Wychowywani
przez samotną matkę bliźniacy Hal i Bill Shelburn w rzeczach,
które zostawił ich ojciec znajdują nakręcaną małpę uderzającą
pałeczkami w bęben przy akompaniamencie wesołej melodyjki.
Nieświadomy zagrożenia Bill uruchamia mechanizm śmierci,
przekręcając kluczyk umieszczony na plecach przeklętej zabawki.
Niedługo potem opiekunka bliźniaków dosłownie traci głowę w
restauracji hibachi, a Hal nabiera podejrzeń wobec nakręcanej
małpy. Po kolejnych tragediach bracia postanawiają pozbyć się
śmiercionośnej zabawki.
Dwadzieścia
pięć lat później Hal zostaje poinformowany o zamiarze
zaadoptowania jego nastoletniego syna Petey'ego przez aktualnego
partnera matki chłopaka. Hal ma spędzić ostatni tydzień ze swoim
małoletnim dzieckiem, w związku z czym planuje różne atrakcje
odpowiadające zainteresowaniom Petey'ego, jednak po telefonie od dawno
niewidzianego brata i makabrze, której staje się świadkiem czuje
przymus natychmiastowego powrotu do miasteczka Casco w stanie Maine,
gdzie spędził część traumatycznego dzieciństwa. Musi odnaleźć
mroczną spuściznę po ojcu, znowu siejącą terror nakręcaną
małpę, a nieznający prawdy syn upiera się, by mu towarzyszyć.
 |
Plakat filmu. „The Monkey”, Atomic Monster, Black Bear International, British Columbia Film Commission |
W
1980 roku na łamach magazynu Gallery ukazało się
opowiadanie Stephena Kinga pt. „The Monkey” - premierowa
publikacja w formie broszury – które następnie, po sporych
zmianach, zostało wcielone do książkowej kolekcji pierwotnie
wydanej w 1985 roku pod nazwą „Skeleton Crew” (pol. „Szkieletowa
załoga”), natomiast trzy lata wcześniej rzeczone opowiadanie
otrzymało nominację do British Fantasy Award. W pierwszej dekadzie
XXI wieku prawa do przeniesienia „The Monkey” Stephena Kinga na
ekran kupił Frank Darabont, który zamierzał rozpocząć ten
projekt po sfinalizowaniu adaptacji innego tekstu ze zbioru
„Szkieletowa załoga” - „The Mist” (pol. „Mgła”). Ta
operacja nigdy nie została rozpoczęta, ale temat wrócił w
następnej dekadzie (w latach 20. XXI wieku). Przed Cannes Film
Market 2023 firma Black Bear Pictures poinformowała opinię
publiczną, iż filmowa wersja „The Monkey” (pol. „Małpa”)
weszła w fazę rozwoju i ogłosiła przetarg dla dystrybutorów.
Scenariusz i reżyserię powierzono Osgoodowi 'Ozowi' Perkinsowi,
twórcy między innymi
„Zło we mnie”
(2015), „I Am the Pretty
Thing That Lives in the House” (2016),
„Małgosi i Jasia”
(2020) oraz późniejszego
„Kodu zła”
(2024). Film kręcono w
Vancouver w Kanadzie w lutym i marcu 2024 roku, a budżet produkcji
oszacowano na dziesięć do jedenastu milionów dolarów. „Walkę”
o prawa do dystrybucji na terenie Stanów Zjednoczonych wygrała
szacowna firma Neon – druga kooperacja z Osgoodem Perkinsem, po
„Longlegs” (pol. „Kod zła”) - która wydała około
dziesięciu milionów dolarów na kampanię marketingową; w akcję
została zaangażowana niezależna firma multimedialna, właściciel
bodaj największej witryny internetowej poświęconej szeroko
pojętemu gatunkowi horroru, Bloody Disgusting. Na początku stycznia
2025 w Grauman's Egyptian Theatre, historycznym kinie w Hollywood, w
ramach Beyond Fest odbył się przedpremierowy pokaz „Małpy”
Osgooda Perkinsa, a regularna dystrybucja ruszyła w pierwszej
połowie następnego miesiąca. Do polskich kin obraz trafił w marcu
2025 w wyniku działalności firmy Kino Świat, która - jak Neon -
rozpowszechniła też poprzednie dzieło Perkinsa, „Kod zła”.
Podobno
jedna z firm producenckich zaangażowanych w projekt „Małpa”,
założona przez Jamesa Wana Atomic Monster, miała przedstawić
Osgoodowi Perkinsowi „bardzo poważny scenariusz”, który
nijak nie pasował do jego wizji, o czym zresztą niezwłocznie miał
poinformować ludzi z AM. W wywiadzie dla Empire
Magazine
Perkins stwierdził, iż chciał „pożartować z bezsensowności
i przypadkowości śmierci”. Uwypuklić absurdy tego
najbardziej naturalnego z procesów. To miało odróżnić „Małpę”
od innych opowieści o przeklętych przedmiotach i być może
stanowić swoiste rozliczenie z tragiczną, obłąkaną przeszłością
Perkinsa – śmierć jego rodziców i medialne szaleństwo na tym
punkcie. W opowiadaniu Stephena Kinga mordercza małpa uderzała w
talerze, ale jeden z producentów filmowej adaptacji zawczasu
zauważył, iż prawa do wykorzystania tej wersji popularnej niegdyś
zabawki zostały zastrzeżone przez The Walt Disney Company podczas
prac nad „Toy Story 3”, filmem animowanym uwolnionym w 2010 roku.
Pierwszą reakcją Perkinsa na tę wiadomość był ogromny zawód,
ale gwałtownie wpadł na jego zdaniem lepszy pomysł – bębenek.
Zwiastujące śmierć rytmiczne uderzanie pałeczkami w membranę
plus instrumentalna wersja starego (z pierwszej dekady XX wieku), ale
ciągle popularnego brytyjskiego utworu „I Do Like To Be Beside The
Seaside”. „Małpę” Osgooda Perkinsa otwiera scena z 1999 roku
(umownie): wieczorna wizyta w antykwariacie z upiorną zabawkową
małpką pod pachą. Przybysz, Petey Shelburn (Adam Scott), prosi o
przyjęcie tego towaru i ostrzega sprzedawcę przed testowaniem jego
mechanizmu. Nakręcana małpa nagle się uruchamia, po czym mężczyzna
za ladą zostaje wypatroszony w niespotykany sposób, zaś sprawczyni
tego nieprawdopodobnego (początek długiej serii celowo
przejaskrawionych, krwawych zgonów) nieszczęścia „kończy” w
płomieniach. Następnie przenosimy się do rodzinnego gniazdka
Petey'ego Shelburna, gdzie zostawił swoich wiecznie skłóconych synów,
Hala i parę minut starszego Billa (podwójna rola Christiana
Convery'ego, zdolnego młodego aktora, który wystąpił chociażby w
„Kokainowym misiu” Elizabeth Banks) oraz żonę Lois
(przekonujący występ Tatiany Maslany, ducha ze „Zdjęć Ginger
II” Bretta Sullivana). Jak rodziciel Stephena Kinga, Petey wyszedł
po papierosy i nigdy nie wrócił. Tak wygląda to z perspektywy jego
bliskich, ale odbiorcy filmu prawdopodobnie powiążą to z tytułową
zabawką, której notabene nie wolno tak nazywać. UWAGA
SPOILER W dalszej partii filmu
ta drobna pomyłka na jednego z braci Shelburn sprowadzi
śmierć. Hipotetycznie KONIEC SPOILERA. Osadzony w
realiach schyłku XX wieku pierwszy rozdział „Małpy” Osgooda
Perkinsa podąża za chłopcem dręczonym w szkole i w domu; jednym z
nieszczęśliwych znalazców szczerzącej się małpy wcześniej
przechowywanej w okrągłym pudełku z napisem: „Organ Grinder
Monkey. Like Life”.
 |
Plakat filmu. „The Monkey”, Atomic Monster, Black Bear International, British Columbia Film Commission |
„Małpa”
Osgooda Perkinsa jest kojarzona głównie z filmową serią „Oszukać
przeznaczenie”, otwartą w 2000 roku przez Jamesa Wonga, twórca
głośnego „Kodu zła” zarzeka się jednak, iż nigdy nie
obejrzał żadnej cegiełki tej niekończącej się historii o
misternych planach Śmierci. jeżeli już, to wzorował się na
„Creepshow”
George'a A. Romero i „Misery” Roba Reinera
(makabryczny humor). Poza tym ogromnie zależało mu na oddaniu hołdu
człowiekowi, któremu świat horroru dużo zawdzięcza; na ładnym
podziękowaniu Stephenowi Kingowi za jego bezcenny wkład w najlepszy
z literackich i filmowych gatunków. Tym bardziej więc ucieszył
Perkinsa pozytywny odbiór jego dzieła przez autora oryginału,
znacznie różniącego się od makabreski syna pierwszego odtwórcy
Normana Batesa. Ten sam kłopot (bardzo delikatnie rzecz ujmując),
inna historia. W opowiadaniu z czeluści zapomnienia szkaradną małpę
wydobywa syn Hala, tym sposobem uruchamiając lawinę okropnych
wspomnień z dzieciństwa, niepokrywających się zbytnio z równie
traumatyczną przeszłością głównego bohatera „Małpy”
Osgooda Perkinsa, w którego w całkiem niezłym stylu wcielił się
Theo James znany między innymi z serii „Underworld” i
„Niezgodna”. Wydaje się, iż bardziej widowiskowe miało być
drugie wcielenie Jamesa w tym szumnym przedsięwzięciu – kreacja
niewiele starszego brata Hala Shelburna, który podnosi alarm ćwierć
wieku po tragicznych wydarzeniach w „typowo kingowskiej mieścinie”.
Wybór Casco w Maine miał być kolejnym ukłonem dla Mistrza Nowego
Horroru, a przynajmniej sam stan, w przeciwnym bowiem razie
postawiono by na Castle Rock, Derry albo inny „wynalazek”
Stephena Kinga. Pierwszą ofiarą szatańskiej zabawki po przejęciu
przez Hala i Billa Shelburnów była ich opiekunka nazwana na cześć
antybohaterki „Misery” Stephena Kinga, czy raczej Roba Reinera
(oscarowa kreacja Kathy Bates). Pozorna ofiara „nieostrożnego”,
przez chwilę opętanego kucharza, a tak naprawdę ofiara tajemnej
mocy tkwiącej w niezniszczalnej(?) Małpie. Pazuzu i Carrie White w
jednym:) Arogancki, złośliwy, wręcz sadystyczny bliźniak Hala
niczego się nie domyśla, podczas gdy on sam ma coraz więcej
powodów, by o tę bezsensowną śmierć posądzać obiekt rzekomo
nieożywiony. Bill wprawił w ruch niezwykły mechanizm zaszyty w
tytułowym przekleństwie Shelburnów, nie zdając sobie sprawy z
konsekwencji, ale kolejny raz można już uznać za działanie z
premedytacją. Przelanie czary goryczy trochę jak w debiutanckiej
powieści Stephena Kinga. O jeden okrutny żart (właściwie znęcanie
się) za daleko. Krwawa eksplozja bomby ukrytej w ciele. Realne
zagrożenie sprowadzone do absurdu, świadoma przesada w jasnej
kuchni szaleńczo zabieganej kobiety. Szok w przyjaznych otoczeniu –
sceneria jakby kpiąca sobie z nieodwracalnej tragedii, co w
prawdziwym świecie, w niekończącym się procesie umierania, dzieje
się bez przerwy. Potem „na scenę” wkracza sam Osgood Perkins,
jako swingers Chip, który wraz ze swoją małżonką odstawi numer
rodem z „Kwiatów na poddaszu” Virginii C. Andrews. No
niezupełnie, ale takie skojarzenie nawiedziło mnie w obskurnym
pokoju biednych chłopców, którzy niebawem zawiążą
prawdopodobnie pierwszy sojusz w swoim krótkim życiu. Pozbycie się
problemu, jak w kultowej opowieści o przeklętej kasecie wideo. Tak
kończy się moja ulubiona partia „Małpy”, w której pokłoniono
się jeszcze „Lśnieniu” (nazwisko nauczycielki biologii);
przesycona nostalgicznym klimatem, specyficzną mieszanką białej
magii i czarnej grozy dzieciństwa, hipnotyczną aurą pamiętaną
choćby z takich utwór jak „To” i „Ciało” Stephena Kinga (w
„Małpie” pada nazwisko jednego z głównych bohaterów tego
drugiego i pobocznej postaci z „Carrie”; mowa o Teddym
Duchampie). Potem robi się dość monotematycznie. Festiwal krwawej
przemocy z dużym przymrużeniem oka. Niebudzące wstrętu,
jakkolwiek to zabrzmi, chwilami choćby zabawne połączenie
praktycznych efektów specjalnych z CGI. Pomysłowe zgony - „Śmierć
na 1000 sposobów”:) - głównie w Casco w stanie Maine. Nie licząc
mocno naciąganej (specjalnie!) rzezi przed motelem „z pomnikiem”
dla „Gremliny rozrabiają” Joe Dantego. jeżeli chodzi o fabułę,
to znowu mamy opowieść o zmaganiach z wewnętrznymi demonami.
Nieprzepracowane traumy - ogólnie rzecz biorąc te same wspomnienia,
prawie w większości identyczne przeżycia, potworne doświadczenia
różnie kształtujące dwóch braci. Swoją drogą jeden mógł być
pomyślany jako coś w rodzaju karykatury UWAGA SPOILER
klasycznego burzyciela, człowieka opętanego jakąś zgubną
ideą, maniaka jakiego łatwo spotkać choćby w twórczości Howarda
Phillipsa Lovecrafta i Davida Cronenberga KONIEC SPOILERA. I
potencjalne pojednanie z nastoletnim synem (przebojowy występ Colina
O'Briena). Silna, ale niekoniecznie nierozerwalna więź ojca i syna.
Do tego szczypta kiczowatego surrealizmu/oniryzmu i beczka smoliście
czarnego humoru.
Krwawo,
klimatycznie... i nudnawo. W moim poczuciu niekonsekwentnie
poprowadzony, niebudzący emocji dramat rodzinny pro forma
doklejony do radosnej rzezi. Małpie figle-migle, które nader szybko
(w drugim akcie) mi się przejadły, przede wszystkim przez brak
zajmującej treści pomiędzy. Niezbyt wydajny horror komediowy
Osgooda Perkinsa, luźno oparty na prozie Stephena Kinga. „Małpa”
z urokiem niezwalającym z nóg. W każdym razie na mnie wielkiego
wrażenia nie zrobiła.