Jedenaścioro finalistów jury ogłosiło 17 października, znalazł się wśród nich Polak Piotr Alexewicz. „Kogo żal najbardziej tym razem? Przede wszystkim braci Lee, nie tylko uroczych chłopaków, ale też świetnych muzyków, a przy tym każdy z nich jest inną osobowością. To nie tylko to, iż polubiliśmy ich, bo mieszkają w Polsce; oni naprawdę są bardzo dobrzy. (…) Dziwię się też trochę, iż zamiast nich znaleźli się na liście Miyu Shindo czy David Khrikuli, a także Vincent Ong, którego III etap był na o wiele niższym poziomie niż poprzedni. No, ale tak wyszło, co zrobić” – pisała krytyczka muzyczna „Polityki” Dorota Szwarcman, która relacjonowała cały konkurs na blogu „Co w duszy gra”.
W finale czekało nas w sumie siedem „Koncertów e-moll” i cztery „Koncerty f-moll” z udziałem orkiestry (Szwarcman: „obawiałam się, iż będzie gorzej”), a także jedenaście „Polonezów-fantazji”.
Czytaj też: Konkurs Chopinowski jest pełen zaskoczeń. „Klątwa pierwszego” przez cały czas działa
XIX Konkurs Chopinowski: Eric Lu zwycięzcą
Jury przetrzymało uczestników i melomanów do później nocy z poniedziałku na wtorek. „Dość długo obradowaliśmy, odbyła się ożywiona dyskusja na tematy artystyczne, ale udało nam się pokonać przeszkody i mamy wspaniałe wyniki konkursu. Gratuluję wszystkim! – przekazał przewodniczący Garrick Ohlsson.
Eric Lu has won the 19th Chopin Competition!
— Chopin Institute (@ChopinInstitute) October 21, 2025
Read more on our website https://t.co/9OY8qwXrEs#chopincompetition #chopin2025 pic.twitter.com/l2uTINJE3m
Ok. godz. 2.30 ogłoszono nagrody XIX Konkursu Chopinowskiego:
- I nagroda i złoty medal: Eric Lu (USA)
- II nagroda i srebrny medal: Kevin Chen (Kanada)
- III nagroda i brązowy medal: Zitong Wang (Chiny)
- IV nagroda: ex aequo Tianyou Li (Chiny) i Shiori Kuwahara (Japonia)
- V nagroda: ex aequo Piotr Alexewicz (Polska) i Vincent Ong (Malezja)
- VI nagroda: William Yang (USA)
Jak co pięć lat przyznano także nagrody specjalne:
- za najlepsze wykonanie koncertu: Tianyou Li (Chiny)
- za najlepsze wykonanie mazurków: Yehuda Prokopowicz (Polska)
- za najlepsze wykonanie poloneza: (Tianyou Li)
- za najlepsze wykonanie ballady: Adam Kałduński (Polska)
- za najlepsze wykonanie sonaty: Zitong Wang (Chiny)
Nieskazitelny technicznie i Królowa
„Spełniło się moje marzenie” – zdołał powiedzieć Lu. Jak zwycięzca zagrał w finale? Dorota Szwarcman: „grał, jak to on, niemal nieskazitelnie technicznie (choć paru potknięć się nie ustrzegł), pięknym dźwiękiem (fazioli!), ale za to chłodno jak na lodowcach Północy. Przedziwnie brzmiała ta gorączka z »Poloneza-fantazji« zagrana na zimno. W »Koncercie f-moll« romantyczność tego utworu »załatwiał« zmianami brzmień i agogiki. To trochę mało. Ale gamki, tryliki, biegniki były zagrane perliście. W finale nie słyszało się mazurka, a końcówka brzmiała, jakby po prostu grał etiudę. W sumie jeden i drugi utwór kilka się różniły co do charakteru grania. A więc znów satysfakcja niepełna”. To było pierwszego dnia finałów.
W drugim zaczęło być nerwowo, bo „żaden z dzisiejszych solistów nie ustrzegł się potknięć. Jaki to będzie miało wpływ na wyniki?”. A to był dzień, w którym grał Polak Piotr Alexewicz. „Miałby dziś chyba najlepszy występ na konkursie, gdyby nie przydarzyła mu się wywrotka pod koniec »Koncertu f-moll« i wcześniej jeszcze zachwianie w »Polonezie-fantazji«. Ale poza tym było naprawdę świetnie: polonez rzeczywiście zrozumiany i przeżyty, koncert – trochę rozważny, trochę romantyczny, nie brakło w nim emocji, pięknie trylował w »Larghetto«, a technicznie wszystko było bardzo sprawne, póki nie zbił się z pantałyku pod sam koniec” – oceniała dziennikarka „Polityki”.
W trzecim dniu finału grał m.in. Kevin Chen i faworytka dużej grupy obserwatorów Shiori Kuwahara z Japonii. „Na nią czekałam i wreszcie doczekałam się zrozumianego w pełni »Poloneza-fantazji«, mającego moc, kiedy trzeba, a wpadający w zamyślenie też wtedy, kiedy trzeba. Raz niestety nie trafiła akordu, efekt był przykry, ale przeszła nad tym do porządku dziennego. W »Koncercie e-moll« również była i siła, i liryzm; to ona dominowała nad orkiestrą. Gra z dużą przestrzenią, kiedy trzeba – dostojnie i dobitnie, ale i nie brakło rozmarzenia w zakończeniu II części. Finał był skoczny, choć nie miał krakowiakowego przytupu, ale była w nim figlarność i wdzięk. Tu niestety też przydarzyło się parę zaczepek. W sumie jednak: o ile Tianyao Lyu to księżniczka, to Shiori Kuwahara to królowa” – pisała Dorota Szwarcman. Według jury obie zasłużyły na czwarte miejsce.
Czytaj też: Jak słuchać Chopina? Poradnik nie tylko dla początkujących