„Ktoś z Wałbrzycha” Macieja Hnatiuka w Wałbrzyskiej Galerii Sztuki BWA

magazynszum.pl 4 godzin temu

Maciek Hnatiuk – ktoś lub Ktoś z Wałbrzycha

Maciej mocno identyfikował się z miejscem, gdzie się urodził i żył. Nie można o nim powiedzieć, iż często podróżował. Najwyraźniej lubił to miasto, które chętnie pokazywał swoim gościom. Wałbrzyszanie przyzwyczaili się do Jego obecności, ale też fragmentaryzowali jego dokonania, postrzegając go głównie jako fotografa dokumentującego wystawy, porcelanę, szkło, tworzącego kalendarze i wykonującego dużą ilość zleceń usługowych. Nie miał wystawy w Wałbrzychu, która pozwoliłaby dostrzec rozpiętość Jego zainteresowań w posługiwaniu się fotografią do celów artystycznych. Ta pośmiertna jest pierwszą, choć nie sposób pokazać wszystkiego, co ukazałoby całe Jego dzieło. Skromny człowiek, w ostatniej dekadzie zmagający się z chorobą, o której nie wszyscy wiedzieli, pracował każdego dnia. Wielu denerwowała jego niezależność wyrażająca się zarówno w formie wypowiedzi poglądów, jak również w sposobie życia. Na pogrzebie podeszła do mnie koleżanka, znająca Maćka ponad trzydzieści parę lat i zapytała, czy wiem dlaczego Maciek umarł. To pytanie, myślę, iż jest miarodajne dla ukazania stopnia zainteresowania Maćkiem, ale też Jego niechęci do informowania innych o zmaganiu się z chorobą. Tylko bliscy mu ludzie byli na bieżąco informowani o kolejnych terapiach trwających przez lata.

Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień
Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień

Pracownia Macieja na Piaskowej Górze mieściła się na ostatnim, 11 piętrze jednego z wieżowców. Pomieszczenie to nie było przeznaczone na pracownię twórców. W czasie, kiedy wzniesiono ten budynek, było prawdopodobnie jedną z suszarni. Po kilkunastu latach użytkowania go przez Maćka, pracownia o pierwotnej wielkości ok. 25 m kw. powiększyła się o jeszcze jedno pomieszczenie i osiągnęła wielkość ok. 60 metrów kw. Mieściła w sobie ogromną ilość sprzętu i materiałów fotograficznych, sprzętu ciemniowego, a później komputerowego łącznie z drukarkami. Był tam też sprzęt muzyczny z płytami winylowymi oraz telewizyjny, kuchnia z całym zapleczem, między innymi piekarnikiem do pizzy i trzema ekspresami do kawy. Sypialnia, z łóżkiem o wysokości i długości dostosowanej dla wysokiego mężczyzny, znajdowała się w rogu studia zorganizowanego w sposób pozwalający na szybkie zmiany tła i modyfikacje oświetlenia. Wszystko było obliczone i wystandaryzowane przez wielokrotne próby. Najdziwniejszym obiektem dla odwiedzających pracownię wydawała się wanna zlokalizowana obok łóżka. Początkowo służyła płukaniu kopii bromowych czy przygotowaniu modelek do fotografii (na przykład obłożonych mokrą „glinką”), później stała się bezcenna dla kąpieli Maćka, kiedy ból kręgosłupa przekraczał możliwości działania leków i plastrów. Kiedy wiały silne wiatry, w pracowni robiło się chwilami niebezpiecznie ze względu na wyraźne odchylenia od pionu tego budynku. Wówczas, podczas picia herbaty, filiżanki potrafiły zmieniać miejsce. W pracowni zgromadzone były tysiące fotografii w różnych formach. Najszlachetniejsze z nich to autorskie kopie bromowe, perfekcyjnie naświetlone w ciemni na wyszukanych papierach fotograficznych. Niezwykłość położenia tej pracowni, pozwoliła Maciejowi na kilkunastoletnią realizację cyklu fotografii przedstawiających szeroki widok na Wałbrzych, Szczawno Zdrój, zakończony na horyzoncie górą Chełmiec. Stanowią one wyodrębnioną część wystawy.

Maciek – mistrz aktu

Maciej kochał kobiety – forma ich ciała była najważniejszym źródłem Jego fascynacji i inspiracji do tworzenia aktów fotograficznych. Kilkuletnia praca z konkretnymi modelkami różni się w swej istocie od chwilowej fascynacji erotycznej, pożądania czy zwykłego pociągu do kobiet, który przecież nie jest twórczy z natury. W fotografiach Macieja nie są prezentowane twarze modelek, przez co są one pozbawione tożsamości. Maciek używał do inscenizowania planów fotograficznych specjalnie malowane przez siebie tła. Dotyczy to zarówno lat osiemdziesiątych jak i dziewięćdziesiątych, czyli czasu, w którym posługiwał się materiałami światłoczułymi i powiększenia kopiował pod powiększalnikiem lub stykowo. Niezwykłym cyklem fotografii były akty malowane manualnie pędzelkiem w ciemni, dzięki różnorodnych chemikaliów fotograficznych. Na naświetlonej pod powiększalnikiem kopii na papierze światłoczułym, w procesie jej wywoływania, ale przed jej utrwaleniem, dokonywał zmian obrazu tworząc unikatową jedną odbitkę. Zwyczaj malowania fotografii przetrwał długo i dotyczyło to także fotografii cyfrowej. Maciej malował dzięki wosków, na dużych powiększeniach wydruków cyfrowych naklejonych na twarde podłoża. Maciej używał materiałów Polaroida Type 55 o formacie 4 x 5 cala. Wykorzystywał firmową kasetę, do której wkładał materiał składający się z dwóch części – pozytywowej i negatywowej. Najczęściej wyrzucał rezultat pozytywowy, zajmując się negatywem o znakomitej ostrości, posiadającym charakterystyczną perforację, która mocno ingerowała w obraz i nie zawsze była przez niego używana. Dwa teksty o Macieju wydają się szczególnie ważne dla odbioru Jego aktów. Pierwszy, autorstwa Piotra Komorowskiego, do katalogu wystawy „Same w sobie” mającej miejsce w Jeleniej Górze w Galerii Korytarz. Drugi tekst, autorstwa Elżbiety Lubowicz, do katalogu wystawy w Katowicach, w Galerii Pustej. Te dwie indywidualne wystawy wydają mi się najbardziej reprezentatywne dla jego twórczości w obszarze aktu. Dodałbym do nich prezentację w Galerii Lichtbild w Wiesbaden w Niemczech, której nie można zaliczyć do wystaw indywidualnych, ale siła oddziaływania zestawu prac Macieja, potwierdzona zainteresowaniem środowiska niemieckich fotografów i kolekcjonerów fotografii, była ogromna. Doskonale pamiętam emocje towarzyszące percepcji tych prac. Nieprzypadkowo do Polski przyjechało większość tych artystów na plener „Moda nie do noszenia”, mający miejsce w Przesiece, a zorganizowany przez Dom Fotografii.

Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień
Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień

Maciek – fotograf portretowy

W pracowni było wydzielone miejsce pozwalające na szybkie decyzje dotyczące zmiany oświetlenia, pozwalające na portretowanie tych, którzy niekoniecznie przyszli w celem wykonania portretu. Robił portrety rodzinie i przyjaciołom w sposób naturalnie zainteresowany osobowością modeli. Jestem przekonany, iż w wielu domach na honorowych miejscach od lat znajdują się cudowne kopie wykonane w szlachetnych technikach fotograficznych, których nigdy nie pokazywał na wystawach, a stanowią istotną część dokumentacji rodzin mieszkańców Wałbrzycha. Panie w ciąży pozowały mu w różnych okresach jej zaawansowania. Przykładów tych fotografii nie brakuje na wystawie, co jest istotne ponieważ zwykle nie wykonywał kopii dla siebie. W wielkim pracownianym archiwum negatywów fotograficznych i zapisów cyfrowych, znajdują się niewykopane jeszcze złoża. Może zajmie się tym nowo powstające Muzeum Wałbrzyszan? W Maćka pracowni odbywały się sesje fotograficzne dla kandydatów na posłów, senatorów czy prezydentów miast. Zleceniodawcy billboardów chętnie współpracowali z fotografem, który eksponując oblicza wydobywał z nich to, co nieuchwytne, niewidoczne na co dzień.

Maciek – fotograf pejzażu

Mieszkając w otoczeniu gór, w sposób naturalny był nimi zainspirowany, ich obecnością i ich potencjałem artystycznym. Był laureatem Biennale Fotografii Górskiej, jego fotografie były bardzo cenione w środowisku. Są fascynujące i świadczą o Jego niezwykłej umiejętności dostrzegania tych fotogenicznych stanów światła padającego w górach na skały, wodę, roślinność i niebo, które w niepowtarzalny sposób oferują spotkanie z magią gór. Znakomite nietypowe pejzaże, powstały na terenie Museum Modern Art w niewielkim mieście Hünfeld w Niemczech. Maciek został zaproszony z grupą fotografów polskich przez Gerharda Bluma Kwiatkowskiego, założyciela tej nieistniejącej już instytucji. Przez ponad dwadzieścia lat uczestniczył w plenerach fotograficznych w Karkonoszach organizowanych przez Ewę Andrzejewską i Wojtka Zawadzkiego, z którymi był bardzo zaprzyjaźniony. Po ich śmierci w nich nie uczestniczył, mimo iż rokrocznie dostarczały mu nowych fotografii górskich. Szczególnym dokonaniem Maćka w dziedzinie fotografii pejzażowej, są widoki z okna pracowni na górę Chełmiec. Kiedy stoi się przed jego grobem, wystarczy się odwrócić, aby dostrzec jak bardzo zbliżył się, również po śmierci do tej góry i Szczawna Zdroju widocznego w każdym kadrze.

Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień

Maciek – fotograf reklamowy i zawodowy

Przyjmował różne zlecenia w kolejnych dekadach zmian w Polsce. To one sprawiły, iż mógł pojechać do Szwajcarii i kupić sobie aparat Mamiya z ogromną ilością dodatków w czasach, kiedy kupno tego aparatu nie było łatwe w Polsce. Był między innymi twórcą pierwszego zdjęcia, które pojawiło się na opakowaniu chleba chrupkiego. Jego znakomite fotografie szkła i porcelany to prace wykonywane dla muzeów i fabryk, które kiedyś istniały w Wałbrzychu i okolicy. Kilkuletnia kooperacja z Muzeum Gross-Rosen zaowocowała digitalizacją wszystkich mikrofilmów. Zbudował do tego celu specjalistyczny warsztat. Wykonywał reprodukcje prac artystów zarówno rzeźbiarzy jak i malarzy dla galerii, muzeów i samych artystów. Posiadał na użytek własny największe rozdzielczości tych reprodukcji, gdyż zleceniodawca najczęściej ich nie zamawiał ze względu na oszczędność. Realizował te prace dla galerii, muzeów oraz osób prywatnych, przez całe życie zawodowe. Negatywy i diapozytywy zgromadzone w ten sposób były w formacie małoobrazkowym, a następnie w formacie 6 cm x 7 cm oraz 4 x 5 cala. Po pojawieniu się fotografii cyfrowej, zapisy przechowywane były w formie twardych dysków zewnętrznych. Celem realizacji różnych wyzwań fotografowania, budował od podstaw małe studia fotograficzne. Tak było w wypadku biżuterii, która potrzebowała specjalnego oświetlenia i wielu ujęć fotografowanego obiektu. W ostatnich latach choroby, podejmował się także realizacji nietypowych zleceń. Reprodukował niewielkie prace plastyczne osoby tworzącej w ramach rehabilitacji, następnie powielał te prace w niskich nakładach oraz oprawiał w passe-partout. Tworzył albumy złożone z tych prac, opracowując w ten sposób kolekcję. Robił to między innymi dlatego, iż nie były to prace terminowe i mógł je wykonywać w dni, kiedy lepiej się czuł.

Widok wystawy Macieja Hnatiuka ”Ktoś z Wałbrzycha”, Wałbrzyska Galeria Sztuki BWA, fot. Oktawia Kubień

Maciek – twórca Domu Fotografii w Szczawnie Zdroju.

Dom Fotografii mieścił się w zabytkowym budynku Domu Zdrojowego w Szczawnie Zdroju, na poziomie przyziemia. Kiedy rozpoczął przedsięwzięcie, pomieszczenia te były bardzo zaniedbane. Wielkimi osiągnięciami Domu Fotografii były organizowane plenery, koncerty i wystawy. Dom fotografii zakończył swoje działanie po wypowiedzeniu umowy na dzierżawę przyziemia. Decydenci nie zauważyli kulturotwórczego oddziaływania tej placówki finansującej się z prywatnych pieniędzy. Dla Macieja było to trudne, gdyż dokonał tam wielu inwestycji. Wymienił tam między innymi całą podłogę, wyremontował toalety i wszystkie ściany, kupił dużo oświetlenia, ram wystawienniczych itp.… Do Macieja przyjeżdżali na warsztaty fotograficzne studenci szkół wyższych, takich jak Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu, czy Europejska Akademia Fotografii w Warszawie. Na plenery przyjeżdżali zaproszeni mistrzowie fotografii z całej Polski. To, co utrwalili na plenerach i zajęciach, powinno być przedmiotem szczególnego zainteresowania tego uzdrowiska, a przede wszystkim muzeum powstającego aktualnie w Wałbrzychu.

Maciek – kolekcjoner fotografii innych artystów

Kolekcja powstała w dwojaki sposób. Pierwszy, to wymiana własnych fotografii z innymi artystami, którym to zaproponował, a drugi to gromadzenie fotografii poplenerowych. Kolekcjonował fotografie, które robiły na nim duże wrażenie, a podstawowym kryterium wyboru był osobisty kontakt z twórcami. Będąc jedną z wielu osób, które wymieniły się z nim na fotografie, jestem gotowy udostępnić je celem zbudowania kolejnej wystawy pod tytułem „Maciej Hnatiuk z prywatnych kolekcji przyjaciół i znajomych”. jeżeli do tej grupy dołączą inni właściciele Jego fotografii czyli Ci , którzy zamówili swoje wizerunki albo kupili fotografie, to będzie rzadka okazja zobaczenia perfekcyjnych kopii na materiałach światłoczułych – takie kopie mógł zrobić tylko Maciej. Dlaczego to takie ważne?. Przygotowując wystawę, przeglądaliśmy ogromną ilość zniszczonych Jego prac, które powracały z wystaw zbiorowych i konkursów.

Eugeniusz Józefowski

Idź do oryginalnego materiału