Krótka ławka
Pamięci Stanisława Tyma
1
Felieton weekendowy miał być na inny temat. Miał się ukazać jutro. Jednak, jak to zwykle w życiu, tematy stają się aktualne kiedy się stają. I oto stało się. Zmarł człowiek. Stanisław Aleksy Tym (ur. 17 lipca 1937 w Małkini Górnej, zm. 6 grudnia 2024 w Warszawie) – polski aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, satyryk, reżyser, scenarzysta i literat. I nie wiem, czy w tym miejscu felieton nie powinien się zakończyć. Jednak, cóż to by był za felieton, który kończyłby się tak nagle, bez żadnego głębszego przesłania? Byłby to zwykły nekrolog, a nie jestem specjalistą od nekrologów, choćby pisanych dla tych wielkich, największych z wielkich. Pan Stanisław, bo nie wypada pisać inaczej, był przecież jednym z nich.
2
W relacji bezpośredniej, kiedy odbiorca kultury doświadcza zdarzenia kulturalnego którego autor staje przed nim jako, autor, reżyser, scenarzysta, aktor, satyryk czy literat, mało kto się zastanawia nad osobą twórcy jak nad człowiekiem. Człowiekiem, który ukrył samego siebie w procesie tworzenia, by stać się kimś przezroczystym, niewidzialnym, niedookreślonym indywidualnie, a wszystko po to, by przemawiało dzieło, które stworzył samym sobą. Obojętnie o jakim dziele tutaj mowa. I kiedy tak się dzieje, iż odbiorca nie zauważa postaci twórcy, dzieło zbliża się do ideału. Wszystko dlatego, iż skupienie odbiorcy na dziele zapewnia dziełu najlepszy odbiór.
3
Pan Stanisław był jednak inny. Jego nie dało się odseparować od dzieła, które tworzył. Wszystko przez wielość jego talentów i aktywności. Nie chciałbym jednak pisać o tym, o czym napisaliby w tym miejscu wszyscy a wszyscy inni czytaliby przytakując, bo znali Pana Stanisława z przytoczonych wspomnień i aktywności. Wspomnę o Panu Stanisławie – felietoniście „Polityki”.
4
Odkąd, zabrakło Jana Zbigniewa Słojewskiego, piszącego do 2004 roku, w „Polityce”, felietony pod pseudonimem „Hamilton”, przestałem czytać ten periodyk. Raz, iż traktowałem samego Hamiltona jako swojego literackiego ojca w dziedzinie felietonów. Po drugie, dlatego, iż był nieomal rówieśnikiem mojego ojca. I co najgorsze, jakoś mi wtedy umknęło, iż Pan Stanisław Tym, kilka lat później, stał się stałym felietonistą „Polityki” Umknęło, i już tego nie zmienię, a szkoda, bo kiedy w końcu trafiłem na te felietony, zauważyłem podobną wrażliwość, podobne poczucie humoru, iż o podobieństwie fizycznym obu Panów, nie wspomnę.
5
Ojciec zmarł w 2013 roku. Jan Zbigniew Słojewski zmarł zm. 8 sierpnia 2017 roku. Dzisiaj odszedł Pan Stanisław Tym. Kolejny z wielkich, którym zawdzięczam trzeźwość spojrzenia na wielce pokręconą rzeczywistość naszego kraju. A kiedy, machinalnie, sprawdziłem informacje o Panu Stanisławie, zdziwiło mnie jeszcze jedno. Pan Stanisław też był nieomal rówieśnikiem mojego ojca. Ten sam rocznik. 1937, na dodatek urodzony w Małkini, jakże nieodległej od miejsca urodzenia mojego ojca. Dzisiaj, kiedy już nie ma żadnego z nich, wiem i mówię to otwarcie, iż wszyscy oni wywarli na mnie wielki wpływ. Światopoglądowy i literacki. Za to im wszystkim dziękuję.
6
Wspaniali ludzie odchodzą. Odchodzą naturalnie, wypełniwszy swoim życiem i swoją misją, nasze życie. Zapładniając swoją twórczością nasze umysły. Kiedy do mnie dotarło, kiedy uświadomiłem sobie jak wielu wspaniałych ludzi, w tym twórców kultury, odeszło w ostatnim czasie, to naszła mnie refleksja, iż oto grozi nam syndrom „krótkiej ławki”. Wszystko dlatego, iż godnych następców jakoś nie widać. Kultura coraz mniej kulturalna. Ludzie coraz mniej autentyczni. Autorytety coraz bardziej mikre. I tylko jedyna nadzieja w tym, iż objawi się nam kolejny Tym. Znaczy ktoś na miarę Pana Stanisława Tyma. Ktoś potrafiący bawiąc uczyć i ucząc bawić.
Czego Państwu, państwu i sobie życzę.
Bydgoszcz, 6 grudnia 2024 r.,
© Wojciech Majkowski