Przed rozkołysanym lustrem.
Na początku tego roku Kolumbijka Lucrecia Dalt opublikowała świetną EP-kę „cosa rara” (tutaj pisałem), na której niespodziewanie wybrzmiał dawno niesłyszany głos Davida Sylviana. Pojawiły się też wariacje na temat utworu „cosa rara” w wykonaniu gwatemalskiej wiolonczelistki, wokalistki Mabe Fratti oraz remiks chilijsko-niemieckiego producenta i didżeja Matiasa Aguayo.

Wiadomo było, iż ta EP-ka to tylko wstęp do większej całości, którą otrzymaliśmy na początku września w postaci albumu „A Danger to Ourselves”. Sam tytuł pochodzi z tekstu Sylviana do nagrania „cosa rara”, będącego symbolicznym odzwierciedleniem kruchości życia, faktu zmieniającej się miłości i silnego pragnienia cudów. Sylvian nie tylko zaśpiewał w tym jednym fragmencie, ale też jest współproducentem, realizatorem dźwięku i muzykiem.
Dalt porzuca na „A Danger to Ourselves” fikcyjną narrację jaką znanym z jej poprzednich płyt, więc postawiła na emocyjną szczerość wychodzącą z niemal każdej frazy. Przemawiają za tym też inne fakty, gdyż „A Danger to Ourselves” powstawało na podstawie fragmentarycznych notatek, które Dalt sporządzała podczas trasy koncertowej promującej album „¡Ay!” oraz w początkowym okresie nowego związku.
– „W przeszłości często sięgałam po filmy i teksty jako lustra, które pomagały mi kształtować moje historie, odciągając mnie od ujawniania zbyt wiele z wnętrza i wymyślając odizolowane fikcje” – zauważa Dalt. „Tym razem chciałam stworzyć muzykę, która płynie filmowo i tworzy krajobraz, aby opowiedzieć historię miłosną, która flirtuje z nieprawdopodobieństwem, cudownością i tajemniczością”.
Już druga kompozycja „amorcito caradura” daje wyraźny sygnał, iż mamy w uszach płytę różnorodną – gitara klasyczna z rejonów flamenco nasiąka głębią wokalu Dalt. Na stonowaną sekcję rytmiczną Aleksa Lazaro i transową linię kontrabasu Cyrusa Campbella w „no death no danger” Lucrecia nanizuje swoje nieoczywiste struktury dźwiękowe z kulminacyjnym drapieżnym impulsem elektroniki. W hipnotycznych pętlach wokalno-rytmicznych słyszmy również nietuzinkowy głos meksykańskiej wokalistki Camilli Mandoki. Momentami miga jeden z najlepszych duchów przeszłości pod nazwą Talking Heads.
Niesamowita precyzja, klarowność to kolejne mocne atuty „A Danger to Ourselves”, a każde z trzynastu utworów to potwierdza. W jednym z nich „agüita con sal” pięknie zaznaczył swoją obecność saksofon Chrisa Jonasa w falujących frazach. Kolejny majstersztyk wokalny Dalt spływa szerokim strumieniem w „hasta el final” na tle filmowej poetyki smyczków Amandy Laborete, Carli Kountoupes, Kariny Wilson i aranżach Eliany Joy.
W utworze „divina” Dalt z ogromną lekkością przechodzi między językiem hiszpańskim a angielskim. Podobnie jest z estetykami: wychodząc od piosenki, łamania konwencji do ocierania się o hipnotyzujące kolaże dźwiękowe, improwizację czy muzykę współczesną. Lucrecia twierdzi, iż album powstał w wyniku: „Spędzenia wystarczającej ilości czasu w otchłani erotycznego delirium. Dla mnie teksty piosenek funkcjonują jako deklaracje lub ody – podobnie jak w przypadku Sharon Olds – a najbardziej osobiste prawdy, jakie dotychczas odkryłam, znajdują się w tych wersach”. Wokalne serpentyny owinięte w wielobarwność dźwięków mogą nieco kojarzyć się wariacjami My Brightest Diamond.
Dalt jest osobną artystką i mistrzynią zaskoczenia. Wsłuchajcie się w kapitalnie pulsujący „acéphale” czy „mala sangre” drgający masą drobinek brzmień, faktur i kalejdoskopową eklektycznością. W „the common reader” wokalnie wspiera Argentynka Juana Molina. Zresztą czuć nie tylko w tym utworze wpływ jej dokonań. Najdłuższy na płycie fragment „stelliformia” zdecydowanie oczaruje chociażby miłośników Julii Holter. Obie artystki podobnie postrzegają zawieszanie melancholii i dodawanie powolnie pęczniejących struktur melodycznych w kompozycji. Wirujące ożywienie przynosi znakomity „el exceso según cs” dając jeszcze jedną żywiołową nić prowadzącą do pięknie „pełznącego” utworu „covenstead blues” z gitarową i szorstko brzmiącą solówką Sylviana.
Lucrecia Dalt stworzyła wspaniały i bardzo osobisty album, którego eksperymentalny rys nie powoduje zatarcia autentycznej szczerości. Kolumbijka wynosi formę piosenki na jeszcze inny poziom. To jedna z tych artystek dla której konwencjonalne struktury są anachroniczną dezynwolturą. Magnetyzm wszyty w „A Danger to Ourselves” daje jednocześnie poczucie zatracenia w natężeniu emocji, nie pozwalając nam utonąć w gęstych aranżacjach. Ten materiał otwiera nowy rozdział w twórczości Dalt, która odziera z siebie mnóstwo warstw życiowych, odważnie wystawiając się na lustrzane odbicie rzucone ponad wszelkie oczekiwania.
RVNG Intl. | wrzesień 2025
Strona Lucrecia Dalt: https://lucreciadalt.com
FB: https://www.facebook.com/daltlucrecia/
Strona RVNG Intl.: https://igetrvng.com/
FB: https://www.facebook.com/rvngintl/