Kiedy postanawiasz komuś pomóc – zachowaj ostrożność. Dobra sprawa gwałtownie traci wartość. Jeden raz pomogłeś i już wszyscy myślą, iż to dla ciebie proste.

newskey24.com 3 tygodni temu

Kiedy decydujesz się pomóc komuś zachowaj ostrożność. Dobre intencje gwałtownie tracą wartość. Jeden raz podajesz rękę, a już liczą, iż to dla Ciebie pestka, iż masz coś w zanadrzu. Czas, pieniądze, siła, zasoby wszystko staje się ich własnością.

W tym tkwi pułapka: pomoc może zamienić się w jarzmo. Najpierw dziękują, klękają w podzięce. Potem grzecznie proszą. Następnie zaczynają żądać. A gdy nie możesz już dawać, traktują Cię jak zdrajcę, jakbyś nie spłacił wynagrodzenia czy długu.

W ich oczach jesteś dobroczyńcą, więc musisz dalej dostarczać. Twoja życzliwość w ich wyobraźni wchodzi w kategorię planowych przychodów. Na Ciebie liczyli! Zobowiązałeś się być zbawcą, a teraz odmawiasz? To już wina Ciebie.

Jest jeszcze gorzka prawda: czasem Twoja pomoc budzi nie wdzięczność, ale zazdrość. jeżeli on może dawać, to musi mieć nadmiar. Dlaczego on ma pełny talerz, a ja tylko okruchy? I Twoje wsparcie przestaje być darem, staje się upokorzeniem.

Gdy w końcu mówisz: Przepraszam, nie dam już więcej, zamiast współczucia słyszysz oskarżenia i zarzuty. Historia ta powtarza się nie raz. Najpierw szczere podziękowanie, potem prośba, potem żądania, a na końcu gniew i dewaluacja wszystkiego, co zrobiłeś.

Pomoc w mgnieniu oka zamienia pomocnika w dłużnika. Wystarczy się zatrzymać, a zostaniesz uznany za winnego. Dlatego zanim wyciągniesz rękę, pamiętaj: po drugim lub trzecim żądaniu trzeba się zatrzymać i przemyśleć, czy Twoja dobroć nie zamieni się w życiową służbę.

Często liczą na Ciebie nie podziękowanie, a niekończący się obowiązek. Finał tej opowieści jest zawsze taki sam: dawny ratownik staje się zdrajcą. A dobro, które jest szczere i bezinteresowne, nie ma zobowiązań. Jest albo cenione, albo natychmiast deprecjonowane. I w tym nie jesteś winny.

Bonus

Moja znajoma Natalia miała przyjaciółkę z dzieciństwa, Zuzannę, z którą zawsze trzymały się razem. Gdy Zuzanna straciła pracę, Natalia natychmiast podjęła się pomocy pożyczyła pieniądze, przedstawiła jej znajomych, a choćby przyjęła pod swój dach na kilka miesięcy.

Na początku Zuzanna dziękowała codziennie, potem przyzwyczaiła się. Potem zaczęła traktować wsparcie jako coś oczywistego. Jesteś jedyną, na którą mogę liczyć, zawsze pomożesz, prawda? powtarzała za każdym razem, gdy prosiła o kolejną przysługę.

Natalia poddawała się. Aż pewnego dnia powiedziała: Przepraszam, nie dam już więcej. Sama mam ciężko.

Zuzanna natychmiast zmieniła ton. Liczyłam na Ciebie! Obiecałaś! Czy prawdziwi przyjaciele tak postępują?

I wszystko, co Natalia robiła latami, zniknęło z pamięci Zuzanny. Pozostał tylko obraz: nie pomogłaś, kiedy potrzebowałam.

Najbardziej bolało nie to, iż straciła pieniądze czy czas, ale to, iż prawdziwej przyjaźni nie było. Było tylko przyzwyczajenie do brania.

Wtedy Natalia pojąła najważniejsze: pomoc jest cenna, gdy spotyka się z wdzięcznością. Gdy zamiast wdzięczności pojawia się żądanie, to już nie wsparcie, a wykorzystanie.

Od tego momentu pomaga tylko tym, którzy sami potrafią wyciągnąć rękę innym. Wie, iż dobro musi być wzajemne, bo w przeciwnym razie zamienia się w kajdany.

Idź do oryginalnego materiału