Po ośmiu latach, na wielkie ekrany wreszcie powraca Smoczy Wojownik wraz z nową misją do wykonania. Powiem szczerze, iż po wybitnym sequelu Kota w Butach, miałem wysokie oczekiwania wobec DreamWorks. Czy studio im sprostało?
Kung Fu Panda 4 ukazuje dalsze losy Smoczego Wojownika. Główny bohater po pokonaniu wielu potężnych wrogów, nareszcie prowadzi przyjemne życie. Ma kochających go rodziców, wielu przyjaciół, a ludzie uważają protagonistę za wielkiego bohatera. Jednakże Po dostaje bardzo trudną dla niego misję: musi ustąpić z tytułu Smoczego Wojownika i zostać duchowym przywódcą Doliny Spokoju. Przy tym samym miałby poprzestać walk ze zbirami oraz znaleźć swego następcę, którego uczyłby swych mądrości i technik walki. Niestety, porządek rzeczy zakłóca Kameleona – przepotężna czarodziejką, mogąca zmieniać swój kształt ciała w dowolną istotę. Panda zostaje zmuszona wypędzić wielkie zło po raz ostatni. Pomaga mu w tym lisica Zhen – profesjonalna złodziejka oraz poszukiwana kryminalistka.
Filmy z serii Kung Fu Panda nigdy nie należały fabularnie do najwybitniejszych, jednakże były naprawdę nieźle napisane, potrafiły wywołać dużo emocji oraz wciągnąć widza od początku do końca. Niestety, żadnych z tych atutów nie znajdziemy w czwartej części. Najnowsza produkcja DreamWorks negatywnie zaskakuje swoją schematycznością, nudą i brakiem oryginalności oraz chemii między bohaterami. Podczas oglądania miałem wrażenie, jakby scenariusz był pisany na autopilocie, nie próbując w żaden sposób zaciekawić widza. Czuć w niektórych pomysłach duży potencjał, ale film w żaden sposób ich nie wykorzystuje. Problem ten widać szczególnie w postaciach. Kung Fu Panda 4 w ogóle nie wie jak prowadzić swoich bohaterów. Film wprowadza wiele nowych osobistości, ale prawie żadna z nich nie jest na tyle rozwinięta, by finalnie została z nami w pamięci po wyjściu z sali kinowej. choćby sam Po okazuje się być w tej części bardzo pustym, jednowymiarowym bohaterem.
Fabułę zdecydowanie uratowała sojuszniczka protagonisty – Zhen. Muszę przyznać, iż postać ta bardzo mi się spodobała, dlatego jeszcze bardziej boli, iż jej relacja z Po jest tak okropnie napisana. Ani razu nie poczułem, żeby dialogi między nimi jakoś ich ze sobą zbliżały czy były wypowiedziane ze szczerymi uczuciami. Jednak największy problem mam do czarnego charakteru. Kamoleona jest okropna! Tak słabego i nudnego antagonisty nie widziałem już dawno w jakimkolwiek filmie. Nie ma żadnej osobowości, jej motywacje są mdłe (jej celem jest zajęcie wszystkich miast i bycie złym, bo…. tak, i tyle), a sama walka pomiędzy nią a Smoczym Wojownikiem jest nieciekawa i trochę żenująca. W żaden sposób nie czujemy zagrożenia z jej strony czy tego, jak bardzo potężna jest.
Do tego szkoda, w jak okropny sposób tytuł marnuje antagonistów znanych z poprzednich części. Cały marketing opiera się praktycznie na ich powrocie, a ich czas ekranowy jest zaskakująco niewielki. Warto wspomnieć, iż przez prawie cały film nie pojawia się Wielka Piątka, a powód ich nieobecności to zwykłe, żenujące lenistwo scenopisarskie.
Kung Fu Panda 4 to jednak nie film z samymi wadami. Szata graficzna jest zachwycająca! Dużo tu dbałości o detale. Lokacje są śliczne i bogate w szczegóły, a design postaci jest świetny, zwłaszcza jeżeli chodzi o Kamoleonę. Jednak największą zaletą produkcji są sceny walki. W tym przypadku czwarta część dorównuje poprzednikom – prócz finałowej potyczki, otrzymujemy wysokiej jakości pojedynki, które mogą zachwycić widza swoją reżyserią, kreatywnością oraz choreografią. Na plus także ścieżka dźwiękowa. Hans Zimmer jak zawsze dostarcza rewelacyjne, rozkoszne dla ucha utwory.
Jeśli chodzi o polski dubbing, ciut rozczarowuje. Naprawdę miło usłyszeć znane głosy, ale niestety nie czułem u nich aż takiego zaangażowania w projekt, jak w przypadku poprzednich części. Zaryzykuję też stwierdzeniem, iż czasami dubbing brzmi wręcz sztucznie. Do tego niektóre żarty były nietrafnie przetłumaczone, tracąc humor wypowiedzi, ale nie było takich przypadków dużo, a większość żartów było udanych. choćby parę razy się zdarzyło trochę uśmiać.
Kung Fu Panda 4 to męczący, nudny, niekiedy irytujący, ale też śliczny powrót Smoczego Wojownika na duże ekrany. Potrafi niekiedy rozbawić widza, zachwycić bardzo dobrą oprawa audiowizualną, ale niestety wywala się kompletnie na warstwie fabularnej. Festiwal niewykorzystanych koncepcji, które zostają rzucone na drugi plan dla bezpłciowej antagonistki. Piękna wydmuszka DreamWorks, o której gwałtownie się zapomni.
Źródło obrazka głównego: materiały prasowe