Zapomniany klasyk z lat osiemdziesiątych, choć wyświetlany w sekcji Focus: Środowisko, wiele do powiedzenia ma na temat stosunków międzyludzkich czy raczej międzyklasowych. W Legendzie syreny natura to głównie metafora, chociaż wraz z biegiem fabuły coraz bardziej emancypuje się na pełnoprawną bohaterkę.
Japonia, połowa lat osiemdziesiątych, mała rybacka miejscowość, jakich wiele. Keisuke i Migawa są małżeństwem, trudniącym się poławianiem pereł. Tradycyjnie to Migawa, jako kobieta, zajmuje się nurkowaniem i wyszukiwaniem małży, a Keisuke ją asekuruje. W czasie samotnego, nocnego połowu, Keisuke staje się świadkiem podejrzanego wypadku. Zapalczywy mężczyzna nie zamierza pozostawić sprawy bez interwencji, przez co wplątuje siebie i żonę w mafijny spisek deweloperski.
Reżyser Toshiharu Ikeda, chociaż wychodzi od wątku ekologicznego, traktuje go jako poręczne narzędzie do ukazania konfrontacji dwóch grup społecznych. Pierwsza, reprezentowana przez rybaków i poławiaczki pereł w rodzaju Keisuke i Migawy, żyje z własnej ciężkiej pracy, swoich umiejętności i łutu szczęścia; druga, której przedstawicielstwo jest dość szerokie: lokalni politycy, deweloperzy, współpracująca z jednymi i drugimi ręka w rękę yakuza i policja, wykorzystuje w sposób rabunkowy i brutalny tę pierwszą. Ikeda przedstawia zmagania jednych z drugimi w sposób naturalistyczny i wręcz eksploatacyjny, wykorzystując swoje doświadczenia z pracy przy pinku eiga, charakterystycznym japońskim kinie erotycznym. Przewaga skorumpowanych lokalnych bonzów nad zwykłymi ludźmi jest miażdżąca; film nie ucieka od drastycznych obrazów ilustrujących, co może się wydarzyć, gdy ktoś stanie im na drodze. Jednocześnie Ikeda nie pozostawia swoich głównych bohaterów całkowicie bezbronnymi. Przeciw prawu silniejszego, którego wyznawcami jest reprezentująca deweloperów rodzina Miyamoto, stawia prawa natury, zgodnie z którymi żyje małżeństwo Saeki. Finałowe starcie okazuje się dzięki temu odpowiednio krwawe.
W centrum tych zmagań jest główna bohaterka. Migawę kolejne druzgocące wydarzenia pchają coraz bardziej ku szaleństwu, czy inaczej: od społecznie akceptowanej i oczekiwanej roli posłusznej żony, która z uśmiechem na ustach i cichym westchnieniem przyjmuje do domu pijanego w sztok męża, do roli krwawej i nieobliczalnej mścicielki. Migawa na przestrzeni filmu przechodzi transformację w tytułową syrenę — postać pociągającą i jednocześnie krwiożerczą. Z ofiary przemocy fizycznej i seksualnej zmienia się w femme fatale, która doprowadza do zguby każdego mężczyznę, który staje jej na drodze. Słowo „legenda” w tytule ma także swoje uzasadnienie. Ikeda czyni swoją główną bohaterkę kimś w rodzaju herosa/heroiny, który/która wśród niebezpiecznych przygód i prób przywraca w okrutnym świecie równowagę między dobrem a złem, co nadaje filmowi mitologicznego sznytu.
Przedstawienie konfrontacji biednych i bogatych czy dobra ze złem jest wspierane formalnie dzięki zdjęć, plenerów i dekoracji. Piękne, impresyjne sceny podwodnej fauny i flory przeplatają się z brutalistycznymi obrazami cywilazacji, pełnej szarego betonu, skorodowanego metalu, bałaganu i rozpadających się statków. Od impresjonizmu reżyser gwałtownie przechodzi do kina eksploatacji, obficie podlewając fabułę krwią niczym z ogrodowego węża. Gdzieniegdzie poetyckość idzie w parze z przerysowaną przemocą, a natura swoją gwałtownością i pięknem rymuje się z ukazaną krwawą łaźnią. Do niektórych aspektów artystycznych rodem z kina klasy B nie mam jednak cierpliwości. Sceny przemocy seksualnej pokazane są w sposób erotyczny i wymagają o wiele więcej od aktorki niż jej partnerów, a ich długość nie ma uzasadnienia fabularnego. Można to oczywiście tłumaczyć czasami, w jakich powstał film, jednak będę stać na stanowisku, iż w historii tak wzmacniającej kobiecą bohaterkę, jednoczesne wykorzystywanie tej postaci, jej cierpienia i intymności w scenach głównie sensacyjnych i rozrywkowych jest zgrzytem zarówno współcześnie, jak i w dniu premiery tytułu.
Mimo powyższego Legenda syreny to film akcentujący przede wszystkim kobiecą siłę i determinację. Wspierająca Migawę natura jest wygodną metaforą, jednak wraz z rozwojem fabuły, podobnie jak bohaterka, wysuwa się coraz bardziej na pierwszy plan, by pod koniec filmu stać się pełnoprawną postacią. Ostatnie sceny zacierają granicę między przyrodą a Migawą i trudno powiedzieć, kto tu jest naprawdę alegorią: czy to Migawa jest przenośnią świata roślin i zwierząt upominającego się o sprawiedliwość po latach rabunkowej gospodarki, czy to natura reprezentuje lokalną społeczność wykorzystywaną przez quasi mafijny system.
Korekta: Krzysztof Kurdziej