Kod zła – recenzja filmu. Diabeł nie śpi

popkulturowcy.pl 2 miesięcy temu

Osgood Perkins serwuje widzom kolejny film grozy. Tym razem amerykański reżyser wprowadza nas do niepokojącego świata, w którym piekło może naprawdę istnieć. Kod zła to produkcja, której długo nie zapomnicie.

Kod zła to zdecydowanie jeden z najbardziej oczekiwanych horrorów tego roku. Wszystko za sprawą rewelacyjnego marketingu, którym świetnie się bawiono w mediach społecznościowych, udostępniając szyfry, straszne materiały wideo czy brutalne zdjęcia zwłok. Miałem na ten film wielki apetyt, zwłaszcza po niedawnym ukończeniu Alana Wake’a 2, który fabularnie brzmiał podobnie do obrazu Perkinsa. Jednak moje oczekiwana wobec Kodu zła były kompletnie inne niż to, co ostatecznie dostałem…

Zobacz także: Ciche miejsce. Dzień pierwszy – recenzja filmu. A Quiet Place story

Fot. Kadr z filmu

Maika Monroe wciela się w rolę agentki specjalnej FBI – Lee Harker. Kobieta podczas jednego ze swoich patroli ujawnia swój nadnaturalny dar, przez co Biuro robi z niej medium. Tym samym Lee zostaje przydzielona do tajemniczej sprawy seryjnego mordercy zwanego Longlegs, który zabija wieloosobowe rodziny. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, iż sprawca sam nie dokonuje zabójstw, tylko ojcowie tych rodzin, zaś sam Longlegs pozostawia jedynie listy z zaszyfrowaną treścią. Protagonistce to nie przeszkadza i wykorzystuje swoje zdolności, by wytropić mordercę. Niestety z czasem bohaterka dowiaduje się, iż sprawa ma drugie dno, które jest mocno powiązane z jej przeszłością.

Jestem wielkim fanem pojawiających się w filmie motywów satanizmu czy okultyzmu. Szyfrowane wiadomości, nawiązania do kręgów piekła, przerażające lalki – film idealnie balansuje pomiędzy horrorem a thrillerem. Może i zbytnio nie straszy, ale już od pierwszych minut wzbudza w widzu dużą dawkę niepokoju. Kod zła ma rewelacyjnie napisaną intrygę oraz niesamowity klimat, który towarzyszy oglądającemu aż do ostatniej sceny. Na początku dostajemy całą masę pytań, a Perkins bardzo powolnie, ale też genialnie na nie odpowiada, serwując jedną z najciekawszych zagadek kryminalnych ostatnich lat.

Zobacz także: Gliniarz z Beverly Hills: Axel F – recenzja filmu. Wehikuł czasu

Fot. Kadr z filmu

Niepokój buduje nie tylko warstwa fabularna, ale też same postacie. Obsada aktorska dała z siebie wszystko, by zaprezentować bardzo różnorodne i niejednoznaczne kreacje. Maika Monroe jako Lee Harker niepokoi (i też czasami wręcz bawi, widząc jej niezręczne interakcje z innymi ludźmi), Alicia Witt nieraz zaskoczy widza swoim kunsztem, zaś epizodyczna rola Kiernan Shipka na długo pozostanie w pamięci. Jednak najbardziej wyróżnia się Nicolas Cage jako Longlegs. Bardzo dziwny bohater, który – choć jest wybitnie zagrany – jest jednak dla mnie zbyt przerysowany, przez co widz nie czuję żadnego strachu, oglądając go. A szkoda, bo jednak po marketingu – który cały czas ukrywał kostium Cage’a – oczekiwałem przerażenia bądź też obrzydzenia tą postacią.

Kod zła to wizualne arcydzieło. Film jest pełen pięknie nakręconych scen oraz hipnotyzujących zdjęć Andresa Arochiego, dzięki którym czujemy, jakbyśmy byli przy naszej protagonistce. Prócz tego Osgood Perkins świetnie bawi się kolorami, światłem i cieniami, tworząc niesamowitą, a zarazem niepokojącą atmosferę. Nie można zapomnieć o ścieżce dźwiękowej, która zapewnia dodatkową ilość niepokoju (momentami przypomina wręcz OST do Silent Hilla) i po prostu dobrze się jej słucha. Zwłaszcza kawałków zespołu T.Rex, które przybliżają nas do lat 70.

Zobacz także: Planeta Małp. Trylogia – recenzja wydania Blu-Ray

Choć oczekiwałem krwistego i przerażającego horroru, to mimo wszystko jestem niezmiernie zadowolony z seansu. Perkins przedstawił piekło w piękny, poetycki, ale także surowy sposób. Ponad 100 minut ciągłego niepokoju, który w połączeniu z żądzą rozwiązania tej nietypowej sprawy, daje niezapomniane doznanie filmowe. Kod zła to zdecydowanie jeden z najciekawszych filmów tego roku, pełen świetnie nakręconych i napisanych scen. Warto zobaczyć go na wielkim ekranie!


Źródło obrazka głównego: materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału