Lee bites!

filmweb.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: plakat


Weź znaną (ale nie za bardzo) postać z przeszłości (ale nie nazbyt odległej). Osadź w jej roli popularną aktorkę/aktora – każ jej/mu odejść od dotychczasowego wizerunku: z amanta zrób postać charakterystyczną, z seksbomby – kobietę zmęczoną życiem. Dobrze sprawdzają się powiększane nosy, doklejane zwały tłuszczu, makijaż zmieniający rysy twarzy albo przynajmniej prześwitujące siwe włosy przez bujną czuprynę. Przynajmniej jeden Oscar (najmniej nominacja) – za rolę pierwszoplanową – gwarantowany. Tak się robi tak zwane oscarowe baity, które często się sprawdzają. Ale nie zawsze, czego doskonałym przykładem jest "Lee. Na własne oczy" Ellen Kuras.

  • Sky UK Limited
  • Kimberley French

Gdyby ktoś szukał najbardziej typowego filmu biograficznego, takiego, który odhacza wszystkie punkty konwencji, ani na milimetr nie schodzi z najmocniej wydeptanej gatunkowej drogi, nie odstaje poziomem, ani w żadnej mierze nie próbuje wzbić się ponad przeciętność – należałoby mu wskazać właśnie film Kuras. Jest w nim wszystko, co najbardziej charakterystyczne dla tej konwencji: intrygująca bohaterka, rzekomo odkrywane tajemnice jej życia, interesujące czasy, miłość, konflikty i niepokoje, a do tego wielka gwiazda dająca aktorski popis, budując rolę nie na blichtrze aury własnej popularności, ale na zmęczeniu, powoli starzejącym się ciele i coraz wyraźniejszych rysach twarzy.

Funkcja gwiazdy ukazującej pełnię swoich aktorskich umiejętności przypadła w tym wypadku Kate Winslet, dla której to nie pierwszy film, w jakim odkrywa przed widownią inne atuty niż piękna twarz i powaby ciała (choć tych również nie brakuje). Jej kreacji najbliżej do tego, co zrobiła wcześniej w serialu "Mare z Easttown", gdzie grała zmęczoną, starganą przez życie kobietę w średnim wieku, próbującą utrzymać się na powierzchni dnia codziennego, jednocześnie szamocząc z pracą zawodową. Cokolwiek by o "Lee" mówić, to rola Winslet jest znakomita – wręcz zbyt dobra na tak przeciętne widowisko, zmarnowana bezpiecznym, bezbarwnym scenariuszem. Jej bohaterka – Lee Miller – wydaje się jedynym prawdziwym elementem konwencjonalnie przedstawianej rzeczywistości II wojny światowej. Ale choćby ona nie jest niestety w stanie tchnąć życia w scenografię, fabułę, a przede wszystkim – konwencję.

  • Sky UK Limited
  • Kimberley French

Miller była muzą artystów i popularną modelką. Stanowiła część artystycznej bohemy pierwszej połowy XX wieku. Jednak blichtr, lekkość życia i odchodzące powaby cielesnej powłoki jej nie wystarczały. I wtedy chwyciła za aparat fotograficzny, by postawić siebie po drugiej stronie, uwalniając tym samym od ciężaru męskiego spojrzenia. Właśnie otaczający ją mężczyźni okażą się źródłem jej problemów. A Kuras zbudowała wokół relacji z nimi zaczątek kolejnych konfliktów. Reżyserka widzi w Miller przede wszystkim silną, bezkompromisową kobietę, która musi wywalczyć dla siebie należne jej miejsce w zmaskulinizowanym świecie. Ma ku temu wszelkie predyspozycje: talent, umiejętności i mocne łokcie. Fabuła składa się więc z kolejnych scen boksowania z mężczyznami, którzy mówią jej, co wolno, a czego nie.

Ale zanim Miller zacznie się rozpychać, najpierw się zakocha. Nieważne, jak bardzo twórczyni zależałoby na pokazaniu silnej, niezależnej i pewnej siebie bohaterki, w klasycznym biopicu pikanteria, seks, romans i miłość muszą być. Z tego też powodu pierwsze sceny to obraz sielankowego Lazurowego Wybrzeża i miłosnych uniesień, które zaprowadzą bohaterkę w ramiona Rolanda Penrose’a, granego przez Alexandra Skarsgarda. A następnie do Londynu. Bo o ile można walczyć o swoje ze wszystkimi mężczyznami wokół, o tyle za własnym należy ruszyć bez mrugnięcia okiem.

  • Sky UK Limited
  • Kimberley French

Ale akcja zawiązuje się na dobre dopiero wtedy, gdy rozpoczyna się wojna – Roland wyrusza na front, a Miller ma przypaść w udziale rola osamotnionej kobiety w bombardowanym Londynie. Ani jej to w głowie, więc rusza do redakcji "Vogue’a" z propozycją zostania korespondentką wojenną. I tu zaczyna się jej podwójna batalia – jedna z czyhającym w sąsiednim oknie snajperem albo wrogiem rozkładającym miny przeciwpiechotne, a druga z poważnymi mężczyznami na wysokich stołkach, którzy nie życzą sobie kobiet na froncie.

I choć w tym wątku Kuras dopatruje się źródła napięć i konfliktów, to ostatecznie dramaturgii starcza jedynie na kilka scen, parę mocniejszych dialogów i jedną czy dwie wkurzone miny Winslet. Okazuje się bowiem, iż przeciwności losu są łatwe do pokonania, mężczyźni bez problemu odpuszczają i da się ich owinąć wokół palca. Gorzej jest ze snajperami i wybuchającymi bombami – dzięki czemu otrzymujemy kilka bardziej widowiskowych scen. Poza tymi kilkoma fragmentami wojenna proza pokazana jest bez werwy i wewnętrznej dramaturgii. Jedyne, co jest w stanie zrobić wrażenie, to wizyta bohaterów w obozie koncentracyjnym, w którym Miller wykonała jako jedna z pierwszych osób fotograficzną dokumentację. Choć kto wie, czy jeszcze większego wrażenia nie robi scena w mieszkaniu Hitlera, a dokładnie – w jego łazience, gdzie Miller postanowiła się wykąpać, co oczywiście udokumentowała stosowną fotografią.

  • Sky UK Limited
  • Kimberley French

Ale energia choćby tego fragmentu bierze się raczej z osobowości bohaterki, która nie bała się ekscesu i przekroczenia, co sprawiło, iż zapisała się jako jedna z gigantek fotografii. W filmie ta jej wielkość ujawnia się niejako wbrew użytej konwencji, którą bohaterka zwyczajnie rozsadza, zresztą nie bez udziału Winslet. To jeden z tych filmów, w których trudno wskazać konkretne nietrafione decyzje – określone miejsca, jakie zawiodły. Bowiem słabość znajduje się w samym fundamencie, bierze się z nietrafionych decyzji podjętych na samym początku – Miller zwyczajnie nie wpasowuje się w przyciętą, sztywną konwencję biopicu, który zamienił ją w postać mniejszą i bardziej prozaiczną niż faktycznie była. Największym zarzutem wobec filmu byłaby więc jego bezczelna przeciętność – alergiczny wręcz stosunek do ryzyka, eksperymentu i przekroczenia. Czyli tego wszystkiego, czym była twórczość Miller.
Idź do oryginalnego materiału