Kraven Łowca. Ależ to był smutny pogrzeb [RECENZJA FILMU]

panodkultury.com.pl 2 dni temu
Read Time:4 Minute, 53 Second

Sony’s Spider-Man Universe umarło. To koniec. Pacjent od dawna cierpiał, był w stanie paliatywnym. Sony zdecydowało się wreszcie odciąć dopływ życiodajnej gotówki. Aby skrócić męki pacjenta, podano mu gorzką pigułkę o nazwie „Kraven Łowca”.

„Kraven Łowca”. Na ten film szło się jak na pogrzeb. I to pogrzeb takiej osoby, którą ledwo się znało, za wiele nie wniosła do naszego życia, a choćby trochę nas wnerwiała. Sporo jednak przeszła, nie miała lekko, więc wypadało się pożegnać. A może jednak lepiej było zostać w domu? Tak nie powinno być. Pogrzeby nie powinny być żenujące.

Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i

„Kraven Łowca” to najgorszy film nakręcony w ramach Sony’s Spider-Man Universe. choćby „Madame Web” to ciekawsze doświadczenie. Była na tyle durnym produktem filmopodobnym, iż chociaż można się było się z niej pośmiać. „Morbius” napsuł nam krwi, ale było w tym jego zadęciu coś straszno-śmiesznego. Kraven? Pogrzeby nie są śmieszne.

Kraven Łowca, recenzja filmu

Kraven Łowca. Sony poluje na jelenia

W „Kravena” nie wierzył nikt. Firma Sony ograniczyła wydatki na promocję i dystrybucję, by zminimalizować prognozowane straty. Na imprezie Comic Con Experience (CCXP) w Brazylii, na panelu dotyczącym filmu, zabrakło nie tylko gwiazd, ale też i… fanów! Sala świeciła pustkami. I tylko reżyser J.C. Chandor błagał fanów, by dali mu szansę, a wówczas nakręci więcej „rewelacyjnych rzeczy”. Uniwersum miało rozkwitnąć. Złote k***sy miały spadać z nieba! Ale decyzja zapadła, projekt Sony’s Spider-Man Universe został zamknięty. I wszyscy – Sony, twórcy, widzowie – zgodnie stwierdzili, iż skoro to ostatni film, później będzie jak w utopii Kononowicza, to szkoda czasu i sił.

Na tym pogrzebie zjawiło się kilka osób. I niektóre nie przyznają się do zmarłego. Żałoby i łez nie będzie.

Nihil novi. Sony uparcie ignoruje fakt, jak rozwinęły się ekranizacje komiksów. Znowu wciska nam filmidło sprzed 20-30 lat. Wielokrotnie odgrzewany i gumowaty kotlet, który pod grubą panierką ukrywa brak mięsa. Ten ochłap ciężko przeżuć. „Kraven Łowca” jest sztampowy do bólu, nudny, nadęty i ponury, z drętwymi dialogami i ekspozycjami jak od siekiery. Tkwi gdzieś pomiędzy „The Room”, filmami Patryka Vegi, serialem „Renegat”, a bieda-akcyjniakami ze Stevenem Seagalem. Momentami nieudolnie naśladuje Johna Wicka, próbując być trochę bardzo krwawy. A może ten film po prostu powinien być parodią? Tylko tak mógłby się obronić.

Kraven Łowca, recenzja filmu

Nikomu się w tym filmie nie chce. Po co wylewać siódme poty skoro porażka jest pewna i zamykamy uniwersum? Odklepmy swoje, myk do kasy i jazda do domu. Widać, iż nie chciało się ludziom od efektów specjalnych. Do tego projektu potrzebni byli aż trzej scenarzyści, ale żadnemu z nich się nie chciało. Idę o zakład, iż w ruch poszedł Chat GPT. Russell Crowe kontynuuje roztrwanianie swojej legendy. Wydaje się, iż zagrał w tym filmie tylko dlatego, iż mieli dobry catering na planie. Cholernie mu się nie chce, szczególnie udawać, iż mówi po rosyjsku. Dlaczego Ariana DeBose, laureatka Oscara, zdecydowała się zagrać tak genetyczną i toporną postać? Nie chce mi się choćby nad tym rozmyślać.

Fabuła? To kondukt żałobny składający się z absurdów i głupich pomysłów. Można było przymknąć oko na „Madame Web”, bo film był tak głupi, iż bawił. „Morbius” napsuł krwi, ale był tak straszno-śmieszny. Przecież to prosta rozrywka, głupotki, coś na odmóżdżenie. Ale nie tym razem. „Kraven Łowca” to chamskie wpychanie widzom wadliwego produktu, który rozsypuje się w rękach.

Główny bohater Sergei Kravinoff, będąc młokosem, wybiera się z ojcem na safari, by zastrzelić magicznego lwa. I zupełnym przypadkiem, nieopodal pewna dziewczyna dostaje od szamanki magiczną miksturę. Wróży, iż „kogoś uratuje” i „ktoś zyska moc”. I oczywiście, zupełnym przypadkiem, dziewczyna po chwili widzi jak lew masakruje naszego bohatera. Podaje mu eliksir, który miesza się z krwią lwa. Nasz bohater zyskuje zwierzęce moce niczym Tarzan i rozpoczyna wielkie polowanie na kłusowników.

Kraven Łowca, recenzja filmu

Aaron Taylor-Johnson jako Kraven jest mdły i rozmemłany. Choć mięśnie ma boskie, to braku charyzmy nimi nie nadrobi. Czarny charakter Aleksei Sytsevich/Rhino jest jakimś cudem gorzej napisany niż drań z „Madame Web”. Generyczny psychopata z niskobudżetowych filmów z lat 80-90. Do tego wydaje z siebie dziwne dźwięki, niczym papuga z zaparciem. Jego modus operandi jest naciągane jak stare gacie. A do tego, jak na generycznego łotra przystało, ma tajną bazę pełną dziwnych urządzeń. Zapewnia nas, iż „nosorożec, gdy nadarzy się okazja, zawsze bierze to, co chce”. Gdy zamienia się w nosorożca, przypomina potwora z Power Rangers. I również gwałtownie jak monstra w Power Rangers, zostaje pokonany przez naszego rosyjskiego tarzana.

Sony chyba miało nadzieję, iż to filmowe uniwersum jeszcze jakimś cudem wstanie z grobu. Że widzowie jeszcze raz się nabiorą. Wprowadza więc „na później” takie postacie jak Szakal, Chance, Calypso i Kameleon. Ten ostatni w „Kravenie” jest wokalistą, który naśladuje znane głosy. Jego ojciec sugeruje nam, iż „chłopak jest jak kameleon”. Gdy oznajmia, iż przechodzi zmiany w życiu, akurat śpiewa piosenkę „Changes” Black Sabbath. Bardziej topornie się nie dało? Nie wywołuj wilka…

W „Kravenie”, gdy ktoś chce zamanifestować, iż jest groźny, zaczyna mówić niskim głosem, zwykle po rosyjsku. Gdy Kraven chce zaprezentować swoją moc, przypadkiem atakuje go pantera. Rachu-ciachu i w kilka sekund kot zostaje pokonany. Nagle dowiadujemy się, iż największym lękiem Kravena są pająki. Hmm, co za przypadek, jakby coś planowali…

W U T . pic.twitter.com/RjVpRUvM3e

— uptotask.bsky.social (@UpToTASK) December 13, 2024

Kraven Łowca to kolejny (i ostatni) film w tym uniwersum antybohaterów. Wszystko jest spójne, bo to antyfilm z antyscenariuszem, pełen antypostaci. Na szczęście to już koniec. Sony odłącza kroplówkę z pieniędzmi. Sony’s Spider-Man Universe mogło wydać z siebie ostatnie tchnienie z godnością. Zamiast tego, zostało dobite tępym narzędziem. Amen.

Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na Facebooka i

Idź do oryginalnego materiału