Magnus von Horn, twórca „Dziewczyny z igłą”: Sięgam intuicyjnie po rzeczy, które mnie przerażają | Napędzał mnie lęk

polityka.pl 2 dni temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Reżyseria to proces długoletni. Pochłania olbrzymie ilości energii. Nie ma sensu tracić czasu w rzeczy błahe, pozbawione znaczenia – mówi Magnus von Horn, autor duńsko-polsko-szwedzkiego filmu „Dziewczyna z igłą”. JANUSZ WRÓBLEWSKI: – Udział w konkursie w Cannes, miejsce na oscarowej short liście, nominacja do Złotego Globu – co znaczą dla pana te sukcesy?
MAGNUS VON HORN: – Jestem dumy z dobrego przyjęcia, iż film rezonuje o wiele głębiej, niż się tego spodziewaliśmy. Niełatwo było skompletować ekipę, znaleźć finansowanie. Mam satysfakcję, iż się udało. Udowodniliśmy, iż da się opowiadać o podziemiu aborcyjnym, o problemach kobiet żyjących w opresyjnym systemie, nie odstraszając widzów. Z drugiej strony przekłada się to także na wymiar czysto praktyczny.

Chodzi o prestiż?
Nie tylko. Biorąc pod uwagę nagrody, jakie otrzymali scenografka Jagna Dobesz, autor zdjęć Michał Dymek, kompozytorka Frederikke Hoffmeier, jak docenieni zostali również inni twórcy „Dziewczyny z igłą”, widać, iż ten sukces wszystkich nas bardzo wzmocnił.

Były chwile zwątpienia?
Bywało różnie, ale oderwać się od tego przedsięwzięcia nie byłem w stanie. Rozsądek podpowiadał, by nie czekać, aż wszystkie umowy zostaną podopinane. W tym czasie można przecież rozwijać kolejne scenariusze. W moim przypadku to jednak niemożliwe. Nie potrafię robić kilku rzeczy naraz. Jakaś siła wiąże mnie z tym, co raz zacząłem, i nie pozwala poświęcić się nowemu. Zachowuję się jak osoba uzależniona. Sporo ryzykuję, stawka jest bardzo wysoka – wystarczy, iż coś pójdzie źle, a mojej rodzinie grozi wtedy utrata środków do życia. Koniec końców odcięcie poczucia bezpieczeństwa mobilizuje, pomaga się skoncentrować. Zaangażowanie stu procent energii w jeden tylko projekt zawsze wychodzi mi na dobre.

Jerzy Skolimowski nazwał zagraniczną promocję „IO” pracą katorżniczą. Pana szum i obowiązki przy kampanii oscarowej nie męczą?

Idź do oryginalnego materiału