I. Zhang Yimou w cieniu historii
Osoby pragnące zapoznać się dogłębniej z historią chińskiej kinematografii prędzej czy później spotkają się prawdopodobnie z charakterystyczną periodyzacją, dzieląca twórców na poszczególne pokolenia. Złotymi zgłoskami zapisała się zwłaszcza tzw. Piąta Generacja, którą reprezentują między innymi Chen Kaige, Tian Zhuangzhuang oraz sam Zhang Yimou. Dorastanie praktycznie każdego przedstawiciela tego pokolenia przypadło na lata rewolucji kulturalnej, a jej doświadczenie odcisnęło trwałe piętno na ich światopoglądzie i twórczości.
Nie inaczej było w przypadku reżysera Zawieście czerwone latarnie. Początek rewolucji zastał go, gdy miał zaledwie szesnaście lat. Wymusiło to na młodym Zhangu przerwanie edukacji i podjęcie odgórnie narzuconej pracy na roli oraz w fabryce. Młody mężczyzna odkrył w tym czasie pasję do fotografii, która ostatecznie otworzyła mu drzwi do przyszłej kariery. Kiedy Pekińska Akademia Filmowa, po dekadzie politycznych zawirowań, wznowiła rekrutację w 1978 roku, dwudziestoośmiolatek znacznie przekraczał dopuszczalny próg wiekowy – w przyjęciu Zhanga na operatorskie studia pomogła dopiero interwencja ówczesnego ministra kultury, Huanga Zhena, któremu zaimponowało fotograficzne portfolio przyszłego filmowca.
Choć młodość autora naznaczona była wieloma przeciwnościami, jako absolwent studiów nie mógł narzekać na brak pracy. W roku 1983 odznacza się jako operator filmu Jeden i ośmiu w reżyserii Zhanga Junzhao, a rok później współpracuje z Chenem Kaige przy kręceniu Żółtej ziemi – obydwa dzieła uznawane są dziś za sztandarowe i niejako programowe dokonania Piątej Generacji. Zhang Yimou zaś po raz pierwszy jako reżyser podpisuje się w roku 1987 pod Czerwonym sorgiem – adaptacją początkowych części powieści Mo Yana, laureata Literackiej Nagrody Nobla
II. Czerwona trylogia
Opowieść o wiejskiej winiarni, której właściciele doświadczają okrucieństwa japońskiej inwazji na niejeden sposób wytyczy szlak innym wczesnym filmom Zhanga. Jak wskazuje sam tytuł, czerwień jest w obrazie istotna pod względem estetycznym i symbolicznym – na podobnych warunkach będzie ona funkcjonowała we wspaniałej Ju Dou z 1990 roku, a także samych Czerwonych latarniach. Nie tylko dominująca kolorystyka łączy te trzy obrazy – w każdym z nich główną rolę odgrywa Gong Li, jedna z najważniejszych i najwybitniejszych chińskich aktorek lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Od swojego debiutu w Czerwonym sorgu pojawi się w niejednym filmie autorów Piątej Generacji – wymienić wypada chociażby pamiętną kreację w monumentalnym Żegnaj, moja konkubino Chena Kaige.
Pierwszy film Zhanga Yimou dość wyraziście podejmuje temat sytuacji kobiet w prowincjonalnych Chinach. Kwestia ta – która nie raz powracać będzie w dziełach reżysera – została tu pokazana przez pryzmat Jiu’er, głównej bohaterki. Wydana przez rodzinę za trędowatego starca, po jego śmierci zaczyna zarządzać winiarnią i uniezależniać się w zdominowanej przez mężczyzn społeczności. Gdy rozpoczyna się wojna chińsko-japońska, to właśnie protagonistka inspiruje działania obronne, co ostatecznie przypłaca własnym życiem. Jej poświęcenie przyczynia się w końcu do powstania legendy ludowej na jej temat, co niejako potwierdza narrator całego filmu – wnuk Jiu’er.
Historią o buncie pozostaje także Ju Dou – w tym filmie jednak tytułowa bohaterka opiera się porządkowi domowemu, narzuconemu przez sadystycznego i – ponownie – podstarzałego męża. Aktem kontestacji okazuje się voyeuryzm – żona antagonisty i jego przybrany bratanek nawiązują romans, z początku ograniczany do uświadomionego przez obydwie strony i na swój sposób umownego podglądania się przez szpary ścian farbiarni. Ostateczne „zwycięstwo” kochanków jest jednak pozorne – przeciwstawienie się surowemu prawu rodzinnemu, opartemu na systemie konfucjańskim, prowadzi do społecznego napiętnowania i nieuchronnej klęski, której nie są w stanie powstrzymać usilne starania Ju Dou i Tianqinga. Czerwień – w tym filmie farbowane są nią tkaniny – pojawia się w chwilach największego napięcia i sygnalizuje przełomy w życiu bohaterów.
III. Zawieście czerwone latarnie
Zawieście czerwone latarnie – opowieść o czterech żonach rywalizujących o względy zamożnego i despotycznego męża – to obraz będący kulminacją nieformalnej „czerwonej trylogii” i wczesnego okresu twórczości Zhanga, jest także jednym z jego najwybitniejszych osiągnięć. Ekranizacja opowiadania Su Tonga, zatytułowanego pierwotnie Żony i konkubiny, okazała się na tyle dużym sukcesem, iż późniejsze wydania pierwowzoru nosiły już tytuł adekwatny adaptacji. Przypadek to dość ciekawy, szczególnie ze względu na to, iż w prozie Su ani razu nie pojawiają się latarnie – rytualne ich rozpalanie przed komnatą konkubiny „wybieranej” na daną noc przez pana dworu było autorskim pomysłem Zhanga.
Pomysłem zresztą niezwykle trafnym, gdyż tytułowy obyczaj – często powtarzany – zdradza kunszt reżysera we władaniu organizacją formalną dzieła. Zawieszanie latarni staje się dla odbiorcy monotonne i przytłaczające – patriarchalny system panujący na dworze Chena Zuoqiana opiera się na powtarzalności, podkreślającej nienaruszalność ustalonych przez jego rodzinę zasad. Zhangowi najwyraźniej zależało na podkreśleniu opresji, której poddawane są kobiety – prócz wprowadzenia tytułowego rytuału, po mistrzowsku wykorzystał także architekturę zabytkowego dworu. Choć posiada on imponujące rozmiary, zdaje się być przeważnie pusty. Okalające dom grube mury i surowe korytarze prowadzące do pokojów dam kojarzyć się mogą przede wszystkim z więziennictwem. Również postać męża została potraktowana symbolicznie – podczas seansu nie da się adekwatnie ujrzeć jego twarzy. Zajmuje on przede wszystkim tło – nieraz spowity cieniem – bądź filmowany jest od tyłu, tak by nie można było zdefiniować jego rysów. Te estetyczne i formalne decyzje Zhanga skutkują wzmożonym poczuciem dyskomfortu, co było jak najbardziej zamierzone. Reżyser wciąż miał w pamięci doświadczenia rewolucji kulturalnej i poprzez alegoryczną warstwę swojego filmu do nich nawiązuje.
Polityczne odczytanie nie powinno jednak przesłaniać świetnej fabuły filmu. Obserwowane przez pryzmat Songlian (ponownie Gong Li), zmagania żon Chena o jego względy i płynące z tego korzyści składają się na intrygującą i wręcz przerażającą historię. Uwagę zwracają przede wszystkim nietuzinkowe kreacje bohaterek – każda z nich z pozoru zdaje się być postacią dość jednowymiarową, podporządkowaną jednej, charakterystycznej cesze. Stopniowo jednak okazuje się, iż przejaskrawione osobowości są swego rodzaju maskami, które pomagają kobietom przeżyć i zachować pozycję w domu. choćby chwilowe odejście od schematu może zakończyć się demaskacją przed mężem i resztą domowniczek – co w ostateczności może skutkować choćby śmiercią. Powtarzane co noc zawieszanie latarni jest zarówno odsłonięciem kart – okazuje się, kto danego dnia „wygrał”, oczywiście pozornie – wygrywa tu przecież wyłącznie despotyczny mężczyzna. W tej sytuacji bohaterki wciąż czekają na okazję do ugruntowania swojej pozycji, przy jednoczesnym podminowaniu pozostałych – wizja, choć przerażająca (a może również dzięki temu), składa się na niezwykle zajmujący seans. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż układy sił wciąż się zmieniają, a choćby najbardziej niepozorna czynność może przesądzić na czyjąś niekorzyść.
Scenariusz ożywia przede wszystkim Gong Li – tak jak w poprzednich współpracach z Zhangiem, swą postać odgrywa po prostu wybitnie. Bez żadnych kłopotów udaje jej się uchwycić emocje, które może odczuwać Songlian – potrafi na przemian cierpieć i współczuć, by w następnej scenie bezlitośnie traktować pozostałe damy i służącą. Pozostawia jednak protagonistce pewien margines niejednoznaczności – Songlian w jej wykonaniu bywa niewzruszona bądź pozornie wyzuta z emocji, choć można domyślać się, iż to jedna z wielu masek przez nią przybieranych. Wszechstronność Gong jest godna podziwu nie tylko w odniesieniu wyłącznie do roli w Zawieście czerwone latarnie. W przeciągu zaledwie pięciu lat zagrała przecież w trzech dość podobnych tematycznie filmach tego samego reżysera, a jednak za każdym razem zdaje się być inną osobą – ani na chwilę „czerwona trylogia” nie staje się wtórna, choć jej wiodącą siłą jest ta sama twarz.
Wszechstronny jest też bez wątpienia sam Zhang Yimou. Czerwone sorgo i Ju Dou, w porównaniu do omawianego wyżej filmu, są obrazami po części zapomnianymi. Niesłusznie, bo prezentują podobny poziom artystycznej zręczności i wrażliwości wobec ludzkiego doświadczenia. Te trzy filmy można czytać na wielu poziomach – są opowieścią o kobiecym losie, o prowincjonalnej stronie Państwa Środka sprzed proklamacji Chińskiej Republiki Ludowej, a także o patologiach rewolucji kulturalnej. Poświadczeniem ich siły pozostaje jednak fakt, iż żaden z wymienionych kluczy interpretacyjnych nie musi być tym dominującym ani narzucać się kosztem innych. Zawieście czerwone latarnie jest wspaniałym zwieńczeniem tryptyku – dziełem, które znajduje równowagę między kunsztowną formą, a poruszającą i wartką fabułą. Najwięcej zyskuje zaś, gdy oglądane jest w właśnie z uwzględnieniem poprzednich filmów Zhanga.
Nota bibliograficzna:
Informacje dotyczące biografii reżysera i charakterystyka Piątej Generacji opracowane zostały na podstawie monografii Alicji Helman pt. Odcienie czerwieni. Twórczość filmowa Zhanga Yimou (Gdańsk 2010).