LEGO Star Wars: Rebuild the Galaxy – recenzja serialu

popkulturowcy.pl 3 miesięcy temu

Kultowe uniwersum wreszcie dorobiło się swojej wersji What If. Alternatywna wersja słynnej galaktyki to naprawdę świetny pomysł i coś, czego naprawdę brakowało. Trochę zawód, iż akurat w wersji LEGO, a nie standardowej animacji (nie mówiąc choćby o live-action). Z drugiej jednak strony hasło Rebuild The Galaxy jest całkiem niezłym chwytem i w zabawny sposób prezentuje genezę całej “przebudowy”.

Sig jest prostym chłopaczkiem, żyjącym na mało znanej planecie i zajmującym się wypasaniem bydła, konkretnie Nerfów. Gość do granic możliwości pasjonuje się historiami z Wielkiej Galaktyki, takich jak Wojny Klonów, walka z Imperium, znając przy tym każdy ich szczegół, zupełnie jakby sam w nich uczestniczył – lub oglądał 3 filmowe trylogie. Sam jednak, mimo skrywanej znajomości korzystania z Mocy, nie zamierza niczego w życiu osiągać, bo dotychczasowe zajęcie bardzo mu pasuje. Odmiennie do swojego brata Deva, który niczym Luke Skywalker zamierza wyrwać się ze swojej zapyziałej planety.

Pewnego dnia bracia przypadkowo znajdują na tej samej planecie zaginioną świątynię Jedi. A w jej wnętrzu świecący artefakt, który Sig przy użyciu Mocy wyciąga – a wtedy wszystko zaczyna się sypać. Dosłownie. W jednej chwili Sig ląduje w zupełnie odmienionej rzeczywistości, w której dalej rządzą Sithowie, Rebelia podupada, a Jedi są zdziwaczałymi wyrzutkami. Główny bohater łączy siły ze swoją dawną sympatią, a w tej chwili rebeliancką pilotką, aby przywrócić dawny porządek rzeczy.

Nowa produkcja LEGO bardzo mocno przypomina kultową LEGO: Przygodę. Począwszy od nijakiego, wystraszonego protagonisty, który chcąc nie chcąc zostaje wplątany w wielką aferę. Mamy klasycznie od groma smaczków i easter-eggów, które jawnie szydzą z wątków, które znamy z “podstawki”. No i oczywiście cała masa absurdu opartego na motywie, iż dosłownie WSZYSTKO da się zbudować z paru klocków. Sam główny bohater okazuje się być potężnym rodzajem Jedi, czyli Konstruktorem, a więc wspomniany motyw jest tu jeszcze mocniej podkręcony, ale i nieco “logiczniej” wyjaśniony – bo przecież opiera się na używaniu Mocy.

fot: kadr z serialu “LEGO Star Wars: Rebuild The Galaxy”

Pomysł na star-warsowe What If jest naprawdę genialny i tak samo się zapowiadał. Ciut gorzej z wykonaniem, choć mimo kilku bolączek, jest tu naprawdę sporo zabawy i niemało śmiechu. Wciąż uważam jednak, iż konwencja o wiele lepiej sprawdziłaby się w innej formie niż animowane klocki lego. Bo akurat Star Wars, z racji chociażby wielu śmieszków czy parodii, zasługuje jak mało które uniwersum na pełnoprawne alternatywne historie. Nie ukrywam, iż bajki z serii Lego potrafią zmęczyć niewprawionego w ten typ animacji widza. Ale jednak warto dać szansę tej produkcji, aby zobaczyć chociażby takie dziwy jak Darth Jar Jar, czy Jedi Jabba. Z drugiej jednak strony odmienne wersje znanych postaci i historii aż się proszą o wyśmianie prosto w twarz. Trudno więc byłoby nakręcić coś takiego w poważniejszej wersji.

Powiedzenie, iż fabuły mogłoby tu nie być, jest grubym niedopowiedzeniem. Już od początku oczywistym staje się fakt, iż ta historia to tylko pretekst do naśmiewania się z kultowych momentów czy postaci z uniwersum i fundowania kolejnych easter-eggów. Żarty są raczej typowe dla klockowych animacji, czyli infantylne do bólu, co jest jednak wpisane w tego rodzaju produkcję. Da się to jednak przetrwać, ponieważ w Rebuild the Galaxy równoważone jest to z żartami z niewykorzystanych motywów z filmów aktorskich. Miałem jednak wrażenie, iż mimo napakowania tych dziwacznych alternatywnych wersji różnorakich postaci, ich potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Rozumiem ideę gościnnych występów, jednak tutaj niektóre wystąpienia były naprawdę zbyt krótkie.

fot: kadr z serialu

Tak czy inaczej Rebuild the Galaxy to naprawdę interesujące doświadczenie i całkiem niezła zabawa. Nie jest to najlepsza produkcja z serii LEGO, a do świetnego serialu z uniwersum Star Wars naprawdę jej daleko. Mimo wszystko bezproblemowo przebrnąłem przez te cztery 30-minutowe odcinki, parę razy śmiechłem, z raz byłem zaskoczony. Ale czy chciałbym zobaczyć jeszcze więcej? Raczej nie. Mam jednak nadzieję, iż studio kiedyś mocniej podłapie temat i da nam naprawdę grube alternatywne historie.


Źródło grafiki głównej: Disney+
Idź do oryginalnego materiału