Wydany w 50. rocznicę powstania box z dwoma płytami SHM-CD i dwoma Blu-ray Audio, jest trzecim wydawnictwem King Crimson w tej serii.
Płyta „Red” brytyjskiego zespołu King Crimson, która ukazała się 6 października 1974 nakładem Island Records w Wielkiej Brytanii i Atlantic Records w Ameryce Północnej i Japonii, kończyła istotny etap w jego historii. Przez wielu uważana jest za jedną z najlepszych, obok debiutanckiego „In the Court of the Crimson King” (10 października 1969, Island Records), płyt tego zespołu.
Nic dziwnego iż i on otrzymał „królewską” oprawę celebrującą półwiecze, które upłynęło od jego pierwszego wydania. Na czterech płytach, w niewielkim boxie, dostajemy obszerną książeczkę z esejem biografa KC, Sida Smitha, a także cztery płyty – dwie CD (w wersji japońskiej – SHM-CD) oraz dwie Blu-ray. Najważniejszą informacją jest jednak to, iż specjalnie z myślą o tym wydaniu materiał został ponownie zmiksowany przez Stevena Wilsona. I jest to już jego drugie podejście do miksu tego materiału.
»» Płyta pochodzi z japońskiego sklepu internetowego → CD JAPAN
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”
KING CRIMSON „Red. 50th Anniversary Edition”
Wydawca: DGM Distribution Japan POCS-9218
Format: 2 x SHM-CD / Blu-ray Audio
Premiera: 6 listopada 2024
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 9/10
→ DGMDJ.jp
▌ Muzyka
King Crimson to angielski zespół grający odmianę rocka nazwaną „rockiem progresywnym”. Założony w 1968 roku w Londynie, prowadzony przez gitarzystę Roberta Frippa, czerpał inspirację z szerokiej gamy muzyki, łącząc elementy muzyki klasycznej, jazzu, folku, heavy metalu, gamelanu, bluesa, industrialu, elektroniki, muzyki eksperymentalnej i nowej fali.
Matia Merlini, jedna z prelegentek BFE-RMA Student’s Research Conference z 2020 roku, poświęconej właśnie tej muzyce, nieco przekornie, pisała:
Wszyscy wiemy, czym był rock progresywny, prawda? Długie, bombastyczne utwory z mnóstwem Melotronów, organów Hammonda i syntezatorów Mooga grające w dziwnych sygnaturach czasowych. Ta muzyka powinna być pieśnią przeszłości, ponieważ rock progresywny miał być martwy od późnych lat siedemdziesiątych, kiedy to albumy takie jak Love Beach Emerson, Lake’a i Palmer trafiły na rynek tylko po to, by były przez wszystkich pogardzane (…). Zespoły takie jak Yes, Genesis i Jethro Tull nie radziły sobie dużo lepiej, podczas gdy pierwsza faza twórczości King Crimson już się skończyła.
⸜ MATIA MERLINI, Progressive and Regressive. Redefinig Prog in Postmodern Times, BFE-RMA Student’s Research Conference 2020, s. 1.
Autorka pije do tego, iż współcześnie rock progresywny ma się doskonale, mimo wielokrotnego zmian paradygmatu w muzyce i niezliczonych mód. Rock progresywny lub prog-rock (ang. progressive rock) jest stylem muzyki rockowej wywodzącym się z rocka psychodelicznego. Jak czytamy, na przykład w Wikipedii, gatunek ten powstał w końcu lat 60. XX wieku, a największą popularność osiągając w pierwszej połowie lat 70.; więcej na portalu → PROGARCHIVES.
Wśród najważniejszych cech tego rodzaju muzyki wymienia się:
-
-
Skomplikowane i zmieniające się w czasie schematy rytmiczne i harmoniczne.
-
Muzyka instrumentalna lub wokalno-instrumentalna, zwykle o typowo rockowym brzmieniu. Teksty na ogół skomplikowane, o treści filozoficznej, religijnej, mistycznej, fantazyjnej.
-
Używanie typowych elektrycznych instrumentów rockowych, wzbogaconych o instrumenty elektroniczne (początkowo elektroniczne brzmienie było synonimem progresywności) oraz instrumenty akustyczne.
-
⸜ Hasło: ‘Rock progresywny’ w: Wikipedia, → pl.WIKIPEDIA.org, dostęp: 6.12.2024.
King Crimson przywołuje się wśród jej najważniejszych przedstawicieli, niemalże „ojców założycieli”. The Virgin Encyclopedia of Popular Music, pod redakcją Colina Larkina, mówi wprost: „prawdopodobnie najważniejsi przedstawiciele rocka progresywnego” (s. 717). Podobnie myślą również fani. W jednej z recenzji płyty czytamy:
Dlaczego właśnie Red uważam za największą obok genialnego debiutu płytę Króla? Trudne to pytanie i jako odpowiedź potrafię jedynie umieścić w odtwarzaczu krążek i zatopić się w muzyce.(…) Krwawiąca każdym riffem gitara Frippa dogasa niczym światła wielkiego miasta-molocha… Kolejny raz powraca do nas czerwień. Kolejny raz w odcieniu bardzo mrocznym.
One More Red Nightmare otwiera typowo crimsonowski, rzeknę choćby typowo „red’owy” riff. Śpiew Wettona, o dziwo, jest tu weselszy niż w poprzednim utworze. ale sprawy, które porusza już nie są tak wesołe. Przemijające w jednej chwili ludzkie marzenia, kruchość żywota, niemożliwość ucieczki przed nieuchronnością losu, stałe i wszędobylskie zagrożenie, tytułowy krwawy koszmar podnoszący zewsząd swą złowrogą i nienasyconą ludzkim nieszczęściem paszczę.
⸜ IRENEUSZ WACŁAWSKI, King Crimson — Red, → ARTROCK.pl, 01.05.2006, dostęp: 5.12.2024.
▌ Red
˻ PROGRAM ˺ 1. Red, 2. Fallen Angel, 3. One More Red Nightmare, 4. Providence, 5. Starless «dodatkowo» 6. Fallen Angel (2024 Instrumental Mix), 7. One More Red Nightmare (2024 Instrumental Mix), 8. Starless (Edit), 9. Providence (Complete Track).
Ósma w dorobku King Crimson płyta Red była dziełem dojrzałego zespołu, w jego kolejnej odsłonie personalnej. Rock Encyklopedia Wiesława Weissa mówi, iż „albumem (tym) podsumował całą działalność artystyczną – przedstawił, m.in., utwór Starless nawiązujący do The Court Of the Crimson King i Epitaph”. Przywołany wyżej Larkin daje jej cztery gwiazdki (na pięć), czyli ceni ją bardzo wysoko. Jest to jednocześnie najcięższy album w dorobku tego zespołu, aż do – moim zdaniem – Thrak z 1995 roku (Discipline Global Mobile, Virgin). Mówi się wręcz o proto-metalowych elementach grania, szczególnie w utworze Starless.
Graficznym wyrazem tych dążeń jest zdjęcie wskaźnika wysterowania z tyłu okładki, raczej ze starego urządzenia, ze wskazówką na czerwonym polu, nieomal za skalą. W studio w ten sposób wysterowywało się taśmę, aby uzyskać niższe szumy i wyższą dynamikę. I jest, związana z tym ciekawostka. W „customowych”, budowanych dla studia Olimpic mikserach używano nie wszechobecnych wskaźników typu VU-metr, a innych, PPM, takich, jak w studiach BBC. PPM to skrót od Program Peak Meter. Pokazuje on szczytowy poziom fali bez względu na to, jak krótki jest jej czas trwania. I właśnie on został uwidoczniony na wspomnianym zdjęciu.
Do studia zespół wszedł w lipcu 1974 roku, a sesje przeciągnęły się aż do sierpnia. Na nagranie wybrano Olympic Studios w Barnes w Londynie. Materiał na album był już dobrze ograny, ponieważ w czerwcu i lipcu miała miejsce amerykańska trasa, udokumentowana zresztą albumem USA, który ukazał się w maju 1975.
Płyta była dziełem trzech muzyków, którzy pozostali z poprzedniego składu – tuż przed sesją, w niezbyt elegancki sposób, pożegnano się z Davidem Crossem, skrzypkiem – oraz trzech dodatkowych, dokooptowanych na ten jeden raz. Z podstawowego składu pozostali: gitarzysta i klawiszowiec Robert Fripp, basista i wokalista John Wetton oraz perkusista Bill Bruford. Do grania w zespole powrócili, grający na saksofonach Ian McDonald i Mel Collins, zagrali również klasyczny oboista Robin Miller i angielski trębacz jazzowy Mark Charig.
Płyta, jak mówiliśmy, został nagrana w londyńskich Olympic Studios. Wyjątkiem był utwór Providence, nagrany na żywo w Providence, na Rhode Island w USA (jeszcze z Crossem). Studia nagraniowe Olympic były jednym z najważniejszych kompleksów tego typu w Wielkiej Brytanii. W monografii Howarda Massey’a zatytułowanej The Great British Recording Studios otrzymały one własny, duży rozdział, obok Hollywood Road, Trident oraz AIR. To wiele mówi o ich wadze.
Mówiąc o Olympic Studios mówimy, tak naprawdę, o dwóch miejscach. Jedno z nich to francuska świątynia zamieniona na synagogę, a następnie na studio, a drugie – od 1967 roku – to studio związane wcześniej z produkcjami telewizyjnymi. My interesujemy się tym drugim, w którym powstały w nim takie klasyki, jak płyty Jimi’ego Hendrixa, niektóre utwory The Beatles, płyty The Rolling Stones, Davida Bowiego, Led Zeppelin, Elli Fitzgerald, zespołu Queen, a współcześnie Adele czy Björk. Nagrano tam również ścieżki dźwiękowe do wielu filmów, wśród nich do Jesus Christ Superstar (1973), The Rocky Horror Picture Show (Studio Two, 1975) oraz Life of Brian (1979).
Były to trzy studia – duże (Studio One), małe (Studio Two) i dodatkowe, służące do remiksów (Studio Three). Znakomita większość zespołów nagrywała w tym pierwszym. Naprawdę duże – mierzy 19 x 13 metrów – z wysokim sufitem (8,5 m), miało reżyserkę umieszczoną wysoko nad ziemią, podobnie jak w Abbey Road, odwiecznym przeciwniku Olympic. Oryginalna lokalizacja związana była ze stołem mikserskim brzmiącym w niesamowity sposób. Była to konsola tranzystorowa, ale bazująca na tranzystorach germanowych (PNP, OC44). Dla studia w Barnes przygotowano jednak nową, a jej konstruktorem został szef inżynierów, Keith Grant. Jej szczególną adekwatnością było to, iż była wygięta tak, aby się z nią łatwiej pracowało. Dzisiaj – standard, wówczas rzecz rewolucyjna.
Ostateczna wersja miała 24 kanały wejściowe i osiem wyjściowych. Do rejestracji śladów wybrano ośmiościeżkowy magnetofon amerykańskiej firmy 3M, model M23. W kolejnych latach został on zastąpiony najpierw przez maszynę 16-, a następnie 24-ścieżkową. Do odsłuchów wykorzystywano kolumny Tannoy – Red i Super Red.
Studio One było tym, którego wszyscy muzycy pożądali. Przygotowane równolegle Studio Two miało znacznie mniejsze powodzenie. Niewielkie, mierzące 6 x 4 m, wysokie na 4 m, było tylko o włos mniejsze niż przypisana mu reżyserka. W dodatku wyposażone zostało początkowo w czterokanałowy stół mikserski, dość gwałtownie zastąpiony jednak nową konsolą zbudowaną przez Richarda „Dicka” Swettenhama, który wraz z Angusem McKenzie przygotował sprzęt do studia Olympic, a później – jak czytamy u Massey’a – przez miksery firmy Raindirk Audio. Na takim stole mikserskim powstała płyta Red.
W dodatku powstała ona nie w Studio One, a w małym Studiu Two, wówczas wyposażonym już w 24-ścieżkowy magnetofon 3M M79. Inżynierem nagrań był GEORGE CHKIANTZ, któremu przypisuje się wynalezienie techniki fazowania na potrzeby płyty Itchycoo Park The Small Faces. Ciekawostka – wygląd tego studia zaprojektował Mick Jagger, po jednej z sesji nagraniowej The Rolling Stones.
▌ Wydanie
Płyta Red była wielokrotnie wznawiana i na nowo masterowana. I ukazała się na niemal każdym – poza SACD – cyfrowym nośniku audio; w przypadku płyt cyfrowych to krążki CD, HQCD, Platinum SHM-CD oraz HDCD. W chyba wszystkich przypadkach Robert Fripp był jedną z osób nadzorujących ten proces. Na stronie Immersive Audio Album czytamy:
Historia wznowień King Crimson jest prawie tak zawiła jak historia samego zespołu, biorąc pod uwagę, iż wytwórnia Roberta Frippa DGM wydała na przestrzeni lat Red i resztę katalogu w wielu różnych formatach fizycznych. W edycji z okazji 30-lecia wydanej w 2000 roku oryginalny miks stereo został zremasterowany przez Frippa i Simona Heywortha (ten sam mastering pojawia się w nowej czteropłytowej edycji deluxe).
Następnie, w 2009 roku, seria wznowień z okazji 40-lecia King Crimson rozpoczęła się od wydania nowych edycji CD/DVD-Audio klasycznego debiutanckiego albumu zespołu In The Court of the Crimson King (1969), Lizard z 1970 roku i Red – z których wszystkie zawierały nowe 48 kHz, 24-bitowe miksy dźwięku przestrzennego 5.1 stworzone z oryginalnych taśm wielościeżkowych przez Stevena Wilsona. Chociaż Wilson zdobył już nominację do nagrody Grammy za miks 5.1 albumu Fear of a Blank Planet (2007) swojego zespołu Porcupine Tree, była to pierwsza okazja, kiedy został poproszony o stworzenie wielokanałowego miksu starego materiału dla innego artysty.
⸜ JONATHAN CORNELL, King Crimson – Red (50th Anniversary) – 5.1 Surround Sound & Dolby Atmos, → IMMERSIVEAUDIOALBUM.com, 28 października 2024, dostęp: 19.12.2024.
Serwis Discogs listuje 157 wydań tej płyty, z czego 67 to krążki CD, a 18 HDCD; więcej → TUTAJ. Najważniejsze remastery i remiksy przywołaliśmy relacji ze spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego № 104 → TUTAJ.
Na potrzeby najnowszej wersji, mającej uczcić 50. rocznicę wydania albumu, Wilson powrócił do oryginalnych nagrań sesyjnych, aby stworzyć nowy miks stereo, ale – chyba przede wszystkim – nową wersję Dolby Atmos. Przetransferował ślady z magnetofonu do systemu Pro Tools z rozdzielczością 24/96 i na nowo je miksował.
Muzyk/inżynier pisał:
Seria płyt King Crimson była moją pierwszą próbą rekonstrukcji klasycznych albumów z taśm analogowych i wiele się z tego doświadczenia nauczyłem. Tak więc w przypadku wszystkich rzeczy Crimson, odbudowuję te sesje od podstaw dzięki plików o wyższej rozdzielczości, używając zupełnie innej technologii i być może wnosząc inne, bardziej doświadczone ucho do tego, jak podchodzę do nich teraz. Jedną z rzeczy, które robię z Crimson, jest bycie bardziej wiernym oryginalnym miksom niż za pierwszym razem, dbając o odtworzenie większej ilości drobnych szczegółów.
⸜ Tamże.
W ten sposób powstał trzeci z kolei box na 50-lecie; wcześniej ukazały się In the Court of the Crimson King (2019)oraz Larks’ Tongue in Aspic (2023). Znajdziemy w nim cztery pyty – dwie SHM-CD i dwie Blu-ray Audio. Na krążkach Compact Disc znalazły się: nowy miks stereofoniczny Stevena Wilsona (2024) oraz wersje instrumentalne, a na drugim tzw. Elemental Mixes Davida Singletona i sekwencja nagrań studyjnych szczegółowo opisujących powstanie utworu Starless. Z kolei na płytach BD dostajemy mnóstwo nowego materiału, wszystkie w PCM 24/96:
-
- miksy 2024 w Dolby Atmos, DTS-HD MA 5.1 Surround Sound i Hi-Res stereo autorstwa Stevena Wilsona,
- Elemental Mixes 2024 autorstwa Davida Singletona,
- szereg dodatkowych utworów zaczerpniętych z istniejących taśm sesyjnych,
- wszystkie trzy miksy albumu koncertowego USA w Hi-Res Stereo,
- 5 odrestaurowanych nagrań koncertowych z amerykańskiej trasy koncertowej z 1974 roku, które debiutują na płycie,
- odrestaurowany bootleg ostatniego koncertu zespołu w USA w Central Parku w Nowym Jorku 1 lipca 1974 roku.
Dla nas najważniejszym punktem odniesienia będą: płyta HDCD z 2004 roku, z masterem Roberta Frippa i Simona Heywortha, która ukazała się w serii „21st Century Complete Edition – Series 1 #8” (Universal/Discipline Global Mobile UICE-9058) oraz wspaniała, wydana w formie 7-inch mini LP na krążku Platinum SHM-CD. Pod koniec kwietnia 2016 roku ukazał się w Japonii pierwszy, a na początku maja drugi box z ośmioma pierwszymi płytami King Crimson. Oprócz Platinum SHM-CD w bonusie otrzymaliśmy wówczas płytę DVD-Audio/Video z mnóstwem materiału – wersją hi-res stereo (24/96) i wielokanałową, wersją hi-res poprzedniego remasteru, alternatywne miksy utworów i utwory nigdy niepublikowane.
▌ Dźwięk
Jeśliby ktoś chciał potwierdzenia tezy o „ciężkim” charakterze płyty Red, wystarczy, iż posłucha otwierającego ją ˻ 1 ˺ utworu tytułowego. Gęsta faktura, głębia, przestery. Ale to jednak Crimsoni. Struktura utworu budowana jest z zegarmistrzowską precyzją, a hałas jest całkowicie pod kontrolą. Już przy tym utworze słychać coś, co będzie się powtarzało przez całą płytę: to dźwięk nastawiony na środek pasma, w dodatku nieco miękki ale przy tym doskonale czytelny. Połączenie tych dwóch elementów jest niesłychanie trudne i we wcześniejszych remasterach wychodziło to lepiej lub gorzej.
To dlatego wokal Johna Wettona we wspaniałym ˻ 2 ˺ Fallen Angel, jak i, wchodzący na początku drugiej minuty, kornet Marca Chariga, były tak niesamowicie jedwabiste. Nie przeszkadza w tym to, iż i głos Wettona, i kornet jako instrument mają taki właśnie charakter. Ale i gitary, jak dochodząca z początkiem trzeciej minuty gęsta, przesterowana gitara pod spodem, a w zwrotkach Mellotron, wszystkie te elementy łączy jedno: piękna jedwabistość.
W spiętrzeniach dźwięku, jak w utworze Red, jak w kończącym Fallen Angel fragmencie, gdzie Wetton powtarza „Fallen Angel”, tam słychać metodę Wilsona, jeżeli tak można o tym powiedzieć. To mikser, który ceni sobie czytelność ponad wszystko. Ale i dba o rozdzielczość, w sensie nasycenia dźwięku informacjami, a nie szczegółami.
Blachy perkusji rozpoczynające ˻ 3 ˺ One More Red Nightmare były więc mocne, dźwięczne i czytelne. Mocno uderzała również duży bęben perkusji o którym mówimy „stopa”. On, wraz z aktywnym, niezwykle selektywnym basem, dają doskonałą podstawę dla reszty muzyków. Czytelność i dynamika niskiego pasma jest czymś, o dostajemy po raz pierwszy. Tak, w tę stronę kierował nas Wilson już w poprzednim remiksie, na 40-lecie zespołu. Ale tutaj popchnął to jeszcze o krok dalej.
Przekaz jest więc niesamowicie energetyczny. Mikser pochylił się nad tym materiałem w stereo mając w głowie obraz przestrzenny dla systemu Dolby Atmos. Co słychać w, między innymi, doskonale czytelnymi pogłosami. Gra planami jest tutaj jednym z podstawowych wektorów i to ona, również odróżnia tę wersję od wcześniejszych. Wilsonowi udało się ją uzyskać, obok mocnego osadzenia dźwięku na basie, również w koncertowym ˻ 4 ˺ Providence. Koncert rządzi się swoimi prawami i choćby jeżeli mamy materiał zarejestrowany na magnetofonie wielośladowym, jak w tym przypadku, to trudno operuje się przestrzenią. Tym razem słychać to tak, jakby zespół nagrał utwór w bardzo dużej przestrzeni, ale jednocześnie w studiu.
Połączenie separacji ze skalą jest w tym przypadku niesamowite. I to również rzecz, która wyróżnia ten miks od wcześniejszych wersji Red. A przecież w przypadku tego utworu, „uporządkowanego chaosu” King Crimson w postaci czystej, jest to szczególnie ważne. Podobnie zresztą, jak operowanie barwami. Jak mówiłem na początku, dla tej płyty przyjęto klucz trochę vintage’owy, uzupełniony o możliwości współczesnego studia mikserskiego i masteringowego. To pierwsze wyraża się w miękkości dźwięku i skupieniu naszej uwagi na środku pasma.
Jak niezwykle jedwabiście wchodzi gitara Frippa we fragmencie rozpoczynającym ˻ 5 ˺ Starless, jak doskonale czytelny jest przy tym, umieszczony w lewym kanale, Melotron! A w prawym – saksofon. Instrumenty te są doskonale z sobą połączone, a jednak każdy z nich funkcjonuje w osobnym świecie, osobnej przestrzeni „własnej”, która pomaga mu się odróżniać w planach od innych. Wyraźne są również zmiany w pogłosach na wokalu, jak w 2:55, kiedy to z dość bliskiego, kiedy Wetton śpiewa: „Starless end bible black”, przechodzi dalej w scenę, jakby słychać go było z pewnej odległości w dość długim pomieszczeniu.
⸜ Trzy wersje płyty Red: HDCD na 30-lecie, nowa SHM-CD na 50-lecie oraz Platinum SHM-CD z 2016 roku
To, jak dla mnie, jeden z kilku kluczowych dla tego zespołu utworów, mój – chyba – ulubiony. Za każdym razem słysząc go na nowo go również przeżywam. Dlatego tak dobrze słuchało mi się go w tej wersji. Poprzedni miks nie był zły, a wydanie – cudowne A jednak było ono trochę zbyt, jak na mój gust, „techniczne”. Tym razem, kiedy w piątej minucie wchodzą blachy, kiedy dochodzi stukanie perkusisty w coś w rodzaju pudełka akustycznego, kiedy w 6:30 przejeżdża po dzwonkach perkusyjnych, to jest to wspaniały okaz rozdzielczości i balansu tonalnego i od razu wiemy, iż mamy do czynienia z nową jakością.
No i ten bas… Może, jeżeli nie to, o czym pisałem, właśnie niski zakres przekona niezdecydowanych. jest masywny, doskonale nasycony, ale i równie czytelny. Czytelność pomaga również w bezszwowym przechodzeniu między poszczególnymi fragmentami. Jak z saksofonem w 9:13, wraz z totalną zmianą tempa, a potem w 10:12, kiedy unisono grają kornet i saksofon altowy. I choćby kiedy zaraz potem wchodzą przesterowane gitary, kiedy przesterowanym dźwiękiem gra bas, zamykając w ten sposób kodą całą płytę (od tego się przecież zaczyna), to wszystko jest czytelne z jednej strony, a z drugiej płynne. Nisko, gęsto, mocno. To najlepsza wersja płyty Red, jaką znam. Emocjonalna i intelektualna zarazem.
⸜ Trzy boxy wydane w Japonii z okazji 50-lecia danego tytułu
PORÓWNANIA • W porównaniu z najnowszą wersją na 50-lecie, poprzedni remiks na płycie Platinum SHM-CD z 2016 roku, jest mniej zniuansowany. Nowa wersja znacznie lepiej operuje planami dźwiękowymi. Instrumenty mają lepiej zdefiniowane pogłosy , a przy tym są czytelniej lokowane w przestrzeni A jednak wydają się bardziej miękkie. Wydanie na Platinum SHM-CD nie jest wydaniem złym, wręcz przeciwnie. Ale nowe ma w sobie głębię i jeszcze mocniejszy nastrój niż wcześniejsze. W Fallen Angel słychać też, iż poprzednio Wilson wyraźniej zróżnicował głośność przesterowanej gitary na początku i głosu Wettona później Ten jest zresztą o wiele bardziej aksamitny, a przez to naturalny w wersji 50th Anniversary.
W czym przypomina starszy miks. Ta również dźwięk jest bardziej miękki, bardziej „vintage’owy”, ale i całkiem czytelny i dźwięczny. Ale też znacznie płytszy. To rzecz, którą odczujemy zaraz na początku. A im dalej w las, tym bardziej będzie nam brakowało nasycenia tego zakresu. Wszystkie poprzednie remiksy, wraz z pierwszym wydaniem CD, które miałem do porównania, wydają się znacznie bardziej „przybrudzone”. Pogłosy są w nich zatarte, podobnie, jak krawędzi instrumentów. To ciekawe, ale w najnowszym wydaniu źródła dźwięku są jednocześnie miękkie i klarowne – wcześniej choćby Wilson tego nie uzyskał.
Proszę mnie źle nie zrozumieć – zarówno oryginalne wydanie cyfrowe, naprawdę bardzo dobre, bo mało skompresowane, jak i kolejne remastery, z miksem Simon Heywortha na 30-lecie oraz remiksem Stevena Wilsona na 40-lecie na czele, są bardzo dobre. Dopóki nie usłyszymy oryginalnego wydania LP i nowego na SHM-CD. To ostatnie w części przypomina to, co znam z pierwszego wydania tej płyty z 1986 roku. Jak gdyby znacznie niższa kompresja, bo o to tu chyba chodzi, wydobyła informacje, które w każdym kolejnym remasterze były trochę poświęcane w imię wyrazistości, selektywności i skali dźwięku. ●
⸜ Materiał na płytę Red został wcześniej ograny na koncertach w USA – to z tej trasy pochodzą nagrania z kolejnej płyty zespołu
»«
DAVID CROSS & ROBERT FRIPP Starless Starlight
Vivid Sound | Gen (3) | Noisy Records | Inter Art Committees VSCD4294
SHM-CD ⸜ 2015
PŁYTA RED brytyjskiego zespołu King Crimson, która ukazała się 6 października 1974 nakładem Island Records w Wielkiej Brytanii i Atlantic Records w Ameryce Północnej i Japonii, kończyła istotny etap w jego historii. Przez wielu uważana jest za jedną z najlepszych, obok debiutanckiego In the Court of the Crimson King (10 października 1969, Island Records), płyt tego zespołu. Znalazł się na niej jeden z trzech najważniejszych utworów w historii grupy, Starless. Tak się składa, iż został on skomponowany przez członka zespołu, który został zwolniony tuż przed wejściem King Crimson do studia nagraniowego.
David Cross, skrzypek, o którym mowa, dołączył do grupy w maju 1972 roku, między innymi z Johnem Wettonem, aby nagrać album Larks’ Tongues in Aspic (1973). Cross był współautorem dwóch utworów, które zostały na min zamieszczone, w tym tytułowego i zagrał nie tylko na skrzypcach, ale i na altówce oraz melotronie. Skrzypek wziął udział w promującej tę płytę serii koncertów, której efektem była płyta Starless and Bible Black (1974). Cross już wcześniej narzekał, iż jego rola jest celowo pomniejszana i jest zagłuszany przez perkusję, koło której musi stać. Tuż przed nagraniem Red został niespodziewanie zwolniony z zespołu, ale nie przez Frippa, który bał się konfrontacji, a przez wydawcę.
Starless Starlight wydaje się więc swego rodzaju przeprosinami ze strony lidera King Crimson. Wydana w 2015 roku zawiera przede wszystkim opracowania utworu Starless w duchu muzyki ambient. A to, przypomnijmy, gatunek, zapoczątkowany przez Rogera Eno i Fripa jeszcze w 1973 roku na płycie No Pussyfooting. Oprócz Crossa na skrzypcach i Frippa na gitarze, wspomógł ich także Tony Love na syntezatorach.
Płyta od początku była pomyślana z myślą o rynku japońskim. Z ramienia wydawcy produkcją zajęli się Fumio Nagano oraz Jun Teramura. Wydano ją na krążku SHM-CD, a w wersji brytyjskiej na CD. Wersja japońska ma postać mini LP. Polecam ją, ponieważ nie dość, iż jest to jeden z najpiękniejszych motywów w historii progresywnej muzyki rockowej, to jeszcze ambientowe opracowanie nadaje jej dodatkowych wymiarów. Spokojna, niemal zen, ujawnia jednak mocny ładunek emocjonalny, tak wspaniale uchwycony na Red. ●
→ www.VIVIDSOUND.co.jp
» W artykule znalazł się link afiliowany sklepu internetowego → CD JAPAN.
»«
»» JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty odtwarzane były na odtwarzaczu SACD Ayon Audio CD-35 HF Edition. Sygnał przesyłany był do przedwzmacniacza gramofonowego RCM Audio Sensor Prelude IC, a następnie do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Siltech Triple Crown, Acoustic Revive Absolute i Acrolink.
→ DGMDJ.jp
→ www.DGMLIVE.com
tekst WOJCIECH PACUŁA
foto „High Fidelity”
«●»