Drogi Dzienniku,
W podwórzu naszego pięciopiętrowego bloku na Praskiej, w cichej dzielnicy Warszawy, wszyscy znali Babcię Alinę Piotrowską. Niska, chuda, z siwymi włosami splecionymi w sztywny kok, chodziła po podwórzu laską, ale tak zgrabnie, iż młodzież nie nadążała za jej krokami.
Alina mieszkała w tym budynku od chwili, gdy wzniesiono go w latach sześćdziesiątych. Znała każdego lokatora, a oni szanowali ją nie tyle za wiek, co za cięty język i nieugiętą wolę. Gdy ktoś z sąsiadów miał kłopot, Babcia Ala (tak ją wołało otoczenie) była pierwsza, by pomóc, a gdy ktoś łamał porządek, od razu dała mu lekcję.
Pewnego dnia do naszego podwórka wprowadzili się nowi młode małżeństwo z nastoletnim synem. Chłopak, Patryk, gwałtownie znalazł kompanię podobnych urwisów i podwórko zamieniło się w prawdziwy chaos: połamane żarówki w klatce, niecenzuralne napisy na murach, a raz aż wybito okno w piwnicy, gdzie babcia hodowała koty i karmiła ich podopiecznych.
Patryk nie był zwykłym chamem, ale czajnikiem z popętaną wyobraźnią. Raz napinał żyłkę między drzewami, by rowerzyści się przewracali, innym razem wkładał do piaskownicy niespodzianki od sąsiednich psów. Rodzice wzdychali: To przejściowy wiek, ale Babcia Ala nie przyjmowała takiej wymówki.
Hej, Patryku! zawołała go pewnego ranka, kiedy próbował przywiązać petardę do ławki. Podejdź do mnie.
Co chcesz? burknął nastolatek, ale podszedł.
Jesteś mądrym chłopcem?
No Patryk zmarszczył brwi.
Bo widzę, iż twoje wybryki są dziecinne. Mądry nie postępuje tak.
Daj spokój!
Nie odpuszczę. Bo jeżeli nie ja, to kto ci powie prawdę?
Patryk skrzywił się, ale petardę schował.
Następnego dnia babcia Ała przyłapała go na nowym wyczynie malował sprayem niecenzuralne słowo na ścianie garażu.
Och, och, powiedziała, podchodząc. Mamy tu artystę.
I co? uśmiechnął się Patryk zuchwale. Ładnie, co nie?
Ładnie, przytaknęła babcia, ale właściciel garażu, pan Kamil, zaraz wróci z pracy. jeżeli cię złapie
Mam to! przerwał Patryk.
Dobrze, westchnęła Ała. Pamiętaj: jeżeli pan Kamil cię nie ukarze, to ja.
Patryk zaał się, ale puszkę z farbą odłożył.
Wieczorem pan Kamil, czerwony ze złości, biegł po podwórzu, machając pasem.
Kto to zrobił?!
Patryk schował się za rogiem, ale babcia Ała stała już obok.
Co, artysto? Biegniesz czy przyznasz się?
On mnie zabije!
Myślałeś, iż malowanie to przelewki bez konsekwencji?
W końcu Patryk musiał wyczyścić garaż pod czujnym okiem pana Kamila i babci Ały.
Widzisz, powiedziała, kiedy praca była skończona. Garaż jest czysty, a ty żywy. Mogło być gorzej.
Niech pan… mamrotał Patryk, ale w jego głosie brakowało dawnej zuchwałości.
Czas mijał. Patryk przez cały czas robił figle, ale nie tak desperacko. Pewnego dnia babcia Ała zobaczyła, jak pędzi po podwórzu z małymi dziećmi.
Znowu po swoje? zapytała surowo.
Bo one same wchodzą w moje sprawy!
Jesteś starszy. Powinieneś być mądrzejszy.
No i co mam z nimi zrobić?
Nie ganij ich, ale naucz czegoś.
Patryk spojrzał na nią zdziwiony.
Co?
Może pokażesz im, jak grać w piłkę? Albo w Batalion?
Są za małe!
Spróbuj.
Patryk niechętnie wziął piłkę z domu. Po pół godziny podwórko wypełniło się śmiechem uczył maluchy strzelać karny.
Od tego czasu Patryk stał się innym. Nie świętym, ale już nie tym małym diabelkiem, przed którym wszyscy się chowali. Kiedy babcia Ała złamała rękę, to właśnie on nosił jej torby z marketu.
Co, Patryku, nagle zmiękł? zadrwiła.
Bo chcę, żebyście nie kłócili się, mruknął.
Wszyscy na podwórzu wiedzieli, iż babcia Ała potrafi być surowa, ale sprawiedliwa, i dlatego wszyscy jej słuchali.
Bo jeżeli nie ona, to kto?
Lato minęło. Patryk już nie pędził za dziećmi teraz to one biegły za nim, nazywając starszym. Pokazywał im, jak wbić gwóźdź, naprawić rower i choćby założył na podwórzu tajne stowarzyszenie z hasłem: Prawdziwy mężczyzna nie hulaj dusze chroni słabszych!.
Pewnego popołudnia babcia Ała, siedząc na ławce, obserwowała, jak Patryk rozerwał bójkę dwóch chłopców.
Janek jest słaby! krzyknął jeden. Bij go!
Bez pięści, powiedział Patryk, stając się żywą przeszkodą. Rozwiążmy to jak dorośli.
Babcia uśmiechnęła się.
No co, Patryku, zawołała po walce. Teraz już prawie bohaterem jesteś?
Nie, babciu, zarumienił się. To tylko.. one takie głupie maluchy.
Już jesteś dorosły.
Patryk zamyślił się.
Babciu, po co tak się ze mną rozprawiasz? Byłem przecież niegrzeczny.
Bo w tobie dostrzegłam człowieka.
A inni nie dostrzegli?
Dla innych było łatwiej krzyknąć. Ja zmrużyła oczy. W młodości sama byłam taka.
Patryk rozszerzył oczy.
Naprawdę?
Tak. Tylko gorzej. choćby do policji mnie wołano.
I co z tego?
Pewnego starszego pana powiedziano: Jesteś mądra, po co głupie robisz?. To mnie skłoniło do przemyśleń.
Patryk roześmiał się.
No i co, mam się teraz rozmyślać?
Już rozmyślasz. Widzę to.
Zniżył wzrok.
A co, jeżeli znowu się pomylę?
Nie pomyl się. A jeżeli pomylisz napraw.
Od tej chwili Patryk stał się człowiekiem podwórka. Pomagał seniorom, naprawiał huśtawki i przekonał kolegów, by nie śmiecili. Gdy babcia Ała ponownie zachorowała, codziennie ją odwiedzał, przynosząc leki i nowinki ze świata.
Patryku, zupełnie mnie rozpieszczasz, warczała, ale oczy jej śmiały się.
To ja was wychowuję, odpowiedział.
Pewnego dnia na podwórzu pojawił się nowy chłopiec taki sam hulający, jakim Patryk był dwa lata temu.
Hej, chłopcze! przywitał go Patryk. Podejdź tutaj…
Babcia Ała, siedząc na ławce, uśmiechnęła się po cichu.
Kto, jeżeli nie ja?














