Katarzyna Gałązka o filmie „13 dni do wakacji” i aktorstwie. „Cenię sobie różnorodność” [WYWIAD]

film.org.pl 5 dni temu

Łukasz Budnik: Jak twoje samopoczucie po premierze filmu?

Katarzyna Gałązka: Dobrze! Film zbiera dobre opinie, więc jestem podekscytowana.

Czy na tym etapie stresują Cię premiery nowych filmów?

13 dni do wakacji to dopiero moja druga premiera filmowa, więc nie wiem, jaka jest reguła, ale tym razem nie byłam zestresowana – może dlatego, iż z uwagi na inne zobowiązania zawodowe nie mogłam być obecna na projekcji. Przed premierą Supersióstr cała się trzęsłam.

13 dni do wakacji i Supersiostry to filmy gatunkowe. Celowo rozwijasz karierę w tym kierunku?

To przypadek. Chciałabym mieć aż taki wpływ na swoją karierę, żeby działo się to świadomie, ale na polskim rynku to niemożliwe. Z niecierpliwością czekam na propozycje artystyczne.

Jak buduje się postać w filmie takim jak 13 dni do wakacji? Czy zagłębiałaś się w wydarzenia z przeszłości, które stanowiły inspirację scenariusza?

Głównie inspirowałam się amerykańskimi horrorami. Mieliśmy do obejrzenia kilka tytułów, m.in. Halloween i Krzyk. Duże wrażenie zrobiła na mnie scena z Jenną Ortegą w jednej z części Krzyku, gdzie przeraźliwie i długo krzyczy. Postanowiłam, iż użyję takiego środka wyrazu w jednej ze scen. To był dla mnie punkt wyjścia – wiedziałam, iż tak silnego akcentu można użyć tylko raz, i wokół tego budowałam inne reakcje. Chciałam, żeby były różne i adekwatne do stanu psychicznego mojej bohaterki w danym momencie filmu.

Twoja bohaterka z biegiem fabuły coraz bardziej pogrąża się w otchłań szoku i strachu. Czy wpływało to na Ciebie prywatnie?

Moja postać nie zaczęła „wchodzić we mnie” na tyle, by towarzyszyć mi po zejściu z planu, ale po najmocniejszych scenach miałam potrzebę odreagowania. Trudna była np. ta, w której byłam związana i zakneblowana. Niby wiedziałam, iż jestem bezpieczna, a jednak czułam dyskomfort.

Jak w takich scenach pracowało Ci się z reżyserem Bartoszem M. Kowalskim?

Bardzo dobrze. Bartek dawał nam dużą wolność w kreowaniu postaci i był otwarty na nasze propozycje. Wiedziałam, iż spodobało mu się to, co pokazałam na castingu, gdzie dostałam szereg najcięższych zadań do zagrania. Moje reakcje i emocje były wtedy bardzo intensywne i miałam poczucie, iż tego właśnie się ode mnie oczekuje. Przedyskutowałam z Bartkiem motyw krzyku i wspólnie zdecydowaliśmy, w którym momencie go użyć. Zawsze dawał nam przestrzeń, żeby zrobić przerwę i odpocząć. Dzięki luźnej atmosferze wszystko szło sprawnie.

Czy grając tak wystraszoną postać, można przy okazji popracować nad własnymi lękami?

Dla mnie granie nie jest formą terapii. Jestem daleka od wprowadzania prywatnych doświadczeń do swojej pracy – uważam, iż to może być niebezpieczne.

A czy prywatnie obawiasz się wpływu technologii na nasze życie? To w końcu istotny element filmu.

A kto teraz nie obawia się AI? Najczęściej myślę o tym w kontekście tego, czy sztuczna inteligencja nie zabierze mi pracy. W filmie będzie pewnie trudniej, ale sądzę, iż za chwilę okaże się, iż do tworzenia audiobooków nie jestem wcale potrzebna… Nie mam jednak szczególnie silnego lęku – nasz film pokazuje, iż za technologią zawsze stoi człowiek i to jego najbardziej należy się obawiać.

Czego więc obawiasz się na co dzień?

Mam sporo fatalistycznych myśli, iż będę uczestniczyć w wypadku albo iż ktoś mnie napadnie. Zawsze gdy wsiadam do taksówki, wysyłam bliskim swoją lokalizację.

Wróćmy do filmu – sceny kręciliście w autentycznym domu w Konstancinie. Jak wyglądała praca w takiej zamkniętej przestrzeni? Czy dom faktycznie dysponował tak zaawansowaną technologią?

Najciekawsze było to, iż wszystko kręciliśmy w nocy. Plan zaczynał się o 16:00, a kończył około 4:00. Na prawie miesiąc trzeba się było przestawić na zupełnie inny tryb. jeżeli chodzi o technologię – oryginalnie w domu nie było np. takich rolet czy tabletu, więc na pewno nie był aż tak zaawansowany jak w filmie.

Przejdźmy do bohaterek, w które się wcielasz. Czy zawsze bronisz swoich postaci, choćby gdy mają wady? Paulina z 13 dni do wakacji to pozytywna bohaterka, ale nie jest nieskazitelna.

Tak, zawsze szukam ich motywacji – inaczej trudno byłoby mi wiarygodnie je przedstawić. Poza tym jeszcze nie grałam postaci do szpiku złych, więc nie wiem, jak zachowałabym się w takiej sytuacji.

Chciałabyś zagrać taką czarną postać?

Jasne! To na pewno spore wyzwanie! Teraz gram ciekawą postać w Na Wspólnej, która ma w sobie ciemną stronę. Serdecznie wszystkich zapraszam do śledzenia losów Kaliny.

W międzyczasie aktywnie chodzisz na castingi?

Tak, i wysyłam self-tape’y. Zauważyłam, iż rok temu zaczął się dla mnie nowy etap – do tej pory wcielałam się w role nastolatek, a teraz moje warunki się zmieniły i reżyserzy castingów nie widzą już we mnie tak młodych osób. Cieszę się z tego, bo sama czułam zgrzyt, gdy dostawałam takie zadania. Jednocześnie widzę, iż nie jestem jeszcze na etapie ról 30+, więc znajduję się gdzieś „pomiędzy”. Na szczęście teraz pracuję na planie dwóch produkcji serialowych.

Czy widzisz różnicę między pracą na planie filmu i serialu?

Różnica jest odczuwalna, jeżeli różni się budżet. jeżeli budżet jest podobny, to praca również się nie różni.

A jak porównasz pracę w filmie do pracy w teatrze?

To zupełnie inne doświadczenie. W teatrze gram dopiero od niedawna – po szkole aktorskiej nie miałam takiej okazji, ale rok temu dostałam propozycję roli w spektaklu Boeing Boeing w Teatrze Capitol. Na scenie gramy na żywo, nie ma dubli, od razu widzimy reakcje widzów. To bardzo satysfakcjonujące. W przypadku filmu i serialu na efekty trzeba długo czekać, co bywa frustrujące, ale z drugiej strony na dłużej mogę się zagłębić w postać i historię.

W teatrze grasz tu i teraz, a czy oglądając się na ekranie miesiące po zakończeniu zdjęć, zdarza ci się myśleć, iż zrobiłabyś coś inaczej albo iż od tego czasu się rozwinęłaś?

Zawsze tak mam. Kiedy pierwszy raz oglądałam 13 dni do wakacji, siłą rzeczy zwracałam uwagę na to, co mogłabym zrobić inaczej. Niestety człowiek najpierw widzi to, co mu się nie podoba. Staram się jednak traktować to jak naukę i wyciągać wnioski. Wiem, iż w danym momencie gram najlepiej, jak potrafię.

A jak oceniłaś scenę krzyku, która była dla Ciebie tak wymagająca?

Oglądając ją, czułam duży dyskomfort. jeżeli widzowie reagują podobnie – to znaczy, iż udało się osiągnąć dobry efekt.

W 13 dniach do wakacji ojca twojej bohaterki gra Cezary Pazura, choć nie widzimy jego twarzy. Skąd decyzja, by nie pokazywać go na ekranie?

Takie było założenie od początku. Bartek chciał zaznaczyć figurę nieobecnego rodzica, a przy okazji puścić oczko do widza.

Czy są inni aktorzy starszego pokolenia, z którymi nie miałaś jeszcze okazji pracować, a byłoby to Twoim marzeniem?

Całe mnóstwo! Pierwsze nazwiska, które przychodzą mi do głowy, to Łukasz Simlat, Leszek Lichota czy pani Aleksandra Konieczna. Wspaniale byłoby też zagrać z Marcinem Dorocińskim.

Praca z bardziej doświadczonymi aktorami jest dla Ciebie stresująca czy traktujesz to jako okazję do nauki?

Jedno i drugie. kooperacja z doświadczonymi aktorami jest specyficzna. Miałam okazję grać np. z Mają Ostaszewską i Arkiem Jakubikiem przy okazji Klangoru. To zawsze były wspaniałe spotkania z otwartymi, życzliwymi ludźmi. Mimo wszystko czuję stres – chcę dobrze wypaść, a to w tej pracy bywa blokujące.

Czy ktoś kiedyś udzielił Ci rady, która towarzyszy Ci do dziś?

Może nie jednej konkretnej, ale Piotr Adamczyk, z którym pracowałam na planie Lepszej połowy, zawsze był otwarty, żeby mi coś podpowiedzieć – np. w kwestii rytmu sceny czy ustawiania się w konkretnych pozycjach.

Oglądając filmy, w których nie grasz, potrafisz podejść do tego na chłodno czy analizujesz role i realizację?

Zawsze analizuję – nie umiem po prostu oglądać historii. Zastanawiam się nad poszczególnymi ujęciami, nad tym, jak zostały zrobione.

Miałaś okazję zagrać już w kilku gatunkach – horrorze, komedii i filmie superbohaterskim. Do którego z nich chciałabyś wrócić?

Do komedii – tworzenie tego gatunku daje ogromną okazję do nauki i zdobywania nowych umiejętności. Sporo wyniosłam z pracy nad Algorytmem miłości. Nie jest to łatwe, ale właśnie dlatego bardzo satysfakcjonujące.

A może są inne gatunki, w których chciałabyś wystąpić?

Na ten moment chciałabym dać odpocząć gatunkom i popracować w innych rejestrach – np. w kinie psychologicznym.

Czy masz plany, żeby spróbować swoich sił także poza Polską?

To moje marzenie, choć wiem, iż nie jest to łatwe. Kilka miesięcy temu zintensyfikowałam działania i zaczęłam wysyłać próbki do agencji w Anglii. Cały czas mam to z tyłu głowy i będę się starać. Na pewno łatwiej jest, gdy film, w którym zagrasz, zrobi karierę na świecie – tego życzę 13 dniom.

Wcześniej wspominałaś o kinie artystycznym – czy docelowo to właśnie w takiej produkcji chciałabyś wystąpić?

W tym zawodzie cenię sobie różnorodność i nie chciałabym się zamykać na żadną opcję. To, iż mogę sprawdzać się w różnych gatunkach, jest ekscytujące. Ale faktycznie chciałabym spróbować swoich sił w kinie artystycznym i pokazać coś subtelniejszego.

Czy są konkretni twórcy, z którymi chciałabyś współpracować?

Myślę, iż z Pawłem Pawlikowskim – jego filmy mają w sobie poetyckość, której chciałabym w sobie poszukać.

W przyszłości zobaczymy Cię w filmie Król dopalaczy. Możesz powiedzieć o nim coś więcej?

To film, który kręciliśmy cztery lata temu. Jest inspirowany prawdziwymi historiami i opowiada o chłopaku, który stworzył biznes oparty na handlu dopalaczami. Gram tam niewielką rolę, która pierwotnie miała być epizodem, ale reżyserowi spodobała się na tyle, iż specjalnie dla mnie napisał kolejne sceny. Bardzo się z tego cieszę.

Życzę powodzenia i trzymam kciuki za kolejne projekty!

zdjęcie główne:

Idź do oryginalnego materiału