express nie brakuje. W statycznych scenach nie widać co prawda żadnych innowacji, są niemal takie jak w każdej innej animacji. Gdy jednak rozpoczyna się – szalenie dobra – rozpierducha, wszystkie ruchy są niezwykle płynne i dopracowane, tak aby widz mógł cieszyć oko wybuchowymi efektami. Akcja jest świetnie wyreżyserowana, kipi od emocji i trzyma w napięciu jak najlepszy thriller. Dawno nie czułem czegoś takiego w filmie animowanym. I nie mówię tu choćby o animowanej scenie. Moment zamachu na autostradzie wgniatał równie mocno, co starcie Willa Smitha z ciężarówką pełną maszyn w Ja, robot.

Film Mars Express to naprawdę prawdziwa gratka dla miłośników gatunku sci-fi. Trafne porównania do Ghost in the Shell, Blade Runnera czy wspomnianego wyżej hitu ze Smithem nie wystarczą jednak, aby dobrze opisać, co oferuje ta francuska animacja. To bardzo niezależne i oryginalne dzieło, które zdecydowanie trzeba obejrzeć i doświadczyć samemu. Jestem jednak pewien, iż mimo średnich początkowych wrażeń po paru minutach obcowania z tym światem utoniecie we wciągającej historii i rewelacyjnej akcji. A i nieoczekiwane plot twisty nieraz spowodują wzruszenie. Z pewnością nie jest to film na jeden raz, z miłą chęcią kiedyś do niego powrócę, aby odkryć w nim jeszcze więcej.


Źródło grafiki głównej: mat. prasowe
Idź do oryginalnego materiału