Kiedy pierwszy raz zostałam zrzucona z łóżka, myślałam, iż to przypadek – teraz wnoszę o rozwód.

twojacena.pl 2 tygodni temu

Dzisiaj zapisuję te słowa, bo gdy pierwszy raz zepchnął mnie z łóżka, myślałam, iż to przypadek — teraz wiem, iż to koniec. W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie zimowe wichry wyją jak zwiastuny nieszczęścia, moje życie, które miało być bajką, stało się koszmarem. Mam na imię Zosia, mam 27 lat, a miesiąc temu wyszłam za mąż za Krzysztofa. To, co wydarzyło się w naszą pierwszą wspólną sylwestrową noc, było ostatnią kroplą. Rozwodzę się, a moje serce płacze, choć wiem, iż to jedyne wyjście.

**Bajka, która okazała się pułapką**

Gdy poznałam Krzysztofa, wydawało mi się, iż spotkałam swoją drugą połówkę. Był czarujący, opiekuńczy, z ogniem w oczach. Spotykaliśmy się rok, a każdy dzień był pełen śmiechu i marzeń. Obiecywał mi dom, rodzinę, dzieci. Wierzyłam mu bezgranicznie. Ślub był skromny, ale ciepły — nasi bliscy się cieszyli, a ja czułam, iż dotknęłam nieba. Tyle iż już po tygodniu zaczęłam zauważać w Krzysztofie dziwne zachowania, które początkowo tłumaczyłam zmęczeniem.

Pierwszy dzwonek alarmowy rozległ się, gdy po pijaku odtrącił mnie na imprezie, gdy próbowałam zabrać go do domu. Myślałam, iż to jednorazowy incydent. Ale potem „przypadki” się mnożyły. Krzysztof potrafił nakrzyczeć, jeżeli coś zrobiłam nie po jego myśli. Jego czułość zamieniła się w chłód, a dotyk w obojętność. Tłumaczyłam sobie, iż to okres próbny. Ale pierwszy dzień nowego roku rozwiał moje złudzenia.

**Koszmar Nowego Roku**

Sylwestra spędzaliśmy we dwoje. Przygotowałam kolację, udekorowałam mieszkanie, marząc, iż to początek naszego szczęścia. Krzysztof był w dobrym humorze, piliśmy wino, śmialiśmy się. Ale po północy pił coraz więcej, a jego nastrój zmienił się w agresję. Gdy zasugerowałam, żebyśmy poszli spać, warknął: „Nie psuj mi zabawy!”. Poszłam do sypialni, licząc, iż ochłonie.

Rano obudził mnie gwałtowny szarpnięcie. Krzysztof, z zaczerwienionymi oczami, po prostu zrzucił mnie na podłogę. Uderzyłam się, boląc bardziej od słów niż od upadku: „Zawadzasz mi, wstań i zajmij się czymś pożytecznym!”. Zamarłam. To nie był ten sam człowiek, za którego wyszłam. Spróbowałam odezwać się, ale odwrócił się do ściany, jakbym była powietrzem.

**Prawda, która boli**

Ten moment nie był wyjątkiem. W ciągu miesiąca zrozumiałam, iż Krzysztof nigdy nie był tym, za kogo się podawał. Jego „przypadkowe” popychanie, chamstwo, lekceważenie — to nie były pomyłki, tylko on prawdziwy. Potrafił upokorzyć mnie przy znajomych, nazywając „niezdarą”, jeżeli obiad mu nie smakował. Chciał, żebym żyła według jego zasad, ignorując moje potrzeby. A ja, młoda przecież kobieta, czułam się jak staruszka w klatce.

Mama, Anna Kowalska, płakała, gdy się przyznałam. Błagała: „Zosiu, małżeństwo to praca, daj mu czas”. Ale jak czekać na kogoś, kto cię niszczy? Próbowałam rozmawiać, ale Krzysztof tylko się śmiał: „Nie dramatyzuj, jesteś przewrażliwiona”. Jego zimny ton dobijał mnie bardziej niż krzyk.

**Decyzja, która mnie wyzwoli**

Wczoraj podjęłam decyzję: biorę rozwód. Boję się — czy poradzę sobie sama? Ale bardziej przeraża mnie życie w strachu przed kolejnym „upadkiem”. Nie chcę budzić się z myślą, iż popełniłam błąd.

Przyjaciółki mnie wspierają, choć niektóre, jak mama, pytają: „A jeżeli się zmieni?”. Wiem jednak, iż Krzysztof się nie zmieni. Jego maska opadła. Zasługuję na miłość, szacunek, bezpieczeństwo. Niech ludzie plotkują — ja wybieram siebie.

**Krok w nieznane**

Rozstanie to nie koniec, tylko nowy początek. Może wrócę do studiów, może wyjadę w Bieszczady. Jestem młoda, czas mam. Ból to cena za wolność — zapłacę ją. Krzysztof myślał, iż mnie złamie. Mylił się. Nie jestem ofiarą — jestem kobietą, która wie, ile jest warta.

Ta historia to mój krzyk o godność. Wyszłam za mąż z miłości, odchodzę z determinacją. Pierwszy stycznia był koszmarem, ale dał mi jasność. Nie pozwolę, by ktokolwiek strącał mnie — ani z łóżka, ani z mojej własnej drogi. Wybieram siebie.

Idź do oryginalnego materiału