Barbara Kowalewska: Oprócz tego, iż jest pani pracownikiem naukowym, profesorką w Instytucie Slawistyki PAN, pracuje pani także w jednej z poznańskich szkół. To rzadkie połączenie. Co jest motywacją do tej pracy? To misja?
Joanna Roszak: Moja pełna odpowiedź przypominałaby zestaw puzzli, z których ułożyłby się obraz. Jednym z nich jest misja. „Uczyć w szkole” niestety nie brzmi dumnie, przekonałam się w wielu sytuacjach, iż lepiej się do tego nie przyznawać. Bo jest się traktowaną albo jako ktoś, kto z założenia moralizuje, albo bieduje, albo ma wieczne wakacje. Od jakiegoś czasu, jeżeli zabieram głos na temat edukacji, to w odniesieniu do konkretnych klas, które aktualnie uczę, czyli zwykle z dziećmi i ich rodzicami, albo jako ktoś, komu bliska byłaby edukacja na rzecz pokoju, także wówczas, gdyby nie był praktykiem.
Ale żeby podsycać w sobie ten płomień misji, gromadzę historie o wspaniałych nauczycielach i nauczycielkach i przypominam je sobie szczególnie w dwa dni – na początek roku szkolnego oraz w Guru Purnima, czyli jogowy dzień nauczyciela. Myślę wtedy o różnych liniach, między innymi linii kobiet, moich nauczycielek. Długo miałam na biurku zdjęcie mojej babci z jej pierwszego dnia w szkole. Pamiętałam tym samym, iż przyszedł w jej życiu taki 1 września, gdy nie mogła wejść do klasy, bo wybuchła II wojna światowa.

fot. M. Zakrzewski
Skoro ja przez cały czas mogę, to idę. Obok tej matrylinearnej pamiętam o różnych innych ważnych liniach przekazu. W jodze nazywa się to „parampara” – od człowieka do człowieka. I mam jeszcze jedną cichą bohaterkę, o której ciepło myślę, od kiedy dwa lata temu poznałam historię Ruby Bridges, jednej z pierwszych czarnoskórych dziewczynek, które miały się uczyć w szkole z białymi dziećmi (mam nadzieję, iż niebawem zainteresuję jakieś wydawnictwo książką dla dzieci o niej).
Zachowało się takie zdjęcie: z dużego budynku wychodzi mała dziewczynka z białą kokardą we włosach, ubrana w rozkloszowaną sukienkę, w lakierkach i w białych skarpetkach, z teczką w dłoni. To Ruby Bridges pierwszego dnia szkoły. Otaczają ją strażnicy w garniturach i kapeluszach. Pierwszy dzień szkoły spędziła w gabinecie dyrektora. Nauczyciele odeszli z pracy, nie chcieli uczyć czarnoskórej dziewczynki. A rodzice zabrali swoje dzieci ze szkoły do domu. Przez wiele, wiele dni powtarzała się taka sytuacja: tłum kipiących nienawiścią dorosłych witał Ruby przed budynkiem szkoły. Hasła „Nie będziesz się uczyć z naszymi dziećmi”, „Two, four, six, eight, we don’t want to integrate” („Dwa, cztery, sześć, osiem, nie chcemy się integrować, wynoś się”) przerażają. Jedna z kobiet dzień w dzień przychodziła pod szkołę, pokazując Ruby trumienkę z lalką wyglądającą jak czarnoskóre dziecko. Ale nauczycielka z Bostonu przeprowadziła się do Nowego Orleanu i zgodziła się uczyć Ruby. Nazywała się Barbara Henry i stała się dla niej przewodniczką po świecie oraz chodzącym dowodem na to, iż nie wszystkich białych przepełnia nienawiść. Uczyła z takim zaangażowaniem, jakby miała przed sobą całą klasę. Dla Ruby Bridges stało się oczywiste, iż dobro nie ma nic wspólnego z kolorem skóry.
BK: Jacy badacze z obszaru pedagogiki, psychologii czy innych dziedzin są dla pani inspiracją w kontakcie z uczniami?
JR: Jon Kabat-Zinn, twórca programu Mindfulness-Based Stress Reduction, który opracował wiele praktycznych ćwiczeń uważności, pomagających rozwijać zdolność do akceptacji rzeczywistości i spokój wewnętrzny. Brené Brown, amerykańska badaczka zajmująca się badaniem odwagi, wrażliwości, autentyczności, wstydu i empatii. Kristin Neff, badaczka samowspółczucia. Thich Nhat Hanh – wietnamski mnich i nauczyciel medytacji, który uczył uważności przez pokój; w zeszłym roku medytowaliśmy wraz z nim z moimi klasami nad pustą kartką. Marshall Rosenberg, autor modelu komunikacji opartej na empatii, który łączy uważne słuchanie z jasnym wyrażaniem potrzeb.

fot. M. Zakrzewski
Daniel Goleman – popularyzator inteligencji emocjonalnej. Kotwicami są dla mnie zawsze koncepcje i teksty, które sprawdziłam na sobie. Edukacja jest dzieleniem się. Także inspiracjami i tym, co jest dla nas ważne.
W tym roku podczas wielu lekcji wychowawczych planuję nawiązać do „Biegnącej z wilkami”. Clarissa Pinkola Estés, autorka tej książki, poetka, psychoanalityczka jungowska i badaczka tradycji ustnych, przez lata pracowała z osobami zmagającymi się z traumą, wykorzystując opowieści i baśnie jako narzędzia terapeutyczne i transformacyjne. Przywraca ona znaczenie opowieści jako źródła mądrości, zachęca do krytycznego myślenia o kulturze, stereotypach i edukacji, inspiruje do budowania odwagi i autentyczności. Oczywiście książka jest przeznaczona dla dorosłych, ale jej przesłanie i sposób wykorzystania baśni można adaptować dla młodszych. W duchu edukacji krytycznej chodzi o to, by uczyć dzieci zadawania pytań, krytycznego odczytywania rzeczywistości i odzyskiwania własnego głosu. Estés interesuje się archetypem dzikiej kobiety, to znaczy takiej, która zna moc swojej intuicji. Pomoże też odkrywać „dziką stronę” dziecka. Inspiruje, by zapraszać dzieci do tworzenia własnych opowieści, rysowania „dzikich bohaterów”, wymyślania alternatywnych zakończeń baśni.
BK: Wśród pani zainteresowań naukowych jest pedagogika krytyczna. Co się określa tym terminem, jaka jest jej historia, jej twórcy i cele?
JR: Brazylijski nauczyciel Paulo Freire zauważył, iż najczęściej traktuje się uczennice i uczniów jak konto bankowe, na które nauczyciel czy nauczycielka, jako ten/ta, który/która wie i ma, dokonuje transferu własnej wiedzy. W artykule „«Bankowa» koncepcja edukacji jako narzędzie opresji” z wyzwalającą edukacją Freire zrównywał akty poznania. Podkreślał, że: „Edukacja jest aktem miłości i dlatego też aktem odwagi”.

fot. M. Zakrzewski
Mam przed oczami zdjęcie jednej z polskich ulic, z napisem „szokła”. Ten anagram – wynik niedopatrzenia malarza – zdaje się lepiej przystawać do rzeczywistości niż napis pozbawiony błędu. Polska edukacja stoi na głowie. Freire powiedziałby: róbcie rewolucję, a choćby re-love-lucję. Istotę edukacji propokojowej, a jej elementem jest edukacja krytyczna, oddają Ian Harris i John Synott, zauważając, iż zachęca ona do: pozbawionego przemocy zarządzania konfliktem, krytycznej analizy sytuacji, przeciwstawiania się dyskryminacji (m.in. motywowanej rasizmem, seksizmem, nietolerancją religijną, lookizmem, ageizmem), skłania do nielegitymizowania niesprawiedliwości i nierówności.
Wskazani badacze opisali ją jako serię wysiłków nauczycielskich, które rozbudzają w ludziach pragnienie pokoju.
BK: Jak ową pedagogikę krytyczną można realizować w praktyce? I jak pani stara się to czynić?
JR: Widzę siłę kręgu i lubię w nim siadać, choć to trudne, gdy co 45 minut zmienia się salę. Ale krąg to moc równości i wspólnoty, każdy widzi wszystkich i sam jest widziany. Symbolicznie znika hierarchia, nauczycielka nie stoi „nad” uczniami i uczennicami, tylko „z nimi”. Krąg sprzyja poczuciu, iż lekcja to wspólne doświadczenie, a nie jednostronny wykład, niweluje rozproszenie, bo każdy jest w centrum uwagi, symbolizuje wspólnotę, dialog, jak przy ognisku podczas rad plemiennych.
Jak jeszcze realizować można pedagogikę krytyczną? Rozmawiając, nazywając, słuchając, podważając opinie. Czytając poezję, pracując na bajkach filozoficznych. Wielu młodych ludzi znajduje w nich wzmocnienie. Jedna z moich uczennic napisała mi kiedyś na koniec roku, iż najbardziej dziękuje mi za opowieść o dwóch dzbanach. Może nasi Czytelnicy ją znają. Nosiwoda miał dwa dzbany, jeden piękny, bez skazy, drugi pęknięty. Gdy zakładał je na drąg na ramionach, ten drugi donosił tylko połowę wody. Czuł się przez to niewystarczający i gdy miał okazję, nosiwodę za to przeprosił. Ten wskazał na piękne kwiaty i zioła na stole. Miał je dzięki wodzie, która sączyła się na drogę, którą codziennie przemierzali.
BK: Na ile dzieci i młodzież czują się bezradni i przygnębieni w realiach szkoły, na ile chcą do szkoły uczęszczać? Czy mają jakieś nadzieje, oczekiwania wobec tej instytucji, próbują o tym rozmawiać?
JR: Widzę, iż są szkołą rozczarowani i rozczarowane. Ale często idzie z tym w parze rozczarowanie uczących – istnieje pewna granica, za którą trudno już znosić brak rudymentarnej kultury, przekleństwa w korytarzu, bójki, permanentny hałas między lekcjami.

fot. M. Zakrzewski
Gdy uczyłam w szkole artystycznej, czyli w innym świecie, i bliskim skórze, w klasie wychowawczej przed maturą było nas dziewięcioro i żywo pamiętam rozmowę, podczas której spytałam, czy młodzież czuje się przygotowana do dorosłego życia.
M. odpowiedział bez zastanowienia i jakże trafnie: „A czy nasi rodzice są przygotowani do dorosłego życia”? Nie da się być przygotowanym na tyle życiowych sytuacji. Wszyscy się kiedyś rozsypujemy i – oby – składamy. Mamy jako dorośli więcej narzędzi, ale może i po latach używania część z nich już się stępiła.
BK: O edukacji mówi się dużo, dużo publikuje, a okazuje się, iż w Polsce jest ona niewydolna. Pojedynczy nauczyciele, pedagodzy i dyrektorzy szkół próbują wytrwać w systemie, który doświadcza wciąż zachwiania stabilności, starają się wdrażać jakieś nowe metody, ale generalnie jest źle, piszą o tym i mówią eksperci. Co pani zdaniem musi się wydarzyć, żeby na masową skalę rozpoczęto stosowanie w praktyce tego, co odkryła na temat skutecznej edukacji nauka?
JR: Po tylu latach pracy w edukacji i tylu zmianach przestałam wierzyć, iż doczekam potrzebnej zmiany. Polskiej edukacji potrzeba zarządzania sercem i głową, szacunku, jako uczący jesteśmy zniesmaczeni dezinformacją, brakiem szacunku, chaosem, niedofinansowaniem. Ponieważ nie możemy liczyć na spokój spływający na szkołę z góry, szkoły radzą sobie same. Czasem szkoły, a czasem, jak pani mówi, pojedyncze nauczycielki i samotni nauczyciele. Nieuniknione są tu fiaska, jak to w modelu „zrób to sam”, bo o takim mówimy. Zdarzą się nam zdeformowane budowle, które trzeba rozebrać i tygodniami stawiać na nowo.

fot. M. Zakrzewski
Wiele osób pracuje w tym zawodzie, mierząc się z mobbingiem, z wypaleniem, niedofinansowaniem. Trudno pewnie wtedy być tym najjaśniejszym bohaterem z opowieści o trzech murarzach. Pierwszy z nich zapytany, czym się zajmuje, odpowiedział, iż zarabia na chleb, drugi – iż stawia kamień na kamieniu, trzeci, iż buduje wspaniałą katedrę. Jak być nauczycielem z poczuciem wielkości wspólnej pracy z uczniami, jak być nauczycielem, który odpowie: „buduję coś wielkiego i pięknego”?
Gdy w sierpniu 2023 w ramach International Visitor Leadership Program odwiedziłam szkołę podstawową Bolton Academy w Atlancie, jej dyrektorka powiedziała, iż dba o nauczycielki i nauczycieli, bo wierzy w powiedzenie, iż głodny nauczyciel zje choćby dziecko. Więc nie daje im być głodnymi i na co dzień docenia ich pracę. Stworzyła pokój dobrostanu dla nauczycielek i nauczycieli, w którym mogą się wyciszyć. Teacher Lives Matter – chciałoby się powiedzieć. Na początek roku cała społeczność szkoły spotyka się tam na dziedzińcu. Dzieci stoją w środku. Wokół nich krąg tworzą dziadkowie, by zobrazować, jak ceni się tu ich mądrość. Następne kręgi tworzą rodzice i nauczyciele. Jak w wielu szkołach podstawowych w Atlancie, zajęcia zaczynają się tu codziennie od 45-minutowego kręgu i bloku zagadnień społeczno-emocjonalnych (S.E.L.). Tak wygląda szkoła, w której chce się uczyć i uczyć się.
Natomiast w Maynard Jackson High nauczycielka matematyki zaczyna wszystkie lekcje 10 minutami jogi. Uczniowie i uczennice mogą skorzystać z wyciszającego pokoju. Co rok wystawiają musical. A tutejsza urzędniczka z Rady Edukacji, w której to radzie pracują głównie byli nauczyciele i byłe nauczycielki, mówi, iż w Atlancie starają się prowadzić szkoły bezpieczne i odważne. BEZPIECZNE I ODWAŻNE – to powinno być hasło każdej szkoły niezależnie od strony oceanu.



Joanna Roszak – poetka (m.in. „Tego dnia”, „Przyszli niedokonani”, „Ploso”, „Om”), profesorka w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. W ubiegłym roku wydała książki: „Krall. Tkanie” oraz „Poezja w odcinkach. Wiersze w czasach Netflixa”. Wcześniej opublikowała m.in. monografie: „Miejsce i imię. Poeci niemieckojęzyczni żydowskiego pochodzenia” (2014), „Słyszysz synagoga. Wychodząc spod poznańskiej synagogi przy Wronieckiej” (2015) oraz „Żuraw z origami. Opowieść o Józefie Rotblacie” (2019). W 2021 roku otrzymała Nagrodę im. Romana Czerneckiego za teksty poświęcone edukacji, w 2024 roku – Brązowy Krzyż Zasługi, a w 2025 – Nagrodę Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie twórczości artystycznej. Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata.