Pierwsze zetknięcie z wystawą Chciałabym być żółtym psem zostawia silny obraz świdrującego wzroku bohaterek fotografii. Pewnych siebie i odważnych kowbojek, które nie wstydzą się obiektywu aparatu. Drugie wrażenie to spotkanie z potęgą przyrody; rozległymi i budzącymi respekt przestrzeniami amerykańskiego Południa. To świat znany z westernów, ale pokazany w inny sposób – z kobiecej perspektywy Lory Webb Nichols (1883–1962) i osób z jej otoczenia.
Nie wiem, czy to wpływ oglądania ekspozycji podczas American Film Festival, ale prezentowane prace wychodzą znacznie poza dwuwymiarowość fotografii. Po pierwsze dobrze dopełniają je opowieści, przybliżone przez kuratorkę wystawy Dominikę Predejovą. Historie męża, matki, siostry i samej autorki, zamknięte w kadrze, budziły we mnie skojarzenia z międzypokoleniowym doświadczeniem życia na Śląsku. Wyomig, czyli stan, w którym mieszkała i pracowała Webb Nichols, był jednym z najważniejszych ośrodków wydobycia węgla w USA. Tradycja górnicza i podkreślenie znaczenia wspierającej społeczności to dwa magnesy, które przyciągnęły mnie do tego świata szczególnie silnie. W zbiorowościach, gdzie mężczyźni pracowali na kopalniach, rzadko bywali w domu, ale też ginęli podczas zwykłej dniówki, kobiece wspólnoty formowały się organicznie. Po drugie fotografie Webb Nichols wyróżniają się sugestywną zmysłowością. Podczas oglądania słyszy się dźwięki przyrody, czuje mróz, piekące słońce i obezwładniający wiatr. Pewnie ze względu na ten ostatni, skojarzyłam niektóre z portretów z obrazami z filmu Wicher (1928, V. Sjöström). Grana przez Lilian Gish delikatna kobieta po śmierci rodziców przeprowadza się do brata mieszkającego w Teksasie. Bezwzględność Południa, wyrażona przez zagłuszającą myśli zawieruchę, jest również widoczna na wystawie w Studio BWA Wrocław. Siła Amerykanek jest szczególnie imponująca – to postaci, które twardo stąpają po ziemi, potrafią sprostać wyzwaniom, a jednocześnie nie tracą wrażliwości.
Chciałabym być żółtym psem koresponduje z sekcją Kowbojki, prezentowaną na tegorocznej edycji American Film Festival. Oba wydarzenia demontują mit męskiego Południa i pokazują, jak na Dzikim Zachodzie funkcjonowały kobiety. W filmowym wyborze dominowały przedstawienia samotnych kobiet jak w Skłóconych z życiem (1961, J. Huston). Dokumentacja życia Webb Nichols, jej rodziny i przyjaciół, podkreśla wartość relacji. Związki pomagały radzić sobie z trudnościami.
Fotografie pochodzące z archiwum Webb Nichols, składającego się z prawie dwudziestu czterech tysięcy prac, zostały zrobione nie tylko przez nią. Kobieta zatrzymywała co ciekawsze klisze klientów jej zakładu fotograficznego Rocky Mountain Studio. Chciałabym być żółtym psem szanuje tę kolektywność – obok ekspozycji samej fotografki na wystawie można zobaczyć również prace osób z jej społeczności. Zamazanie indywidualnych granic jest pomysłem spójnym ze zbiorowym duchem Południa.
Nie bez znaczenia jest też poczucie humoru Webb Nichols. Na jej fotografiach nie brakuje roześmianych twarzy, czy żartów. Jedną z moich ulubionych prac jest autoportret autorki w jutowym worku po ziemniakach. Sensualność i dystans dają atrakcyjny efekt. Aparat w rękach bohaterki wystawy jest narzędziem pozwalającym oswoić świat. Nie tylko samej fotografce, ale i nam – publiczności, która ogląda prace całe dekady później.
Chciałabym być żółtym psem
Fotografka: Lora Webb Nichols
Kuratorzy: Dominika Prejdová (AFF), Łukasz Rusznica (BWA Wrocław)
Współorganizator: American Film Festival
6.11.2024–23.02.2025
Studio BWA Wrocław
ul. Ruska 46/301 (III piętro)
Wystawa jest objęta matronatem medialnym Final Girls – magazynu o kinie