„Loty” Bogumiła Książka w UFO Art Gallery w Krakowie

magazynszum.pl 1 rok temu

Mówią, iż wszystko to stało się w 1869 roku podczas Zielonych Świątek we wsi Odporyszów. Miejscowa gawiedź zebrała się po Nieszporach przy kościele i zadarła głowy wysoko w górę. Stali, wyczekiwali, patrzyli, niektórzy raczej po sobie niż w stronę kościelnej wieży, gdzie po chwili miała pojawić się niewielka postać. Różnie o nim mówiono. Jedni nazywali go „chłopskim Ikarem”, jeszcze inni „skrzydlatym rzeźbiarzem” a on zwał się Jan Wnęk. Z wykształcenia był cieślą, cudownym wiejskim młodzieńcem u którego nie przegapiono niezwykłego talentu. Z lipowego drewna wykonywał figury świętych o smutnych i zamyślonych twarzach. Trudno by były inne, skoro Wnęk w młodości napatrzył się nie tylko na cierpienie chłopów, ale też i panów, których zwolennicy Jakuba Szeli piłowali, ćwiartowali i rozrywali na strzępy. Sam Wnęk był samoukiem. Kiedyś wyjechał poza granicę Odporyszowa i oglądał misterne rzeźby Wita Stwosza w krakowskim Kościele Mariackim. Uczył się obserwując świat. W chwilach gdy nie pracował, uwielbiał przyglądać się w ciągu dnia latającym ptakom a nocą bacznie śledził nietoperze.

Bogumił Książek, „Loty R" 253,5 x 205 x 23 cm, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
Bogumił Książek, „Loty R", detal, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
Bogumił Książek, „Loty C/T”, 253 x 134,5 x 12 cm, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
Bogumił Książek, „Loty C/T”, detal, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz , dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
Bogumił Książek, „Loty B/Z/R 3”, 150 x 104,5 x 14 cm, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
Bogumił Książek, „Loty B/Z/R 3”, detal, emalia akrylowa na satynie, drewno 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery

Wodził za nimi oczami, jak dzięki delikatnych skrzydeł przecinały niebo i dryfowały unoszone prądami powietrza. Trudno powiedzieć kiedy Wnęk zapragnął latać. Wiadomo, iż w swojej pracowni, w pewnym momencie zaczął konstruować skrzydła. Nazwał je „lotami”. Były wielkie i lekkie, możliwe, iż choćby podobne do tych, które przed tysiącami lat zbudował Dedal dla siebie i swojego syna by dzięki nim uciec z Krety. Wnęk nie chciał jednak uciekać. Możliwe, iż jedyne czego pragnął to namiastki wolności, chęci spojrzenia na świat z innej perspektywy. Swój pierwszy lot wykonał w 1865 roku. Wczesnym rankiem, gdy rozpoczynały się żniwa, wdrapał się na szczyt jednej z Górek Siedmiu Źródełek i poleciał. Ci co widzieli ten wyczyn, później mówili, iż „loty” Wnęka ciągnęły konie a on szybował na nich niczym ptak. Swoje powietrzne eskapady kontynuował w kolejnych latach. Podobno o wyczynach Wnęka pisały choćby ówczesne gazety a ludzie szeptali o tym, iż robi on niestworzone rzeczy. Nie dziwi więc to, iż kilka lat później, podczas Zielonych Świątek kolorowy tłum zebrał się pod słynącym z cudów odporyszowym kościołem. Znajdował się w nim bowiem cudowny obraz Matki Boskiej, której to Wnęk powierzył swój lot. Nie wiadomo, czy Najświętsza Panienka aż oniemiała z zachwytu nad wyczynem Wnęka, czy też może była w tej jednej chwili zajęta innymi sprawami, ale mężczyzna runął na ziemię w odległości 1350 metrów od kościelnej wieży. Zarówno skonstruowane przez niego „loty”, jak i jego kości połamały się i pogruchotały. Jan Wnęk zmarł kilka dni później a pochował go ten sam ksiądz, który zabrał go do Krakowa i pozwolił mu latać z kościelnej wieży. Ludzie jak to ludzie, podobno mówili, iż Wnęka opętał diabeł, dlatego też nie zachowały się zbudowane przez niego skrzydła. Gdyż jak każde piekielne narzędzie należało je spalić. Rozpłynęły się w powietrzu i nie pozostało po nich nic. Zachowały się jedynie w opowieściach miejscowych, którzy przechowali o nich pamięć. Tak samo jak o Wnęku, tylko, iż jego kości na wiele lat zagubiły się w odporyszowej ziemi. Podobno, kilka lat temu na miejscowym cmentarzu znaleziono zapominany grób. Pochowany w nim szkielet nosi obrażenia jakby ciało, które go oblekało spadło z wysoka. Ludzie gadają, iż w kościach podobno znaleziono drzazgi…

widok wystawy „Loty"Bogumił Książek, 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
widok wystawy „Loty"Bogumił Książek, 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery
widok wystawy „Loty"Bogumił Książek, 2023, fot. Anna Stankiewicz, dzięki uprzejmości UFO Art Gallery

Tyle i jeszcze trochę o Janie Wnęku mówi historia. W krakowskim Muzeum Etnograficznym znajduje się wykonany w 1956 roku model przedstawiający szmacianą kukiełkę, która unosi się na skrzydłach. Tak podobno „loty” Wnęka zapamiętali ci, co widzieli jak lata. Historię tę, pewnego dnia odnalazł Bogumił Książek. Czy on również kiedyś chciał latać? Czy również budował jako młody chłopak maszyny, które pozwoliliby mu wzbić się w górę? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Wiem jedynie, iż w pewnym momencie Bogumił zaczął malować obrazy o płótnach tak delikatnych, jakby zaraz miały ulecieć wysoko do nieba. Przykładał do nich kawałki drewna. Wyginał je, łamał, układał tak by jak najlepiej pasowały do muśniętego farbą płótna. Czasem też obudowywał je drewnianą ni to ramą ni stelażem, a może szkieletem? Ten drewniany element sprawiał, iż jego obrazy zaczynały przypominać skrzydła. Dynamika jego obrazów budowana przez kolejne listewki, deski, kijki, podpórki, obręcze, drążki składa się na historię zainspirowaną postacią Jana Wnęka. Lekkość zastosowanego przez Książka płótna, opadającego, falującego, dryfującego na ukrytych pod nim krosnach jest wyrazem nie tylko chęci wzbicia się w przestworza, ale fascynacji spadaniem… Ku ziemi, jeszcze bliżej materii…

Idź do oryginalnego materiału