Kilku bohaterów: Riri, zbroja, magiczny Hood oraz Chicago
Chyba zacznę od końca. Fakt, iż serial długo pozostawał poza sferą marketingu Marvela, budził we mnie ciekawość. Czyżby Marvel faktycznie nie wierzył w swoje możliwości? Czy może chce po prostu zakończyć bardzo kiepską Fazę Piątą? A może to ciche otwarcie czegoś nowego? Jak się okazuje — to zamknięcie starej fazy, ale z wprowadzeniem pewnej świeżości. Riri Williams, grana przez Dominique Thorne, to postać złożona i niezwykle interesująca. Z jednej strony — genialna młoda dziewczyna, która jako nastolatka trafiła na MIT i zbudowała własną zbroję inspirowaną technologią Iron Mana. Z drugiej — zagubiona, niosąca w sobie traumę, która popycha ją do granicy moralnych wyborów. Riri zostaje wydalona z MIT, ale to nie koniec jej drogi. Przez cały serial obserwujemy, jak balansuje między dobrem a złem, stopniowo skręcając ku temu, co adekwatne. Jej nowa zbroja nie jest już tylko manifestacją siły, ale symbolem ochrony — zarówno siebie, jak i innych. Nieprzypadkowe jest pojawienie się w jej pokoju plakatów Black Lives Matter. Riri to bohaterka nowej generacji, głos społeczności, która od dawna czekała na swój debiut. Mam nadzieję, iż stanie się nowym Iron Manem — nie tylko dla czarnej społeczności, ale i dla całej formującej się drużyny Young Avengers.
Kolejną interesującą postacią jest grany przez Anthony’ego Ramosa (amerykańskiego aktora portorykańskiego pochodzenia) Hood. W komiksach ta postać bywała nijaka, jednak w serialu jawi się niczym magiczny Red Hood w złej wersji — brutalny gangster o nadprzyrodzonych mocach. Od początku wiemy, iż jest pod wpływem siły mistycznej, ale zachowuje się jak prawdziwy uliczny badass z ambicjami kontrolowania gangsterskiego podziemia. Pojawiająca się przy napisach końcowych 4. odcinka piosenka „Villano”, autorstwa Ramosa, w stylu reggaetonu, dopełnia odbiór jego postaci.
Ostatni bohater, o którym trzeba wspomnieć, to oczywiście samo miasto Chicago, które zostało przedstawione wyjątkowo wiernie. Od razu wróciły mi wspomnienia z chwil, gdy tam byłem. Na uwagę zasługuje też ukazana społeczność afroamerykańska, która nadaje miastu charakterystycznego ducha — stolicy czarnej kultury, dźwięków i buntu. Można niemal usłyszeć echo saksofonu Sidney’a Becheta, jednego z pierwszych wielkich jazzmanów, który swoją muzyką wyrażał to, czego nie można było powiedzieć na głos — gniew, dumę, tęsknotę i wolność. Podobnie czyni Riri swoimi wynalazkami.
Magia kontra technika
Cała cicha kampania marketingowa była chyba jednak zamierzona — ze względu na pojawienie się Mefisto, postaci, na którą fani czekali od lat. To jeden z najpotężniejszych przeciwników superbohaterów Domu Pomysłów. Oczywiście Mefisto nie jest w sensie teologicznym władcą piekieł, ale pełni istotną rolę jako marvelowski Faust. Sacha Baron Cohen odgrywa go iście epicko — niczym Al Pacino. Jest uwodzicielski, niebezpieczny, a jednocześnie bawi się sytuacją. Komik odegrał tę rolę nadzwyczaj profesjonalnie, rozumiejąc, iż jego postaci bliżej do antagonisty Fausta niż do Jokera czy Lokiego. Trzeba przyznać, iż tym zabiegiem Marvel otworzył drogę do świata magii szerzej niż kiedykolwiek wcześniej. Dotąd mieszano pseudo-teorie naukowe z magią. Tym razem granica została wyraźnie zarysowana.
Nie wszystko działa
Nie obyło się bez wpadek. Wykorzystanie ekipy Hooda zostało spłaszczone do granic możliwości. Można było podnieść kategorię wiekową serialu i dać mocniejsze kwestie w usta np. najemnika drag queen z Madripooru. Ponadto efemeryczna rola Ezekiela Stane’a dawała duże nadzieje, po czym… gwałtownie o niej zapominamy. Szkoda, zwłaszcza iż to on spinał fabularną klamrą historię o Iron Manie. Oczywiście CGI mogło być lepsze — choć na szczęście tylko miejscami razi w oczy.
Podsumowanie
Ekranowa historia Riri jest zdecydowanie ciekawsza niż jej komiksowy debiut z 2016 roku (gdzie również musiała mierzyć się z siłami nadprzyrodzonymi). To pokazuje, jak Marvel potrafi pogłębić swoje postacie i skierować je w stronę refleksji. Idealnie pasuje tu cytat z Mickiewicza:
Czucie i wiara silniej mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko.
Chinaka Hodge wykonała tu naprawdę dobrą robotę.
Serial Ironheart oglądać możecie na platformie Disney+.