We wtorek 15 kwietnia w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga ruszył proces, w którym Katarzyna Cichopek pozwała Paulinę Smaszcz za naruszenie dóbr osobistych. Zaledwie dzień wcześniej otrzymaliśmy list od anonimowego nadawcy, w którym znalazło się oświadczenie ITI Neovision (obecnie Canal+ Polska) o rozwiązaniu umowy z Pauliną Smaszcz, do którego doszło w 2018 roku. Jak wiadomo, dziennikarka współpracowała z firmą przez ponad dwa lata i wykonywała obowiązki na stanowisku rzeczniczki prasowej/dyrektorki ds. PR-u i komunikacji zewnętrznej. Z opublikowanego dokumentu, którego autentyczności nie jesteśmy w stanie potwierdzić, wynika, iż Smaszcz nie rozstała się z Canal+ w dobrych stosunkach. Jak czytamy w oświadczeniu, przyczynami rozwiązania umowy miały być "ciężkie naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych", których rzekomo dopuściła się dziennikarka i które szczegółowo w wyżej wspomnianym dokumencie zostały opisane. Dlaczego ktoś po tylu latach zdecydował się na wysłanie takiego pisma? I przede wszystkim - kto to zrobił?
REKLAMA
Zobacz wideo Kurzajewski pozwał Smaszcz. W sądzie doszło do sceny
Paulina Smaszcz rozliczona w ośmiu podpunktach. W tle rażące naruszenia
W dokumencie przytoczono konkretne sytuacje, które miały przyczynić się do rozwiązania umowy. Każdy z podpunktów został szczegółowo opisany. Zawarto w nich konkretne daty i miejsca, w których dziennikarka miała dopuścić się rzekomych naruszeń. Postanowiliśmy jednak ich nie publikować. Na tym właśnie zależy osobie, który wysłała niedostępne dla nikogo dokumenty i które z pewnością wpłynęłyby na wizerunek gwiazdy. Skontaktowaliśmy się z Pauliną Smaszcz. Co nam powiedziała?
Paulina Smaszcz przysłała nam kolejny dokument
Dziennikarka w odpowiedzi na przesłane pismo odesłała dokument, z którego wynika, iż stosunek pracy ustał na mocy porozumienia stron. Smaszcz dodała również skan z referencjami od byłego pracodawcy, w którym uwzględniono wszystkie przyznane jej nagrody m.in. za prace przy popularnym serialu "Belfer" z 2017 roku. Komentarza udzielił nam również pełnomocnik Smaszcz, Filip Dopierała. "O autentyczność dokumentu należy zapytać wystawcę. Na pewno pani Paulina Smaszcz rozstała się z Canal Plus w sposób ugodowy, tak więc wskazywane tam zarzuty nie stanowią podstawy zakończenia współpracy".
Skontaktowaliśmy się także z przedstawicielami Canal+. "Zakończyliśmy współpracę z Panią Pauliną Smaszcz w 2018 roku. Szczegóły dotyczące zatrudnienia oraz zakończenia współpracy są objęte klauzulą poufności" - przekazano nam w wiadomości.
Paulina Smaszcz lata temu podjęła kroki prawne przeciwko byłemu pracodawcy
Dwa miesiące po odejściu, Smaszcz udzieliła głośnego wywiadu dla "Vivy!", w którym mocno krytykowała byłego pracodawcę. "Mój pracodawca pokazał mi, iż jak zaczyna się problem zdrowotny to ja, moja praca, osiągnięcia, nagrody, nadgodziny, przepracowane weekendy, święta, urlopy kompletnie się nie liczą. Mimo iż miałam najlepsze wyniki, byłam najwyżej ocenianym dyrektorem, menagerem, który z zespołem dostawał najwięcej nagród - przez 23 lata PR Canal + nie dostał tyle nagród za działania public relations, co przez trzy lata mojej kadencji - mimo tego, wszyscy mają cię w d***e" - mówiła oburzona.
W późniejszym czasie Smaszcz podjęła kroki prawne przeciwko spółce ITI Neovision. "Między stronami jest ewidentny spór. Kwestionujemy przyczyny i sposób rozwiązania umowy o pracę z panią Pauliną Smaszcz-Kurzajewską. Uważamy, iż jest to oczywisty odwet za kwestie niemerytoryczne, które nie miały żadnego związku z wykonywaniem przez nią obowiązków pracowniczych. Powody rozwiązania umowy zupełnie nie były związane z oceną jej pracy" - tłumaczył wówczas jej prawnik, mecenas Waldemar Gujski. Innego zdania było ITI Neovision. "Umowa pani Pauliny Smaszcz-Kurzajewskiej została rozwiązana przez pracodawcę z jego inicjatywy. Firma miała ku temu bardzo ważne i uzasadnione powody. Podkreślamy, iż ani stan zdrowia pani Pauliny, ani nieobecności w pracy wynikające z jej złego stanu zdrowia, wbrew sugestiom, nie miały żadnego wpływu na decyzję o zakończeniu naszej współpracy" - tłumaczyła Edyta Sadowska, która pełniła wtedy funkcję wiceprezeski zarządu ds. programowych nc+. Pozostaje zatem pytanie, które prawdopodobnie zadaje sobie teraz każdy z was. Kto chciał, by cała sprawa wróciła na tapet po tylu latach?