KRZYSZTOF DUDA & PRZEMYSŁAW RUDŹ „Musica Eclectica” • Fundacja DCU, LP & CD ⸜ RECENZJA

highfidelitynews.pl 2 tygodni temu

W lipcu tego roku, po cichu, bez fanfar, ukazał się najnowszy album Krzysztofa Dudy i Przemysława Rudzia, zatytułowany „Musica Eclectica”.

W jej zapowiedzi pisałem, iż została wydana przez wytwórnię Soliton, ale – jak się okazuje – z rozpędu; więcej → TUTAJ. Płyta ta jest, jak się wydaje, tzw. self publishing i jest sygnowana przez fundację DCU, mającą na celu działanie na rzecz dzieci i ich edukacji. Jej strona internetowa mówi:

W grudniu 2020 podjęliśmy decyzję o sformalizowaniu naszych działań i nadaniu im charakteru formalnego – powołaliśmy Fundację DCU. Oficjalnie działamy od 21 lutego 2021 r.
Naszą misją jest wspieranie tych obszarów, w których pomoc przynosi realny, wymierny i długookresowy skutek. Rozpiętość naszych działań sprowadza się do wspólnego mianownika – pomocy dzieciom, szczególnie w procesie szeroko pojętej edukacji. Dlatego działania nasze można podzielić na trzy główne grupy: pomoc dla Afryki, wsparcie dla szkół oraz działania dla hospicjum dziecięcego. Od początku naszych działań jesteśmy skupieni na projektach związanym z Afryką.
⸜ → MYDCU.eu, dostęp: 9.10.2024.

Na płycie tej połączono dźwięk instrumentów analogowych i cyfrowych. Jej cechą szczególną jest brzmienie naturalnych organów kościelnych, na których gra KRZYSZTOF DUDA, kontrapunktujących syntezatory – ponownie Krzysztof oraz PRZEMYSŁAW RUDŹ. Płyta ukazała się na winylu i na CD.

Dodajmy, iż krążek ukazał się w ramach obchodów XX-lecia „High Fidelity”, stąd nasze logo na tylnej stronie okładki.

» Artykuł EL-MUZYKA W CZASACH ZARAZY → TUTAJ

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia „High Fidelity”

KRZYSZTOF DUDA & PRZEMYSŁAW RUDŹ „Musica Eclectica”

Wydawca: self publishing

Format: LP, CD
Premiera: 17 lipca 2024
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 8-9/10

www.PRZEMYSLAWRUDZ.com
Muzycy

Obydwu muzyków gościliśmy na naszych łamach wielokrotnie, przypomnijmy więc tylko najważniejsze informacje.

Krzysztof Duda, jest polskim organistą, kompozytorem, producentem muzycznym i muzykiem estradowym, mieszkającym w Gdyni. Wikipedia donosi, iż wykształcenie muzyczne uzyskał w szkole muzycznej pod kierunkiem Haliny Grejży, grę na organach doskonalił u Stanisława Kwiatkowskiego, równocześnie kończąc studia na Politechnice Gdańskiej. Zweryfikowany jako muzyk estradowy i instruktor muzyczny kat. I.

W latach 1970 i 1971 był organistą katedry oliwskiej i wykonawcą recitali dla zwiedzających tę katedrę. Z brzmieniem organów piszczałkowych zetknął się jednak wcześniej, bo jeszcze pod koniec lat 60. i na początku kolejnej dekady dawał w katedrze oliwskiej w Gdańsku regularne recitale. W 1971 roku zagrał pierwsze dźwięki na prototypie polskich organów elektronicznych B-2 i od tamtej pory te dwie dziedziny muzyki przeplatają się u niego. W 1980 roku zarejestrował swoje pierwsze nagrania.

⸜ Krzysztof Duda i Przemysław Rudź z płytą „Musica Eclectica” w studiu Przemka | fot. Facebook

Przemysław Mieszko Rudź jest z pochodzenia elblążaninem, choć dzisiaj mieszka w Gdańsku. Jest kompozytorem i wykonawcą muzyki elektronicznej, inżynierem dźwięku i producentem muzycznym. istotną częścią jego działalności jest popularyzacja astronomii. Jak czytamy, w swojej twórczości artystycznej nawiązuje do dokonań słynnej szkoły berlińskiej (m.in. Tangerine Dream, Klaus Schulze i wielu innych), wzbogacając ją elementami harmonii rocka progresywnego. Debiutował w 2009 roku w audycji Studio el-muzyki redaktora Jerzego Kordowicza; więcej → TUTAJ.

Nagranie

Nagranie płyty zostało dokonane w dwóch miejscach – w Gdyni i Gdańsku. Krzysztof Duda zagrał na organach piszczałkowych, organach Hammonda SKX Pro, na Moogu Rogue oraz Numa Studiologic; trzy pierwsze są instrumentami analogowymi. Z kolei Przemek Rudź wykorzystał w nagraniach syntezatory: Korg Wavestate, Korg Opsix, Korg Kronos, Roland Fantom 7, Roland JD-XA, Modal Argon 8, Modal Cobalt 8, jak również syntezatory wirtualne: Arturia (Minimoog, Moog Modular, Synclavier) oraz Kontakt 5.

Ścieżki były rejestrowane w stacji DAW Cubase 11 Pro z kartą dźwiękową PreSonus StudioLive 16R. Odsłuch podczas miksu i masteringu dawały kolumny Adam A7X. Master zapisano w postaci plików WAV 24 bity, 44,1 kHz, z którego wycięto następnie lakier na LP i przygotowano master dla płyty CD.

Zapytamy przeze mnie Przemek mówi:

Wykorzystałem częściowo motywy, które wygrzebałem z szuflady, a które idealnie pasowały do koncepcji połączenia klasycznej elektroniki z muzyką organową. Stąd też pojawił się tytuł płyty Musica Eclectica, który wskazuje na połączenie stylów i dwóch wrażliwości. Krzyśkowy kontrapunkt i organowe pasaże tworzą preludia, interludia i postludia do elektronicznych sekwencji i innych struktur dźwiękowych.

Płyta jest sygnowana nazwiskami obydwu muzyków, ale warto wiedzieć, iż to kompozycje Przemka Rudzia i jego aranże.

Wydanie

Materiał ukazał się w dwóch formach – na płycie LP oraz CD. Ta pierwsza otrzymała podwójną obwolutę, z kolei CD jest prostym digipackiem. Za oprawę graficzną odpowiada DAMIAN BYDLIŃSKI. D recenzji mieliśy obydwie wersje, jak również test Press płyty winylowej.

Dźwięk

Połączenie brzmienia organów oraz syntezatorów nie jest pomysłem nowym. W ogóle, organy w połączeniu z innym instrumentarium, to motyw, po który muzycy co jakiś czas sięgają i to bez względu na to, jak określimy rodzaj muzyki przez nich uprawianej. To, iż jest to zjawisko powtarzające się nie znaczy jednak, iż jest „samograjem”. Jak się wydaje, to dość trudny zabieg, ponieważ wymaga prawdziwego rozumienia możliwości i ograniczeń piszczałkowego instrumentu, nagrywanego niemal zawsze w dużej przestrzeni. Ale jest przecież tak, iż Krzysztof Duda, grający na albumie Musica Eclectica właśnie na tym instrumencie, wspomagający się jedynie innymi instrumentami, ma ogromne doświadczenie w tej dziedzinie. I to słychać.

Kręgosłupem płyty są instrumenty syntezatorowe Przemka Rudzia. To one budują rytm, dosłownie i w przenośni, to one określają koloryt nagrań. Co jakiś czas słyszymy jednak także i same organy, jak w połowie otwierającego album ˻ 1 ˺ Prelude, który to utwór kończy się charakterystycznym „zamknięciem”, znanym, chociażby z twórczości Bacha (numerację utworów podaję za opisem z płyty LP, który jest odbiciem numeracji z płyty CD; mamy więc 1, 2, 3 itd., a nie A-1, A-2, i A-3, ponieważ stronę B otwiera utwór 4).

⸜ Oprawę graficzną przygotował Damian Bydliński

˻ 2 ˺ Pilgrim’s Way rozpoczyna się od niemal sielankowych, niuejdżowych dźwięków Przemka. Pod spodem jest solidne brzmienie syntezatora, które przypisałbym Krzysztofowi, a całość robi duże wrażenie. Zaraz potem wchodzi bas o sporej energii. Nie jest on jakoś szczególnie niski, ale właśnie przez swoją intensywność nadaje całości masy.

To jest, tak w ogóle, dźwięk bardzo ładnie opanowany. Czyli bez jaskrawości, bez „falowania”, bez – wreszcie – nierównomierności. Dynamika nie jest jakaś szczególnie wyjątkowa, ale też – jak sądzę – chodziło o „posklejanie” wszystkiego w całość. A to, jak już mówiłem wspaniale się udało. Także i tutaj, w tym utworze, z organami Hammonda. Muzyka dzięki temu płynie leniwie – mówię o tym utworze – ale jest też ciekawa, bo nie zamyka się w jednej barwie i fakturze.

Od organów rozpoczynamy również ˻ 3 ˺ tytułowy utwór Musica Eclectica Part I. Brzmienie nabiera w nim masy i wypełnia się. Wcześniej tego nie brakowało, to były przecież inne dźwięki, ale teraz słychać, co do równania wnoszą organy. To potężny instrument, co zostało wyeksponowane, ale nie przesadzone. Tym bardziej, iż zaraz, za chwilę, do miksu dodane zostają dźwięki syntezatorów, także w niskich rejestrach. I właśnie przez takie połączenia jest to spójne brzmienie, a nie album syntezatorowy z doklejonymi organami. To czujna produkcja i przemyślany dobór brzmień.

⸜ Na okładce znalazło sięlogo XX-lecia naszego magazynu

Album, jako całość, ma nisko ustawiony balans tonalny, co naprawdę bardzo dobrze brzmi. To dźwięk bez jasnej góry, choć też wcale nie zamknięty. Wysokie dźwięki syntezatorów są solidne i mocne. A jednak jest tak, iż trudno by było o nim powiedzieć „jasny”. I to jest coś, co charakteryzuje kolejną „fazę” realizacji dźwięku, wyczuwalną w nagraniach od kilku lat, a turbodoładowaną przez pandemię covidową. Chodzi o wygładzenie przekazu, jego uspokojenie jeżeli chodzi o wyższą średnicę. Mnie ten kierunek bardzo odpowiada, byleby nie był przesadzony. Na recenzowanej płycie to jest dobrane „w punkt”.

Być może dlatego organy pokazane są w pewnej odległości. To nie jest brzmienie „na twarz”, a ze sporym pogłosem. Kiedy otwierają, na przykład, ˻ 4 ˺ After The Battle, nadają całości głębi i oddechu, a o to chyba w tym utworze chodzi. Jest w nim jakaś tajemnica, bo nie wiemy przecież, czy patrzymy na pobojowisko z punktu widzenia wygranych czy przegranych. jeżeli miałbym jednak jakoś to zinterpretować, to ani z jednego, ani z drugiego. Jesteśmy raczej zewnętrznymi obserwatorami, do których dochodzi groza sytuacji i którzy płaczą nad obydwoma stronami konfliktu.

To nisko ustawiony barwowo utwór, bardzo przestrzenny i z „oddechem”, co podkreślają dźwięki na długim pogłosie, wchodzące powoli i bez pośpiechu. Bardzo ładnie wybrzmiewa tutaj kontrapunkt Dudy, nadający całości posmaku nagrań z lat 70. I jest w tym energia. Mówiłem wcześniej o dynamice – to w tym utworze dobrze słychać, iż nie jest to nadmierna kompresja, a umyślnie dobrany balans pomiędzy ekspresją poszczególnych instrumentów, które nie mają z sobą walczyć, a się uzupełniać. Bo energia tego utworu jest bardzo duża.

⸜ W środku rozkładanej obwoluty znajdziemy informację o fundacji DCU

Druga część utworu tytułowego, ˻ 5 ˺ Part II, to ponownie falowanie, przepływ powietrza, wolność. Bez pośpiechu, choć z niską podstawą organów, które „ustawiają” jego brzmienie. interesujący jest więc kontrast, kiedy po wstępie odzywa się zestaw dźwięków perkusji, przypominających filmowe rytmy z dużych obrazów kinowych. To rytm, z którym mamy zwykle do czynienia na napisach końcowych. I tak przecież jest, przed nami jeszcze tylko ˻ 6 ˺ Postlude, zamykające album. Musica Eclectica Part II to właśnie takie powolne, swobodne, delikatne „wychodzenie”. Jest tu bardzo fajna góra, mocna i energetyczna, a przecież wcale nie jasna. Są też mocne organy na końcu i dźwięki syntezatorów ze środka pasma. Całość robi bardzo dobre wrażenie.

Dlatego zaskoczeniem może być ostatni utwór. Miało być łagodne „outro”, a odstajemy coś zupełnie innego. Rozpoczyna się od dźwięku granego smyczkiem kontrabasu, który buduje ciemną barwę, także w wymiarze emocjonalnym. Atonalne dźwięki syntezatorów zaraz potem, a choćby „chóry”, burzą sielankowy nastrój, z jakim byliśmy przez całą płytę. To gęste i mocne granie o niskiej barwie i nasyceniu. Szkoda, iż utwór ten przypada na sam koniec płyty LP, gdzie dynamika jest najniższa (ponieważ prędkość liniowa również jest najniższa). To jednak problem tego nośnika w ogóle, z którym mierzyli się przez lata ludzie produkujący nagrania muzyki klasycznej. Tutaj masa, energia, emocjonalność utworu kończącego album Musica Eclectica jest ogromna. To skondensowany „ładunek”, który stoi w kontrapunkcie do spokojnej w wyrazie reszty płyty.

⸜ Wersja Compact Disc

COMPACT DISC • Odsłuch i ocenę dźwięku przeprowadziłem słuchając płyty LP. Materiał na CD ma nieco wyżej ustawiony balans tonalny, ale to wciąż granie niskim basem. Więcej tu jednak otwarcia i energii wyższej średnicy. Nieco inaczej są też ukazane związki przestrzenne. Syntezatory są wyraźnie bliżej nas, są też bardziej „namacalne”, winyl przesunął wszystko w tył i lekko ujednolicił wymiar w głąb. Nie jakoś szczególnie, ale właśnie CD pokazuje, iż master wyglądał nieco inaczej. Zmiana o której mowa wyraża się także w szerszym otwarciu skrajów stereoskopowej sceny – teraz skrajne dźwięki są dalej po lewej i prawej stronie.

Paradoksalnie, ale intensywność dźwięku była jednak wyższa z LP. Czyli – energia, nasycenie itp., to było mocniej zaznaczone na płycie winylowej. CD jest nieco „chudszy” na dole pasma, choć jest również precyzyjniejszy. Ma lepiej wybudowaną górę, ale to LP miało ją lepiej „sklejoną”.

Podsumowanie

To płyta, która nie jest jakoś szeroko reklamowana i promowana, będąca czymś w rodzaju niezobowiązującego spotkania dwóch przyjaciół. Być może dlatego nie ma w niej zadęcia, nie ma podskórnego „parcia” na bycie „czymś”. Jest niezwykle przyjemna muzycznie, jak i sprawnie wyprodukowana. Połączenie analogowych instrumentów Krzysztofa Dudy z elektroniką Przemka Rudzia jest po prostu fajne – bardzo dobrze się tej płyty słucha.

⸜ Test Press płyty winylowej
»«
JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyta LP odtwarzana była na gramofonie Kuzma Stabi S z ramieniem Stogi 12, a CD na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD35 HF Edition. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III, a następnie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.

www.PRZEMYSLAWRUDZ.com

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia „High Fidelity”

«●»

Idź do oryginalnego materiału