Literatura queerowa dla młodych dorosłych

kulturaupodstaw.pl 5 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. Krystian Daszkowski


Jakub Wojtaszczyk: Kiedyś młodzież czytała „Tego obcego” czy Jeżycjadę Musierowicz. Czym te książki różniły się od współczesnych pozycji dla młodych dorosłych?

Agnieszka Kocznur: Dziś panuje chaos gatunkowy. Z jednej strony mamy szerokie pole literatury dla młodzieży, w tym young adult, które po prostu wepchało się na salony, powieści dla dziewcząt i inicjacyjne, a także książki new adult [dla osób czytelniczych w wieku 18–25 lat, które właśnie rozpoczynają dorosłe życie – red.]. Trudno skategoryzować, która książka przynależy do danego gatunku, bo bardzo często przenika przez kilka.

Natomiast zasadniczą różnicą między literaturą dla młodzieży, o której wspomniałeś, a literaturą young adult jest to, iż pochodzą one z różnych tradycji literackich.

Agnieszka Konczur, fot. Krystian Daszkowski

Książki dla młodzieży wywodzą się z przede wszystkim Bildungsroman i Entwicklungsroman, czyli niemieckiej powieści rozwojowej, jak i z powieści sentymentalnej, romantycznej. Z kolei young adult to zbiór gatunków mających źródła w tradycji anglojęzycznej, amerykańskiej. Cechą wspólną tych dwóch omawianych gatunków jest wiek adresata, czyli w założeniu powyżej 12. roku życia. Tematyka też bywa podobna – to szukanie siebie, swojej tożsamości, przechodzenie przez rytuały przejścia.

JW: Czy young adult to nowe zjawisko?

AK: Nowe w Polsce. Na Zachodzie pierwsze powieści young adult powstały w latach 50. i 60. ubiegłego wieku. Za prekursorów uważa się „Buszującego w zbożu” Salingera i „Outsiderów” S.E. Hinton. Przypadek tej drugiej pozycji jest bardzo ciekawy, bo autorka napisała ją, gdy miała 16 lat. Przedstawiła walkę dwóch młodocianych gangów z jej szkoły. Literatura young adult od początku miała w sobie pierwiastek buntu. Łączono ją również z ówczesną (i późniejszą) popkulturą młodzieżową. Książki tego typu zaczęły być kierowane do nastolatków, sztucznie, marketingowo wykreowanych teens, czyli osób, które po ukończeniu 13. roku życia nie idą od razu do pracy, mają trochę kieszonkowego i chcą te pieniądze na coś wydać.

W lekturze nie szukają edukacji, tematów wychowawczych, które były cechą polskiego cyklu „Jeżycjada”, tylko buntu, wywrotowości.

Dzisiejsze badaczki i badacze zastanawiają się, czy można o young adult mówić w kategorii gatunku, czy raczej zbioru gatunków. Książki te czerpią z różnych konwencji, m.in. z fantasy, tematyki LGBTQ+, horroru, czyli wychodzą ze sztywnych ram.

JW: Powieści young adult bardzo często kojarzą się z tematyką LGBTQ+. Jak rysuje się historia tych publikacji?

Agnieszka Konczur, fot. Krystian Daszkowski

AK: W Stanach pierwszą powieścią była „I’ll Get There. It Better Be Worth the Trip” Johna Donovana, która pojawiła się trzy miesiące po zamieszkach w Stonewall [w czerwcu 1969 r.; symboliczne rozpoczęcie walki o równe prawa społeczności LGBTQ+ – red.]. Opowiadała o odkrywaniu swojej tożsamości i seksualności przez dwóch nastolatków. Od tego czasu co roku ukazywało się kilka powieści skierowanych do nieheteronormatywnych osób czytających. Natomiast prawdziwy wybuch pozycji young adult datowany jest na lata 80., kiedy to epidemia HIV dziesiątkowała społeczność LGBTQ+.

JW: A w Polsce?

AK: Mamy posuchę! W 1931 roku ukazała się powieść interpretowana w tej chwili przez pryzmat queerowości, czyli „Nad czarną wodą” Haliny Górskiej, o czym mówi interesujący artykuł Alicji Fidowicz. Następnie mamy „Kolację na Titanicu” Krystyny Boglar, w której po raz pierwszy w polskiej prozie dla młodzieży LGBTQ+ pojawia się otwarcie zarysowany wątek homoseksualnego zakochania jednego z bohaterów. Ale przeszło to zupełnie bez echa.

Później przez długi czas nie wychodziło nic, aż do początku XXI wieku.

W 2010 roku, na fali odzyskiwania Konopnickiej przez ruch LGBTQ+ i mówieniu o jej związku z Dulębianką, ukazała się powieść „Musisz to komuś powiedzieć” Barbary Ciwoniuk, w której pojawia się delikatnie zarysowany wątek nieheteronormatywności. Pokazuje to, co później będzie symptomatyczne, iż polskie powieści młodzieżowe dla osób niehetero żywo reagują na sytuację społeczną w kraju. Natomiast w 2012 roku ukazuje się „Koniec gry” Anny Onichimowskiej, książka o odnalezieniu tożsamości gejowskiej przez licealistę. Nie jest to dobra pozycja, bo autorka, nie będąc ze społeczności, powiela bardzo dużo stereotypowych, krzywdzących wzorców.

JW: Wreszcie w 2016 roku wychodzi „Fanfik” Natalii Osińskiej…

Agnieszka Konczur, fot. Krystian Daszkowski

AK: Kiedy PiS dochodzi do władzy. Ponownie pojawia się mocne umocowanie społeczno-polityczne w naszym tu i teraz. U Osińskiej osoby bohaterskie idą na Czarny Protest, poznański Marsz Równości, a choćby na grupę wsparcia organizowaną przez nienazwaną w książce Grupę Stonewall. W innych książkach, nie tylko u Osińskiej, pisze się też o homofobii czy transfobii polskiego społeczeństwa. To, co łączy większość współczesnych powieści young adult o LGBT-owej tematyce, to eskapizm. Historie najczęściej kończą się dobrze, a przecież w życiu bardzo często takich happy endów brakuje. Zatem książki pełnią funkcję terapeutyczną, dają młodym ludziom nadzieję, iż choćby w Polsce kiedyś będą szczęśliwi.

JW: Czy zatem są to powieści misyjne?

AK: Nazywam je terapeutycznymi, albo z angielska: wholesome. Mają dobry wpływ na osoby czytające. Gdy mówimy o misji, mam wrażenie, iż wchodzimy na obszar ideologii.

JW: Dla kogo i dlaczego zatem powstają te książki?

AK: W jednym z wywiadów Osińska opowiadała, iż chociaż nie jest ze społeczności LGBTQ+, miała potrzebę zajęcia się tym tematem. Choć mam wrażenie, iż inne osoby autorskie często piszą te książki dla młodszych siebie. W okresie dorastania nie dostaliśmy pozycji, w których moglibyśmy znaleźć reprezentację. jeżeli już pojawiały się jakieś wątki LGBTQ+, były one skrajnie negatywne i nieprawdziwie. Po wspomnianej książce Boglar, wyszła „Panna Nikt” Tomka Tryzny w 1994. Pojawia się tam biseksualna Ewa, kusicielka, która sprowadza główną bohaterkę na złą drogę.

Orientacja dziewczyny została wytłumaczona przez gwałt zbiorowy, którego ofiarą padła i z którego doświadczeniem radzi sobie w tak nikczemny sposób.

Inną propozycją jest „Ono” Doroty Terakowskiej. W powieści pojawia się efemeryczny, „przegięty” bohater. Jest trochę gejem, trochę trans, a trochę cross-dresserem. Tak naprawdę trudno wywnioskować jego prawdziwą tożsamość. Chce wziąć ślub z główną bohaterką, by mieć przykrywkę. Z jednej strony pragnie wieść „normalne” życie, a z drugiej nosić damskie ciuchy. Bohater oczywiście mieszka z mamą.

Agnieszka Konczur, fot. Krystian Daszkowski

Jest to kolejnym powieleniem freudowskiego typu. Ktoś „staje się” gejem, bo ma nadopiekuńczą matkę.

Co ważne, książki wydawane po 2016 roku w przeważającej większości porzucają te homofobiczne i transfobiczne tropy. Za to np. przekładają wzorce z romansów hetero na romanse LGBT-owe, czasami tworzą nową jakość. Weronika Łodyga w powieści „Hurt/Comfort” stworzyła bohatera, Artura, który komunikuje się na migi, cierpi na mutyzm wybiórczy, ma ataki paniki. Inny z bohaterów, Janek, zaczyna się nim interesować i jest gotowy przekroczyć dla niego wiele barier. Jest to rozwiązanie niestereotypowe, bo też inkluzywne i włączające grupę wykluczoną do akcji książki.

JW: Jak dziś wygląda rynek wydawniczy young adult w Polsce?

AK: Niegdyś, gdy pojawiały się u nas jedynie nieliczne przedruki, młodzież zaczytywała się przede wszystkim w fanfikach [od „fan fiction”, opowiadanie napisane przez osobę fanowską jakiegoś utworu fabularnego i osadzone w tym samym uniwersum – red.] na Wattpadzie.

Dziś rynek wydawniczy książek young adult działa bardzo prężnie.

Dane mówią same za siebie. Już w 2022 roku Empik informował, iż notuje choćby 100-procentowy wzrost zainteresowania literaturą dla młodzieży, a w ciągu roku do ich oferty trafia ponad 360 tytułów z tej kategorii. Również dane Instytutu Książki potwierdzają, iż polskie czytelnictwo nastolatkami stoi. Natomiast wydawanie drukowanych fanfików jest czymś charakterystycznym. Wydawnictwa mają pracowników oddelegowanych do wyszukiwania najpopularniejszych opowiadań i proponowania kontraktów.

Agnieszka Konczur, fot. Krystian Daszkowski

Tak było chociażby z bardzo popularną serią „Rodzina Monet” Weroniki Marczak, czy z pierwszą polską książką „wattpadową” – „Start a fire” Katarzyny „Pizgacz” Barlińskiej.

Zainteresowanie książkami YA widać również na Targach Książki, gdzie dla autorek i autorów przeznaczone są oddzielne pawilony, a do otrzymania autografów ustawiają się wielogodzinne kolejki. Warto także podkreślić, iż to głównie dziewczyny pochłaniają książki, tworzą grupy czytelnicze w social mediach, przede wszystkim na TikToku.

JW: Wiele mówi się o zakazywaniu książek w Stanach. Jak sytuacja wygląda u nas?

AK: W Polsce burze rozpętują się, ale zawsze wokół książek dla dzieci, np. „Kim jest ślimak Sam?” Marii M. Pawłowskiej, albo „Z Tangiem jest nas troje” Justina Richardsona i Petera Parnella o pingwinach gejach. Prócz podniesienia larum w mediach, próbowano usuwać te pozycje z bibliotek. Książki dla nastolatków takich emocji w Polsce nie wywołują. O całym zjawisku pisałyśmy wraz z dr hab. Magdaleną Bednarek we wstępie do monografii „Queer i gender w nowych tekstach kultury dla dzieci i młodzieży”, wydanej w 2022 roku.

JW: Czy literatura young adult ma datę ważności?

AK: Nie, bo jest czytana też przez osoby dorosłe. Jest to forma rozrywki, odprężenia. o ile pojawiają się teksty, które piętnują literaturę młodzieżową za płytkość, prostotę, brak wartości edukacyjnej, to moim zdaniem wynikają z błędnego podejścia do literatury dla dzieci i młodzieży. Przecież książki nie tylko mają edukować, ale mogą po prostu sprawiać przyjemność. Nie oznacza też, iż czytając powieści young adult, nie możemy sięgnąć po Umberto Eco czy „Ulissesa”, choć niektórym się tak wydaje.

Agnieszka Kocznur – badaczka, tłumaczka, aktywistka. Publikowała m.in. w „Czasie Kultury” i „Dzieciństwie”. Pisze doktorat poświęcony literaturze dla dziewcząt i YA. W ramach Społeczności LGBT+ UAM prowadzi Queerowy Klub Książki „Qkułka”.

Idź do oryginalnego materiału