Mam zaledwie 49 lat, ale moja młodsza siostra uważa, iż nie mam już własnego życia i powinnam być darmową nianią dla jej dziesięcioletniego syna. Kocham Krzysia, to mój ukochany siostrzeniec, ale nie zamierzam poświęcać wszystkiego, by ciągle się nim zajmować. Ta historia zaczęła się kilka lat temu, a teraz jest tylko gorzej.
Jak to się zaczęło
Moja siostra, Ania, jest ode mnie siedem lat młodsza. Zawsze była trochę rozpieszczona – najmłodsza w rodzinie, wszyscy ją nosili na rękach. Gdy urodziła Krzysia, cieszyłam się, iż zostałam ciocią. To wspaniały chłopiec: bystry, radosny, z nim nigdy nie jest nudno. Często zabierałam go do siebie w weekendy, chodziliśmy do parku, piekłam mu pierniki. Z czasem Ania zaczęła jednak traktować moją pomoc jak coś oczywistego.
Po rozwodzie z mężem została sama z synem. Pracuje dużo, często zostaje po godzinach, czasem wyjeżdża w delegacje. Rozumiem, iż to trudne, i zawsze starałam się wspierać: pilnowałam Krzysia, odbierałam go ze szkoły, pomagałam w lekcjach. Ale od dwóch lat zachowuje się, jakbym miała to robić z obowiązku. „Ty jesteś wolna, nie masz męża ani dzieci, więc się zajmij” – rzuciła raz. Zaniemówiłam. Tak, nie mam własnej rodziny, ale to nie znaczy, iż nie mam swojego życia!
Moje życie w wieku 49 lat
Mam 49 lat, pracuję jako księgowa w małej firmie i mam swoje pasje. Chodzę na jogę, spotykam się z przyjaciółkami, uczęszczam na warsztaty malarskie. Marzę o podróży do Włoch, by zobaczyć Rzym i Florencję. Od dwóch lat oszczędzam na ten wyjazd. Ania jednak zdaje się sądzić, iż każda moja chwila należy do Krzysia. „Jesteś ciocią, to twój obowiązek” – mówi. A gdy próbuję się sprzeciwić, dodaje: „Przecież i tak nie robisz nic ważnego”.
Ostatnio sytuacja stała się absurdalna. Ania oznajmiła, iż chce zapisać Krzysia na dodatkowe lekcje angielskiego, ale zajęcia są wieczorem i nie ma kto go odebrać. Uznała, iż powinnam rzucać wszystko i jeździć po niego na drugi koniec miasta. Odmówiłam, tłumacząc, iż mam swoje plany, w tym jogę, której nie chcę rezygnować. Ania się obraziła: „Stawiasz swoje hobby ponad rodzinę? Krzyś jest dla ciebie nieważny?” To był cios. Oczywiście, iż jest ważny, ale dlaczego mam rezygnować ze wszystkiego dla niego?
Siostrzeniec, którego kocham
Naprawdę kocham Krzysia. To wyjątkowy chłopiec: opowiada mi o swoich grach, dzieli się szkolnymi przygodami, razem śmiejemy się z bajek. Ale ja nie jestem jego matką. Nie mam siły ani ochoty być pełnoetatową nianią. Coraz częściej widzę, jak Ania przerzuca na mnie swoje rodzicielskie obowiązki. Niedawno poprosiła, bym pogadała z Krzysiem o słabych ocenach, bo „ty lepiej z nim rozmawiasz”. Pogadałam, oczywiście, ale to nie moja rola!
Próbowałam porozmawiać z siostrą. Powiedziałam, iż mogę pomagać, ale w rozsądnych granicach. Zaproponowałam wynajęcie niani albo pomoc ze strony byłego teścia (mieszkają niedaleko). Ania tylko machnęła ręką: „Niania to koszt, a ty i tak dasz radę”. Czuję, iż po prostu mnie wykorzystuje, bo to wygodne i nic nie kosztuje.
Jak znaleźć równowagę?
Teraz stoję w miejscu. Z jednej strony nie chcę kłócić się z siostrą, a już na pewno nie chcę, by Krzyś myślał, iż ciocia go nie kocha. Z drugiej strony – mam dość bycia „dyżurną opiekunką”. Chcę żyć po swojemu, zajmować się sobą, bez poczucia winy, iż nie rzucam wszystkiego na pierwsze wezwanie. Zaczynam się zastanawiać, czy nie jestem zbyt uległa. Może powinnam postawić twarde granice?
Jeśli byliście w podobnej sytuacji, podzielcie się, jak sobie poradziliście. Jak mówić „nie” rodzinie, nie psując relacji? A może naprawdę jestem egoistką i Ania ma rację? Proszę, dajcie mi znać – bardzo potrzebuję spojrzenia z zewnątrz.