Kolor purpury (1985)

aleksandra.jursza.net 1 tydzień temu

To, co na pewno stare, dobre i Spielbergowskie ma „Kolor purpury”, to plakaty. I oczywiście oba filmy różnią się podejściem – jeden chce być solidnym dramatem, drugi zaś musicalem (ten z 2023). I z tego, co się orientuję, średnio zebrał widownię, a nominację uzyskał jedną – dla aktorki Danielle Brooks. Najpierw chciałam porównać jej grę z innymi konkurentami – na przykład z „Barbie”, ale… skoro istnieje stary dobry film z lat 80′, który jest klasyką, to w tym starym filmie będzie wszystko lepsze i nie będzie woke. Prawda? PRAWDA?

Gdy włączyłam „Kolor purpury” z 1985 uderzyła mnie jakaś ciężka atmosfera tego filmu, więc postanowiłam się przed nią zamknąć. A ciężka nie bez powodu, bo oto Celie Johnson (Whoopi Goldberg) ma nieszczęście przebywać w turbo patologicznej rodzinie. No bo jak inaczej określić to, iż jej tata wmawia jej brzydki uśmiech, a w dodatku ją zapłodnił, a na końcu po prostu sprzedaje ją jak na jakimś targu… Tak, wiemy, iż mamy 1909 rok i film pokazuje nam jakieś 40 lat z życia głównej bohaterki. Nie są łatwe – są wypełnione tęsknotą za wolnością, siostrą i swoimi dziećmi, których zresztą nie zna. Ból jest adekwatnie wszechobecny, ale miałam wrażenie, iż Spielberg bardzo wyraźnie łapie te „momenty”, kiedy jest lżej, kiedy jest coś ładnego w życiu bohaterki. Efektem tego wszystkiego są powoli kotłujące się uczucia, które wybuchają na końcu. Nie wiem, czy chusteczki są obowiązkowe, ale trzeba nie mieć serca, by w ostatnich minutach się nie wzruszyć.

To jak dobry jest ten film pokazuje jeszcze jedna rzecz – stały się nagle napisy końcowe i… obejrzałam je do końca. Nie żebym się jakoś specjalnie im przyglądała, ale film pozostawił po sobie coś takiego, iż czujesz, iż możesz dalej to ciągnąć. On płynie i gwałtownie mija.

Myślę, iż te 11 nominacji do Oskarów, które „Kolor purpury” zdobył w swoim czasie nie są bez przyczyny.

PS.: A co do woke, to była jedna scena, która mogłaby pod to podpaść. Tyle tylko, iż to film o siostrzeństwie między kobietami, a Spielberg zrobił tę scenę bardzo intymnie.

Idź do oryginalnego materiału