Zdjęcie: Landmark Media/Alamy Stock Photo / BEW
Po ponad pół wieku „Teksańska masakra piłą mechaniczną” trafi po raz pierwszy do polskich kin. Szok pierwotnego odbioru tego makabrycznego horroru minął, teraz czytany jest jako komentarz społeczny, polityczny, a choćby promocja weganizmu.
Jeden z najbardziej wpływowych filmów grozy w historii. Zrewolucjonizował gatunek, stając się nieustającym źródłem inspiracji dla licznych naśladowców, sam doczekał się kilku sequeli i remake’ów, a do panteonu ikon horroru wprowadził Leatherface’a, wymachującego spalinową piłą mordercę w masce uszytej z ludzkiej skóry. Łatwo sprowadzić „Teksańską masakrę piłą mechaniczną” do poziomu mało wymagającej rozrywki: ma z pozoru nieprzyzwoicie prostą fabułę – grupa młodych ludzi podczas wycieczki po bezdrożach Teksasu pada ofiarą rodziny zwyrodniałych kanibali – a jej podstawowym zadaniem jest szokowanie publiczności. Jednak nie trzeba wcale głęboko szukać, by zauważyć, iż Tobe Hooper, 30-letni reżyser z niewielkim dorobkiem, potraktował makabryczną fabułę jako pretekst, by krytycznie spojrzeć na Amerykę.
Więcej sugestii niż makabry
„Teksańska masakra piłą mechaniczną” przeszła do legendy jako jeden z tych filmów – obok o kilka lat wcześniejszej „Nocy żywych trupów” i nieco późniejszego „Martwego zła” – które powstawały niemal partyzanckimi metodami, przy minimalnych kosztach (Hooper miał do dyspozycji ok. 140 tys. dol. – dziś po uwzględnieniu inflacji byłoby to kilka ponad milion), z udziałem przyjaciół i znajomych, na dodatek w strasznych warunkach. Na odizolowanej farmie z początku XX w., pozbawionej klimatyzacji i wentylacji, w upałach sięgających 40 st. C. A iż znacząca część rekwizytów była kupowana u rzeźników (lub dla oszczędności po prostu zbierana z okolicznych dróg i pól), nietrudno sobie wyobrazić – choć może lepiej tego nie robić – iż plan zdjęciowy po kilku dniach zmienił się w cuchnące piekło. Do tego dochodziły drobne wypadki na planie i wyczerpujące tempo narzucone przez reżysera (zdjęcia trwały podobno do 16 godzin 7 dni w tygodniu).