Małe życie

magazynpismo.pl 5 dni temu

Jak opowiedzieć rzekę? Czy powinno się snuć narrację, płynąc z jej nurtem, zaczynając przy źródle, gdzie woda pcha się na powierzchnię przez każdą dostępną szczelinę, a kończąc w rozległym estuarium, gdzie spowalnia, jakby każda z kropel chciała się cofnąć i odbyć tę podróż jeszcze raz? A może, wzorem dawnych pionierów, należałoby wędrować od klarownego ujścia w górę rzeki, a jej początek potraktować jak niewiadomą? Taka historia miałaby w sobie coś z dawnych awanturniczych powieści, podszytych rywalizacją o zaszczyt pierwszeństwa. Ja, odkrywca źródeł rzeki.

Jednak niezależnie od obranego kierunku, przedeptanie całego jej kilometrażu dałoby tylko pozór znajomości. Współcześnie nauczyliśmy się patrzeć na rzeki z perspektywy mapy. Wisła jako wielka litera „S” przecinająca kraj na pół. Takie całościowe spojrzenie ma swoje plusy, ale jednocześnie spycha bogaty kompleks ekosystemów w zanonimizowaną sferę terminów i definicji. Rzeka jako rzeczownik pisany małą literą. Byle jaka rzeka.

Surowe kadry z fotopułapek Daniela Petryczkiewiczaznad rzeki Małejw powiecie piaseczyńskim są osnową zupełnie odmiennej narracji. Obiektywowi – nawet, jeżeli jest on szerokokątny – bliżej do osadzonego na ziemi oka niż satelity. Perspektywa jest ograniczona, a nagrania powtarzalne, niedoskonałe, zwykle mało widowiskowe. A jednak widać na nich więcej niż tylko bobry, lisy, dziki i ptaki realizujące swoje biologiczne funkcje. Pisząc o fotografiach lasu wykonanych przez Jitkę Hanzlovą na terenie dawnej Czechosłowacji, brytyjski krytyk sztuki John Berger wspominał o tym, czego na nich nie ma. Pisał o życiu, które „egzystuje pomiędzy drzewami, pomiędzy gęstym podszytem, pomiędzy zrębami, niezależnie od cykli życiowych zamieszkujących go istot i ich różnych skali czasu”. Rzeka nie płynie więc od źródła do ujścia, ale od narodzin do momentu śmierci każdej z zamieszkujących ją istot. A wszystkie te chwile są jednoczesne.

Klępa, która razem z łoszakiem migruje przez rozlewisko w Chojnowskim Parku Krajobrazowym, jest jak meteor – pojawia się na krótką chwilę, by zaraz stać się wspomnieniem. Jednocześnie mówi o nieprzewidywalności świata przyrody.
Ze spojrzeń lisa i sarny skierowanych w obiektyw kamery wyczytać można ciekawość lub niepokój. Choć fotopułapki są zwykle nieinwazyjnym sposobem obserwacji przyrody, zwierzęta reagują na nie w różny sposób. Na ogół potrzebują czasu, by zacząć je ignorować.
Fotopułapki wykorzystywane są zwykle przy prowadzeniu badań naukowych, a wartość dokumentacyjna nagrań znacznie przewyższa artystyczną. Obserwując chaotyczne nagranie dzika, biolog wyłowi przede wszystkim parę warchlaków na marginesie kadru.
Całoroczna obserwacja Wielkiej Łąki pozwala na stwierdzenie, iż gospodarzem tego miejsca jest bóbr. Jego inżynieryjny zmysł – budowane tamy i kanały – płynnie kształtuje topograę okolicy. Ale żeby dojść do takich wniosków, potrzeba czasu i wielu godzin nagrań.
Czapla siwa dała się nabrać – falującą pod powierzchnią foliówkę wzięła za rybę. Niewinne z pozoru nagranie momentalnie nabiera cech katastrocznych. Człowiek jest obecny w świecie przyrody choćby wtedy, gdy go nie widać.

Zdjęcia z fotopułapek pochodzą od Daniela Petryczkiewicza.

Idź do oryginalnego materiału