Ten Mordbot to ma klawe życie. Dzięki bogatej bibliotece multimedialnej może całe dnie poświęcać na swoją ulubioną czynność – oglądanie seriali. Setki tytułów opowiadających mniej lub bardziej (zazwyczaj bardziej) niewiarygodne historie o dzielnych lekarzach, niezłomnych odkrywcach i zakazanych romansach ludzi z maszynami. Brzmi jak marzenie!
Jedyny problem stanowi to, iż Mordbot musi ukrywać przed światem, iż jest samoświadomą, autonomiczną jednostką, która zhakowała swój czip kontrolny. Żeby nie zburzyć iluzji, wciąż udaje sprzęt obronny Korporacji Rim wynajmowany różnym grupom w celu ochrony życia ludzi i mienia firmy (oraz w celu szpiegowania na rzecz Korporacji). Ludzie z ich emocjami, niekontrolowanymi impulsami ciekawości, złośliwości i zwyczajną głupotą są dla niego złem koniecznym. Poświęca im minimum czasu. zwykle to wystarcza, by mógł w spokoju oddawać się swojej pasji.
Nie tym razem. Kiedy spotykamy Mordbota (Alexander Skarsgård) w serialu "Pamiętniki Mordbota", jest on przydzielony do misji badawczej zorganizowanej przez PreservationAux. To najgorsze, co mogło spotkać zakochanego w serialach Mordbota. Bo widzicie, w świecie bohatera większa część ludzkiej cywilizacji podlega korpo-dyktaturze. Wielkie koncerny dbają tylko o jedno: zyski kwartalne. W tym świecie ludzie traktowani są jako żywy inwentarz. Ponieważ androidy są droższe w produkcji, instytucje cenią je bardziej – co jednak nie zmienia faktu, iż bywają traktowane niczym ekspres do kawy lub odkurzacz: człowiek może z nimi zrobić dosłownie wszystko (pod warunkiem, iż ma dobre ubezpieczenie, które pokryje odszkodowanie za szkody wyrządzone mieniu korporacji). Jednak na obrzeżach tego świata istnieją inne polityczne byty, dla których pieniądz i zyski nie są jedynymi motywami. Należy do nich PreservationAux. Tam androidy uznawane są za pełnoprawnych ludzi. Zakazane jest traktowanie ich jako urządzeń – równoznaczne z niewolnictwem. Przedstawiciele PreservationAux nie potrafią więc podchodzić do Mordbota w sposób, do jakiego został przyzwyczajony. A to niezwykle utrudnia mu życie, szczególnie kiedy okaże się, iż ich misja jest zagrożona, a jej ludzcy członkowie najprawdopodobniej skończą martwi...
Prawdziwi fani fantastyki doskonale znają nazwisko Marthy Wells. Autorka dała się poznać wiele lat temu za sprawą dobrze przyjętej książki "Śmierć nekromanty". Większość osób jednak dowiedziała się o niej dopiero kilka lat temu dzięki booktokowi i booktube'owi, gdzie kilka lat temu odkryto jej nowelkę "Wszystkie wskaźniki czerwone". Zachwytom nie było końca. I słusznie. Jest to bowiem opowieść pełna humoru, akcji i zaskakująco wnikliwych obserwacji na temat życia w spektrum autyzmu. Mimo to wydawało się, iż przełożenie tej prozy na język filmu (serialu) będzie niezwykle trudne. Opiera się bowiem w całości na monologu wewnętrznym.
Twórcy serialu "Pamiętniki Mordbota" znaleźli jednak prosty sposób na ekranizację – monolog z offu. Serial zachowuje perspektywę Mordbota (nie zawsze, ale wystarczająco często, by stworzyć takie właśnie wrażenie), co nadaje całości wyjątkowy charakter. Aby przyciągnąć widzów, twórcy w budowaniu swojego show inspirowali się wieloma serialowymi hitami, podbierając z nich co bardziej atrakcyjne elementy. Mordbot ma więc wiele z Dextera Morgana, a jego komentarze do wydarzeń, których jesteśmy świadkami, przypominają wypowiedzi bohaterów ze "Współczesnej rodziny" czy "Biura". Dodanie sekwencji z kosmicznymi telenowelami to ukłon w stronę fanów pulpowych space oper i campowego humoru.
Tamara Podemski, David Dastmalchian, Noma Dumezweni, Sabrina Wu, Tattiawna Jones, Akshay Khanna
Mogłoby się zdawać, iż ten formalny miszmasz sprawi, iż serial będzie chaotyczny. Tymczasem twórcy nad wszystkim utrzymali kontrolę, co przełożyło się na zaskakująco dobrą rozrywkę. Pomaga też metraż "Pamiętników Mordbota". Półgodzinne odcinki to strzał w dziesiątkę. Krótki czas wymagał skondensowania akcji, a to z kolei równoważyło monolog z offu. Zamiast przynudzania mamy więc do czynienia z wartką opowieścią pełną intryg, przygód, niebezpieczeństw, jak również humoru i – tak! – wzruszeń. A wszystko to przy wydatnej pomocy całej obsady. Każdy z aktorów doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaką funkcję w narracji pełni ich postać, dzięki czemu wszyscy mają okazję zabłysnąć, a resztę czasu spędzają na wspieraniu pozostałych członków obsady.
"Pamiętniki Mordbota" oczywiście nie oddają w pełni walorów prozy Wells. Jednak na tle innych adaptacji fantastyki ta wypada naprawdę dobrze: pozostaje bliska literackiemu pierwowzorowi, ale jednocześnie jest całkowicie przystępna dla tych, którzy książki nie czytali i czytać nie zamierzają. O wielu innych serialach inspirowanych literaturą SF&F z całą pewnością nie można powiedzieć tego samego.
Jedyny problem stanowi to, iż Mordbot musi ukrywać przed światem, iż jest samoświadomą, autonomiczną jednostką, która zhakowała swój czip kontrolny. Żeby nie zburzyć iluzji, wciąż udaje sprzęt obronny Korporacji Rim wynajmowany różnym grupom w celu ochrony życia ludzi i mienia firmy (oraz w celu szpiegowania na rzecz Korporacji). Ludzie z ich emocjami, niekontrolowanymi impulsami ciekawości, złośliwości i zwyczajną głupotą są dla niego złem koniecznym. Poświęca im minimum czasu. zwykle to wystarcza, by mógł w spokoju oddawać się swojej pasji.
Nie tym razem. Kiedy spotykamy Mordbota (Alexander Skarsgård) w serialu "Pamiętniki Mordbota", jest on przydzielony do misji badawczej zorganizowanej przez PreservationAux. To najgorsze, co mogło spotkać zakochanego w serialach Mordbota. Bo widzicie, w świecie bohatera większa część ludzkiej cywilizacji podlega korpo-dyktaturze. Wielkie koncerny dbają tylko o jedno: zyski kwartalne. W tym świecie ludzie traktowani są jako żywy inwentarz. Ponieważ androidy są droższe w produkcji, instytucje cenią je bardziej – co jednak nie zmienia faktu, iż bywają traktowane niczym ekspres do kawy lub odkurzacz: człowiek może z nimi zrobić dosłownie wszystko (pod warunkiem, iż ma dobre ubezpieczenie, które pokryje odszkodowanie za szkody wyrządzone mieniu korporacji). Jednak na obrzeżach tego świata istnieją inne polityczne byty, dla których pieniądz i zyski nie są jedynymi motywami. Należy do nich PreservationAux. Tam androidy uznawane są za pełnoprawnych ludzi. Zakazane jest traktowanie ich jako urządzeń – równoznaczne z niewolnictwem. Przedstawiciele PreservationAux nie potrafią więc podchodzić do Mordbota w sposób, do jakiego został przyzwyczajony. A to niezwykle utrudnia mu życie, szczególnie kiedy okaże się, iż ich misja jest zagrożona, a jej ludzcy członkowie najprawdopodobniej skończą martwi...
Prawdziwi fani fantastyki doskonale znają nazwisko Marthy Wells. Autorka dała się poznać wiele lat temu za sprawą dobrze przyjętej książki "Śmierć nekromanty". Większość osób jednak dowiedziała się o niej dopiero kilka lat temu dzięki booktokowi i booktube'owi, gdzie kilka lat temu odkryto jej nowelkę "Wszystkie wskaźniki czerwone". Zachwytom nie było końca. I słusznie. Jest to bowiem opowieść pełna humoru, akcji i zaskakująco wnikliwych obserwacji na temat życia w spektrum autyzmu. Mimo to wydawało się, iż przełożenie tej prozy na język filmu (serialu) będzie niezwykle trudne. Opiera się bowiem w całości na monologu wewnętrznym.
Twórcy serialu "Pamiętniki Mordbota" znaleźli jednak prosty sposób na ekranizację – monolog z offu. Serial zachowuje perspektywę Mordbota (nie zawsze, ale wystarczająco często, by stworzyć takie właśnie wrażenie), co nadaje całości wyjątkowy charakter. Aby przyciągnąć widzów, twórcy w budowaniu swojego show inspirowali się wieloma serialowymi hitami, podbierając z nich co bardziej atrakcyjne elementy. Mordbot ma więc wiele z Dextera Morgana, a jego komentarze do wydarzeń, których jesteśmy świadkami, przypominają wypowiedzi bohaterów ze "Współczesnej rodziny" czy "Biura". Dodanie sekwencji z kosmicznymi telenowelami to ukłon w stronę fanów pulpowych space oper i campowego humoru.

- Apple TV+
Mogłoby się zdawać, iż ten formalny miszmasz sprawi, iż serial będzie chaotyczny. Tymczasem twórcy nad wszystkim utrzymali kontrolę, co przełożyło się na zaskakująco dobrą rozrywkę. Pomaga też metraż "Pamiętników Mordbota". Półgodzinne odcinki to strzał w dziesiątkę. Krótki czas wymagał skondensowania akcji, a to z kolei równoważyło monolog z offu. Zamiast przynudzania mamy więc do czynienia z wartką opowieścią pełną intryg, przygód, niebezpieczeństw, jak również humoru i – tak! – wzruszeń. A wszystko to przy wydatnej pomocy całej obsady. Każdy z aktorów doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jaką funkcję w narracji pełni ich postać, dzięki czemu wszyscy mają okazję zabłysnąć, a resztę czasu spędzają na wspieraniu pozostałych członków obsady.
"Pamiętniki Mordbota" oczywiście nie oddają w pełni walorów prozy Wells. Jednak na tle innych adaptacji fantastyki ta wypada naprawdę dobrze: pozostaje bliska literackiemu pierwowzorowi, ale jednocześnie jest całkowicie przystępna dla tych, którzy książki nie czytali i czytać nie zamierzają. O wielu innych serialach inspirowanych literaturą SF&F z całą pewnością nie można powiedzieć tego samego.