Lady Makbet – recenzja książki. Nowa odsłona

popkulturowcy.pl 5 dni temu

Coraz dłuższe wieczory i niższe temperatury, liście zmieniające kolor które powoli opadają na ziemię oraz pojawiające się wszędzie halloweenowe ozdoby – czy jest lepszy czas na mroczne opowieści? Ja postanowiłam zagłębić się w historię Lady Makbet.

Ona już nie raz słyszała, iż jej oczy wzbudzają w mężczyznach szaleństwo.

Ona wie, iż zostanie zmuszona wyjść za szkockiego brutala, który nie wyzbywa się barbarzyńskich przyzwyczajeń, kiedy wchodzi do ślubnego łoża.

Ona wie, iż przeżycie na jego wrogim, podejrzliwym dworze będzie wymagało strategii, silnej woli oraz całej skrywanej przez nią dotąd mocy.

Ale nie zdaje sobie sprawy, iż jej mąż ma własne spowite magią sekrety. Nie wie, iż pewna przepowiednia uciska go niczym za ciasna zbroja. Nie wie też, iż jej magia ma większą moc i jest bardziej niebezpieczna, i iż zagrozi porządkowi tego świata.

Ona jeszcze tego nie wie, ale już niedługo odkryje prawdę…

– opis wydawcy

Lady Makbet Avy Reid przedstawia historię, jak można się łatwo domyśleć, żony Makbeta. Jednak nie jest ona taka, jak moglibyśmy się spodziewać. Akcja książki dzieje się lata po wydarzeniach z szekspirowskiej sztuki, a główna bohaterka jest drugą żoną władcy Glamis.

Źródło: materiały promocyjne wydawnictwa Insignis

Roscille – bo takie jest prawdziwe imię drugiej Lady Makbet – poznajemy, gdy jest w drodze na swój ślub z tanem Glamis. Mówi się, iż dziewczyna poza niezwykłą urodą obdarzona jest też wzrokiem, którym zmusza mężczyzn do uległości. W związku z tym musi ona zasłaniać oczy welonem. Na zamku Makbeta poza nią nie ma ani jednej kobiety, a dziewczyna musi przystosować się do nowej rzeczywistości. Makbet przedstawiony jest jako silny mężczyzna, którym Roscille umie z łatwością manipulować. Jest też ambitny i okrutny.

Powieść nie jest tym, czego się spodziewałam. Myślałam, iż będzie to opowieść o Gruoch – jego pierwszej żonie – i wydarzenia ze sztuki przedstawione jej oczami. Zostały one delikatnie wspomniane, gdy Roscille poznawała historię pierwszego małżeństwa męża. Ava Reid nie odcina się od tych wydarzeń, a wręcz przeciwnie. Jedynie zmienia ich narrację na bardziej feministyczną.

Żródło: materiały promocyjne wydawnictwa Insignis

Lady Makbet nie ma wiele wspólnego ze słynną sztuką Szekspira – całość to przede wszystkim wysiłki Roscille, aby nie musieć współżyć z mężem. Dziewczyna wykorzystuje dawną zasadę panującą w Glamis, wedle której małżonek musi spełnić trzy życzenia swojej wybranki przed pierwszym stosunkiem. Roscille wymyśla, jak jej się wydaje, niemożliwe zadania, które jednak Makbet z łatwością wykonuje.

Książka jest ciekawa, jednak z jakiegoś powodu bardzo ciężko mi się ją czytało. Nie umiem wyjaśnić, czy chodzi tu o niewystarczająco porywającą historię, czy też język, w jakim została napisana. Czegoś mi w niej brakowało, chociaż w teorii wszystko się zgadzało: było mrocznie, była tajemnica, magia, zakazana miłość, a choćby smoki. Jednak mam wrażenie, iż autorka tak bardzo chciała oddać klimat średniowiecznej Szkocji, iż przedobrzyła i wyszło to odrobinę karykaturalnie.

Żródło: materiały promocyjne wydawnictwa Insignis

Większość powieści to tak naprawdę dyskomfort Roscille związany z tak zwanym obowiązkiem małżeńskim. Z jednej strony napędzało to akcje, ale z drugiej jednocześnie ją hamowało. Jest to dla mnie zrozumiałe, jednak wystarczyłoby to opisać jeden raz.

Bohaterowie są bardzo dobrze napisani. Nie są płascy, a każdy ma swoje ciemne i jasne strony. Są osoby, które odbiera się jednoznacznie negatywnie, ale gdzieś pojawia się też jakiś przejaw drzemiącego w nich dobra.

Lady Makbet to dobra pozycja na jesienne wieczory. Mimo, iż zajęła mi o wiele więcej czasu niż się spodziewałam, była to dobra rozrywka. Nie powaliła mnie na kolana, ale każdy fan gotyckich powieści fantastycznych z pewnością będzie zadowolony.


Autor: Ava Reid
Tłumaczenie: Anna Kłosiewicz
Wydawca: Insignis
Premiera: 25 września 2024 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 392
Cena katalogowa: 54,99

Źródło obrazka wyróżniającego: okładka (kolaż). Recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Insignis.
Idź do oryginalnego materiału