Korowanie peryferiów

ekskursje.pl 3 lat temu

Jestem teraz freelancerem, więc będę na blogasku anonsować niektóre swoje publikacje. Na początek – agorowy magazyn „Książki”, do którego na razie przez cały czas zamierzam pisać.

Książka Branko Milanovica „Capitalism, Alone: The Future of the System That Rules the World” powinna zainteresować PT komcionautów, zwłaszcza uczestniczących w rozmowie na temat rdzenia i peryferiów.

Książka, jak sama nazwa wskazuje, jest o kapitalizmie i jego globalnym triumfie. Milanovic nie wierzy w całkowitą zmianę ustroju w dającej się przewidzieć przyszlości, ale zakłada możliwość przesunięć pomiędzy wariantami.

To niekoniecznie dobra wiadomość, bo niektóre warianty są paskudne, jak autorytarny kapitalizm rosyjsko-chiński (przez Milanovica nazywany „politycznym”). Rozważa też warianty sympatyczniejsze, jak nasz ukochany model nordycki, a także „kapitalizm egalitarny” (czyli to, o czym marzyła część amerykańskich Ojców Założycieli – republika yeomanów, agrarno-smolbiznesowa). Niejako na marginesie omawia on różne teorie, zwracając uwagę, iż wszystkie mają feler: są bezradne poznawczo wobec wielu punktów zwrotnych w historii kapitalizmu.

Marksizm świetnie wyjaśnia, dlaczego wybuchnęła pierwsza wojna światowa, ale nie bardzo sobie radzi z transformacją po 1989. Model liberalny odwrotnie – świetnie opisuje rok 1989, ale według niego, pierwsza wojna światowa po prostu nie powinna była się wydarzyć.

Uczestniczące w niej państwa od 45 lat rozwijały globalną gospodarkę, jednostronnie znosząc kontrole celne i paszportowe (bez żadnego Schengen). Z liberalnego punktu widzenia (a la „Lexus i drzewo oliwne”), globalizacja oznacza pokój. Skoro Niemcy w 1914 mogli legalnie wjechać do Francji jako turyści czy inwestorzy, po co by mieli wkraczyć jako wrogowie?

Kolejną szkołą omawianą przez Milanovica jest strukturalizm, zwany też teorią zależności. Zainteresowałem się nią za sprawą przypadku, jeden z twórców też się nazywa Paul Baran.

Jej podstawą jest hipoteza Prebischa–Singera, zgodnie z którą wymiana gospodarcza centrum i peryferii na dalszą metę jest szkodliwa dla peryferii, bo pogarszają się „terms of trade”: relacja cen surowców eksportowanych przez peryferie i dóbr przetworzonych eksportowanych przez centrum.

To jest sprzeczne z hipotezą Ricardo, zwaną przez ekonomistów neoklasycznych „prawem przewagi komparatywnej” (czaicie: oni mają „prawa”, a inni „hipotezy”). Zgodnie z nią wymiana gospodarcza na dalszą metę jest korzystna dla obu stron, bo „terms of trade” dążą do optymalnego ekwilibrium.

Hipoteza Prebischa–Singera doskonale opisuje upadek gospodarczy Polski jagiellońskiej. Początkowo eksport zboża do industrializującej się Europy przynosił polskiej szlachcie fortunę.

Zachowały się malownicze opisy tego, co polscy szlachcice robili z kasą, którą dostali w Gdańsku (wrzucałem kiedyś na fejsa). Szaleli jak Nowi Ruscy w Monte Carlo.

Z czasem to się opłacało coraz mniej, aż się obudziliśmy z problemem folwarku i zacofania. II Rzplita sobie z tym nie poradziła.
Za książką „The Great Convergence” Richarda Baldwina, Milanovic wymienia 6 krajów, którym się udała redukcja dystansu do centrum w ciągu ostatnich 30 lat. To Chiny, Korea Południowa, Indie, Indonezja, Tajlandia i Polska.

Zgadzam się. Co czuł w latach 80. Polak wyjeżdżający na Zachód, tego się nie da opisać młodzieży. To było jak w „Powrocie z gwiazd”, inna cywilizacja.

Dlaczego to się udało, to temat na inną dyskusję. Baldwin w skrocie wyjaśnia to tak, iż globalizacja działa dziś inaczej, „CD Projekt” nie potrzebuje zachodniego dystrybutora, może narzucać własne marże.

Ciekawsze jest dla mnie pytanie: skąd to centrum w ogóle się wzięło. Przeczytałem o tym Naprawdę Trochę Książek i przez cały czas nie mam wrażenia, iż ktoś to wreszcie Wyjaśnił.

Modnym wyjaśnieniem ostatnio jest „czarna śmierć”, ale przyszła za późno, a w dodatku NAJPIERW trzepnęła Bizanzjum i świat islamu. Jakoś im kurna nie pomogła.

Jeśli spojrzymy na Europę z X wieku (taką z „Crusader Kings”), widzimy co najmniej trzech głównych graczy: islam, Bizancjum i Zachód (jednoczony wtedy przez Ludolfingów, którzy dzięki manewrom matrymonialno-dyplomatycznym potrafili sięgać swoimi mackami daleko poza HRE).

Gdybyśmy obserwowali to jako multiplejera powiedziałbym, iż Zachód przegrywa na punkty. Bizancjum i islam przeżywają swoje renesansy, kontrolują najważniejsze szlaki handlowe.

Tam już mają wyższe uczelnie. Europa swoje zacznie zakładać w przyszłym stuleciu, siłami kadr kształconych w Lewancie.

Językiem nauki jest greka, której zachodni barbarzyńcy już wtedy nie znają. Kto chce dogłębnie studiować matematykę, medycynę czy fizykę, musi się też uczyć arabskiego i perskiego, inaczej jest skazany na łacińskie bryki.

To wszystko się nagle kończy. Rolnictwo na zachodzie dostaje technologicznego kopa. Portugalczycy odkrywają lądy nie znane dotąd nikomu. Krucjaty pozwalają zdobyć szlaki handlowe. Gdy już ruszy Renesans na Zachodzie, będzie pozamiatane.

Co się stało? Christopher Brooke sarka, iż nie da się tak złożonych zjawisk wyjaśnić jedną przyczyną, ale jednak to robi. Wskazuje na względny egalitaryzm Zachodu.

W starożytnym Rzymie między właścicielem ziemi a uprawiającymi ją niewolnikami była przepaść. Zarządca też był niewolnikiem. Nie mieli okazji do pogawędek o innowacjach.

Na Zachodzie te różnice się zacierają, pojawiają się wspomniani „yeomeni” (oraz inne gbury i kmioty). Pojawia się także rzecz niespotykana w innych kulturach: kapłani pracujący fizycznie! (np. cystersi).

W efekcie na Zachodzie na decyzje administracyjno-gospodarcze mieli wpływ ludzie z praktyką w handlu, rolnictwie czy rzemiośle. To pasuje do polskiej historii: tacy ludzie byli w otoczeniu pierwszych Jagiellonów (Kallimach, Dantyszek, Długosz), a w czasach upadku rządzą kolesie typu „mąż z zawodu jest magnatem”.

Branko Milanovic zdaje się udzielać podobnej odpowiedzi, wskazując na republiki kupieckie na Zachodzie – zjawisko nie mające odpowiednika na wschodzie. Orientalni kupcy potrafili być bogatsi od Marco Polo, ale w odrożnieniu od niego nie mieli praw politycznych.

Jedno wiadomo na pewno: do centrum może dołączyć ktoś, kogo w nim nie było 500 lat temu (Finlandia). Albo wypaść ktoś, kto był (Portugalia).

Jak dołączyć do centrum? Różne teorie ekonomiczne dostarczają sprzecznych odpowiedzi. Dla każdej mamy przykłady sukcesów i porażek, tak naprawdę nikdo nic nevi.

Nic dziwnego, skoro historycy do dziś nie wyjaśnili, skąd to centrum się wzięło. Na początku X wieku nie postawiłbym złamanego grosza na wygraną Zachodu w „Crusader Kings”, 300 lat później krzyżowcy pustoszą Bizancjum. Normalnie jakby Zachód wpisał jakiegoś cheata…

Idź do oryginalnego materiału