Kontrolowana przez francuskich kolaborantów Martynika, czasy II Wojny Światowej. Amerykanin Harry utrzymuje się z wynajmu łodzi i udzielania instruktażu wędkarstwa swoim bogatym rodakom na obczyźnie. Harry znany jest ze swojej neutralności i niemieszania się w politykę. Jednak gdy w jego orbicie pojawi się piękna i cwana Marie „Tyczka” Browning, a ostatni klient nie zapłaci za kurs, Harry zdecyduje się zająć stronę w toczącym się konflikcie.

Czy ten opis brzmi znajomo? Mieć i nie mieć kopiuje niemalże w całości ramy fabularne kultowej Casablanki. Humphrey Bogart powiela swoją rolę niechętnego do zaangażowania cynicznego drobnego biznesmena, który zmienia swoją postawę o sto osiemdziesiąt stopni z miłości do kobiety, w dekoracjach kolejnego egzotycznego kraju kontrolowanego przez rząd Vichy. Znów rozchodzi się o ucieczkę i przedostanie się do USA, znów postać Bogarta będzie z narażeniem życia pomagała bohaterowi ruchu oporu. Od strony scenariuszowej wszystko wydaje się jednak nieco wyblakłe w porównaniu do dzieła, z którego kopiuje. Brakuje mu dowcipnych dialogów bogatych w one linery, żadna z piosenek, mimo zaangażowania pieśniarza Hoagy’ego Carmichaela (znanego m.in. z evergreena Georgia on My Mind), nie zbliżyła się do popularności As Time Goes By, romans toczy się gładko i nie buduje tak silnego zaangażowania emocjonalnego, a bohaterowie drugoplanowi są ledwo zarysowani. jeżeli po prozie Hemingwaya spodziewaliście się czegoś więcej, to nie pomyliliście się. Adaptacja filmowa wykorzystuje adekwatnie tylko nazwisko i profesję głównego bohatera, reszta zostaje bezpardonowo zedytowana. Akcja powieści dzieje się w USA w czasach prohibicji, stawka toczy się o utrzymanie rodziny, a nie pomoc pięknej kobiecie, a dylematy moralne dotyczą szmuglowania rumu i pomocy komunistycznemu ruchowi oporu na Kubie. Takie komplikacje etyczne to było trochę zbyt dużo na amerykański srebrny ekran czasów Kodeksu Haysa.

Nie oznacza to jednak, iż Mieć i nie mieć nie znalazło swojego własnego miejsca w kinematografii. Nade wszystko plan filmowy był miejscem spotkania Humphreya Bogarta i Lauren Bacall – początkiem jednego z największych romansów w historii kinematografii i niesamowitego ekranowego duetu. Aktorów łączy nie tylko chemia; ich interakcje, to, jak prezentują się razem w kadrze, charakterystyczność obydwojga, przejawiająca się nie tylko w wyglądzie, ale i w głosie sprawia, iż ich potyczki słowne i rozwijającą się relację ekranową ogląda się z prawdziwą fascynacją, mimo przewidywalności romansu. Bo Mieć i nie mieć ma więcej wspólnego właśnie z romansem, ale takim skrojonym pod widza płci męskiej, niż z filmem wojennym. Mamy więc bohatera, który rezygnuje ze swoich zasad, naraża się i wykazuje, aby pomóc kobiecie, w której jest zakochany. Bogart powtarza tutaj swoją rolę Ricka z Casablanki, w jego Harrym nie ma nic odkrywczego, ale aktorowi bardzo do twarzy z odgrywaniem typów udających twardych na zewnątrz, ale marzących, żeby ktoś się czule dobrał do ich miękkiego wnętrza. Bacall, wtedy pierwszy raz przed kamerą w dużej roli, tworzy bohaterkę nowoczesną, w kontrze i do noirowskich femmes fatales, i do heroin melodramatów. Jej „Tyczka” jest pełna inicjatywy i ustala własne zasady, tak w postępowaniu w życiu, jak i z mężczyznami. Otwarcie interesuje się Harrym, sama inicjuje pierwszy pocałunek (który kwituje: „Poszłoby lepiej, gdybyś pomagał”), nie kryje się z zazdrością, ale jest przy tym przebiegła i dowcipna. „Tyczka” nie ukrywa swoich uczuć choćby wtedy, gdy ją zawstydzają. Jej otwartość, bezkompromisowość i inteligencja tworzą portret kobiety skomplikowanej i współczesnej także w XXI w. Bohaterki – jak to już zostało wspomniane – innej niż te, które zwykło się oglądać na amerykańskich ekranach w latach czterdziestych, ale jednocześnie pociągającej. Nic dziwnego, iż po tym filmie kariera Bacall wystrzeliła niczym rakieta w stronę gwiazd.
Mieć i nie mieć najpewniej zaginęłoby w odmętach filmów monetyzujących sukces innych produkcji, gdyby nie Bogart i Bacall. To właśnie wychodząca poza ekran szczerość, jaką wlewają w swoje postacie, sprawia, iż do filmu wciąż chce się i warto wracać po ponad osiemdziesięciu latach od premiery. Bogart i Bacall byli niesamowitym filmowym fenomenem, i choć historia ich prawdziwej miłości przebija każdy scenariusz, od ich pierwszego wspólnego filmu emanują niepodrabialną charyzmą i sprawiają, iż chce się ich oglądać jeszcze więcej.
Korekta: Oliwia Kramek