Litery kształtują miasto

nn6t.pl 2 miesięcy temu

Warszawa jest taka easy going. Nie ma tu napinki, a jednak wszystko gra – mówi Artur Frankowski, którego z Mateuszem Machalskim zaprosiliśmy w roli ekspertów do naszego projektu Kultura XXI-wiecznej Warszawy. Archiwum online. W rubryce poświęconej typografii XXI wieku inaugurujemy edycję poświęconą związkom typografii z miastem rozmową, którą przeprowadziła z nimi Agnieszka Kowalska.

URSYNÓW_001 – krój pisma przygotowany przez Jacka Walesiaka w 2019 roku na potrzeby albumu rapowego składu PŁOMIEŃ 81, inspirowany historycznym neonem URSYNÓW.

Agnieszka Kowalska: Pierwsza edycja Archiwum dotyczyła projektów artystycznych w przestrzeni publicznej, które naszym zdaniem zmieniły Warszawę. Teraz chcemy przyjrzeć się warszawskiej typografii – inspirowanej miastem, w nim zakorzenionej. Wybraliśmy wspólnie 16 najciekawszych warszawskich krojów pism. Przez całe lato będę spotykać się z ich autorami, rozmawiać o genezie ich projektów. Ale przede wszystkim chcę spojrzeć na nie z dzisiejszej perspektywy, pokazać, w jakich kontekstach zostały użyte przez innych i jak zmieniły miasto. Zacznijmy od podstaw, czy istnieje waszym zdaniem coś takiego, jak warszawski krój pisma? Gdzie go szukać?

Mateusz Machalski: To tak, jakbyś zapytała, czy istnieje warszawska architektura, kuchnia, gwara. Oczywiście, iż tak. W każdej z tych dziedzin jesteśmy w stanie wyróżnić jakiś pierwiastek warszawskości. Jak szedłem na naszą rozmowę, zachwycałem się ponownie Barem Kawowym Piotruś na Nowym Świecie. Te manualnie wyklejone literki powinni pleksą zakryć, zakonserwować i zabronić ruszać, bo to jest jeden z ostatnich takich reliktów poprzedniej epoki.

Optima jest dla mnie bardzo warszawskim krojem pisma, chociaż zaprojektował ją Niemiec Herman Zapf zupełnie w innym kontekście. Użyty na brązowych tabliczkach oznaczających ulice na Trakcie Królewskim i Starówce przez Towarzystwo Projektowe, w kontakcie z tą historyczną architekturą Warszawy, zrósł się bardzo z naszym miastem.

Artur Frankowski: Sięgając głębiej, w Warszawie przez cały czas można znaleźć napisy z XVIII wieku, na Starym Mieście, na Kanonii na przykład. Historia jest wokół nas. Tych, którzy interesują się starymi warszawskimi literami zachęcam też do wizyty na Powązkach.

MM: Tam mógł być jakiś popularny zakład kamieniarski, który przez masową produkcję liter oddziaływał na kształtowanie się konkretnego stylu. Podobnie dziś – silne osobowości projektantów, którzy wykładają na uczelniach, powodują, iż tworzy się jakaś „szkoła”. interesujące są też wątki polityczne i społeczne w tej historii liternictwa. Przed wojną było dużo szyldów trójskryptowych – w łacinie, cyrylicy i po hebrajsku. Dzisiaj przez sytuację na wschodzie trochę to wraca.

Bar mleczny z lat 50. XX wieku na warszawskim Żoliborzu, który stał się inspiracją dla kroju BAR SADY Mateusza Machalskiego i Małgorzaty Bartosik

Co jeszcze wpływa na warszawskie liternictwo?

MM: choćby takie rzeczy, jak plan miasta. Warszawa jest pod tym względem zupełnie inna od Madrytu czy Nowego Jorku. Nie ma regularnej siatki ulic, jest zlepkiem dzielnic, mniejszych obszarów. Cechą Warszawy jest absolutny miszmasz wszystkiego i brak spójności. Trochę na to narzekamy, ale w sumie jest to plus, iż obok neoklasycystycznego pałacyku mamy brutalistyczny pawilon czy postradziecki budynek.

AF: Warszawa wydaje się taka bardziej rozedrgana. Nie powiedziałbym, iż chaotyczna, tylko taka easy going. Wiesz, nie ma tu napinki, a jednak wszystko gra.

Kiedy spotkaliśmy się, żeby wybrać finałową szesnastkę krojów, zastanawialiśmy się, jakie kryteria przyjąć. Okazało się, iż to nie takie oczywiste.

AF: Wydaje mi się, iż tym najważniejszym kryterium jest pochodzenie; iż to jest stąd, z Warszawy. Istotne jest, iż krój Zegarmistrz inspirowany jest konkretnym szyldem, który możemy zobaczyć spacerując po mieście. Ten napis jest wyciągnięty z otoczenia i przez różne osoby na przestrzeni wielu lat przerabiany, wykorzystywany w innych miejscach w Polsce, za granicą, w przeróżnych kontekstach. Ciekawie będzie się temu przyjrzeć.

Na przykład Golonka FA, którą zaprojektowałem w 2009 roku – która była zapisem prawie jeden do jednego z ulicy, z witryny baru Jaś i Małgosia – została użyta jako element identyfikacji wizualnej wystawy w Pawilonie Polskim na Biennale Architektury w Wenecji. Zupełnie nie w warszawskim kontekście.

MM: Już w naszym projekcie Warszawskie Kroje w 2016 roku zadawaliśmy sobie pytanie, czy Warszawa ma swój charakter pisma. Celem było przeprojektowanie szyldów zakładów rzemieślniczych i małych biznesów, dlatego zaproszeni projektanci młodszego i starszego pokolenia wyszli na ulice i zaczęli grzebać w tej warszawskości. Czuliśmy, iż to jest taka nasza wspólna sprawa. Wszystkie kroje zostały udostępnione za darmo.

Lokalny patriotyzm?

MM: Jak najbardziej! Ale on idzie głębiej. Dotyczy też dzielnic czy osiedli. Powstały kroje inspirowane Ursynowem, Pragą czy Grochowem. Jak się pomieszka trochę w Warszawie, to zaczyna się wyłapywać, czym się różni klimat Śródmieścia Południowego od Północnego, Żoliborza i Saskiej Kępy, Mokotowa i Powiśla, Pragi i Woli. Każda z okolic ma unikalny ekosystem i posługuje się jakimś rodzajem kodów wizualnych.

Artur, ty jesteś łowcą liter. Wydałeś w Bęcu książkę Typespotting. Warszawa. Gdzie szukasz liter? Co przyciąga twoją uwagę?

AF: Gdy włóczyłem się po moim Mokotowie, zwracałem uwagę na różne zapisy tej samej nazwy ulicy na przedwojennych i powojennych tabliczkach. Na sąsiedniej Puławskiej był sklep, który nazywał się Perfumeria i miał piękny neon. Pomyślałem, żeby zacząć to dokumentować. Rzeczywiście neon niedługo potem zniknął, zostały już tylko ślady na ścianie po tych literach, a dziś już choćby tego nie ma.

Nie ja pierwszy wpadłem na taki pomysł. Pionierem był Robert Brownjohn, amerykański grafik, znany z czołówek do Bondów takich jak Goldfinger czy From Russia with Love, który już w latach 60. chodził po londyńskich ulicach i fotografował napisy. Nie tylko szyldy, ale też graffiti czy kartki typu „zaraz wracam”. Publikacja jego materiału w magazynie „Typografica” miała duży wpływ na innych grafików, którzy zaczęli robić to samo w różnych częściach świata. Ta typografia miejska jest po prostu warta uwagi. Czasem wygląda bardzo brutalistycznie, czasem niechlujnie, czasem w ogóle jest nieładna, ale jest bardzo autentyczna. jeżeli ktoś wykonuje sam jakiś napis, szyld, to stara się zrobić to jak najlepiej potrafi, albo jak najtaniej, co też ma wpływ na formę. I tak tworzy się środowisko liternicze, w którym żyjemy.

Pierwszy Typespotting był ponad 10 lat temu, może warto zrobić Typespotting 2, bo wciąż fotografuję, na przykład litery na nowych deweloperskich osiedlach czy biurowcach. Ciągle znajduję interesujące rzeczy.

Jakub Stępień Hakobo wymyślił pojęcie „typopolo”. Co ono oznacza?

AF: To estetyka czasów po 1989 roku, kiedy uzyskaliśmy dostęp do kolorowego druku, banerów, wyklejanych liter, folii. Czasem wydaje się nieznośna, „niepoprawna”. Ale właśnie ten błąd jest ciekawy, jest w nim prawda, a nie czysta matematyka. Są projekty wernakularne i typopolo – estetyka taniości, która tworzy się oddolnie, bez profesjonalnego przygotowania.

Czym się różni styl wernakularny od typopolo?

AF: Jak to dobrze uchwycić? Neony to wernakularny krój czy forma, tabliczki Uwaga wysokie napięcie z trupią czaszką też. Coś takiego, co jest nie za bardzo wymyślne w formie, tylko powszednie, codzienne. Nie znaczy, iż niezaprojektowane. Natomiast typopolo to jest amatorka. Na przykład litera s, która jest do góry nogami naklejona albo ł zrobione z siódemki i przecinka. Wernakularny nie równa się byle jaki.

MM: Studenci projektowania często podchodzą do zadania na tyle akademicko, iż potem choćby jakby chcieli, to nie potrafią eksperymentować, otworzyć się na ten błąd.

Projekt kroju Kwiaty i Kwiaty Krata autorstwa Natalii Gil. Powstał w 2018 roku, na trzecim roku studiów na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP, w pracowni Artura Frankowskiego. Zadanie dotyczyło typografii wernakularnej, dlatego Natalia zaczęła się rozglądać po swojej najbliższej okolicy – Grochowie i znalazła inspirację w napisie wyklejonym folią na szybie kwiaciarni przy rondzie Wiatraczna. W 2021 roku ukończyła studia dyplomem o duchowości w znakach graficznych. Tworzy sztukę, projektuje, współtworzy biżuteryjny projekt bibi gems.

Na jakie warszawskie litery zwracają uwagę goście z zagranicy?

AF: Gdy odwiedził nas w naszej mokotowskiej kamienicy z lat 30. Ludovic Balland, projektant kroju dla Muzeum Sztuki Nowoczesnej, to zauważył zaprojektowane przez nas nowe tabliczki z numerami mieszkań. Sąsiedzi poprosili nas, żebyśmy zrobili coś w duchu epoki, lat 20. i 30. Ludovic sfotografował naszą dwójkę, która jest niemal dziewiątką i wrzucił w plakat MSN-u.

MM: Obcokrajowcom podoba się bardzo neon Izis na Marszałkowskiej – to art deco z nutą brutalizmu, czy serpentyna na elewacji Smyka. Mimo, iż to mogło powstać w każdym innym miejscu na świecie, uważają je za bardzo warszawskie.

Jak typografia może zmieniać miasto?

AF: Można to poczuć w mieście, które nie ma tak dobrego systemu identyfikacji, jak Warszawa. Trudno w nim nie tylko się poruszać, ale też znaleźć link z przestrzenią. Typografia ułatwia komunikację, a jednocześnie nadaje jakiś charakter. Graffiti, szyldy, neony przekazują informacje i emocje. Napis można zrobić na sto różnych sposobów i coś zakomunikować nim w mieście, na przykład, iż coś jest przyjazne, albo poważne i majestatyczne, albo nieformalne. Wpływa to na to, jak odbieramy miasto i ludzi w nim.

Kultura XXI-wiecznej Warszawy. Archiwum online to projekt Fundacji Bęc Zmiana, współfinansowany przez Miasto Stołeczne Warszawa

www.nn6t.pl/archiwum

Artur Frankowski – projektant graficzny i artysta wizualny. Autor szeregu krojów pism, publikacji książkowych, identyfikacji wizualnych, kurator wystaw. Od 12 lat prowadzi Pracownię Projektowania Komunikacji Wizualnej i Typografii na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W 2021 roku otrzymał tytuł profesora w dyscyplinie Sztuki Piękne. Współzałożyciel studia projektowego Fontarte. Autor książek Typespotting. Warszawa (Bęc Zmiana, 2010), Design jako program. Programowanie i projektowanie graficzne (ASP w Warszawie, 2020), współautor monografii Henryka Berlewiego (Czysty Warsztat, 2009).

Mateusz Machalski – projektant graficzny, wykładowca, autor wielu krojów pism i ponad 150 identyfikacji wizualnych firm, instytucji i wydarzeń. Twórca projektu Bona Nova realizowanego wspólnie z Andrzejem Heidrichem, projektantem polskich banknotów oraz Typoteki.pl – pierwszego polskiego indeksu typografii. Pracuje na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w Pracowni Multimedialnej Kreacji Artystycznej. Projektant Roku 2019 w konkursie Polish Graphic Awards. Laureat stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla wybitnych młodych naukowców. Kurator 28. Międzynarodowego Biennale Plakatu.

Idź do oryginalnego materiału