Kasta – Nestor – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Minęło 12 lat od wydania płyty Naga Prawda i przez ten czas Kasta pojawiał się głównie jako gość u innych raperów, pomijając oczywiście prowadzenie gal KSW. Temat zakończenia kariery ciągnie się za Nim od lat. Jednak nie wypada odchodzić bez pożegnania, więc Wall-E postanowił zamknąć wydawniczą trylogię i zaprezentował słuchaczom płytę Nestor.

18 numerów i czternastu gości na płycie zapowiada syty rapowy posiłek w sam raz dla koneserów. Zanim jednak przejdę do pojedynczych utworów, chciałbym przypomnieć czy może uświadomić niektóre osoby, iż Kasta nie żegna się do końca z muzyką. Co prawda żegna się z gatunkiem rap, ale plany muzyczne przez cały czas są. Obiło mi się o uszy, iż chce śpiewać i podobno całkiem dobrze Mu to wychodzi, a to, co możemy usłyszeć na płycie Nestor, napawa optymizmem na przyszłość. Ale przejdźmy do konkretów.

Płyta rozpoczyna się utworem Ancient Art z kozackimi skreczami i bitem, ale zaraz po tym mamy wydawałoby się niespodziankę w posraci Peryferie 2. Może i miało to tylko zahaczać o klasyka, ale obawiam się, iż w konsekwencji może delikatnie skrzywić obraz oryginału. Albo wręcz odwrotnie i jeszcze bardziej ozłoci kultowy utwór, bo ten z dopiskiem 2 odnoszę wrażenie, był pisany na siłę, albo bez pomysłu. Na szczęście następny utwór w kolejce to właśnie te świeże brzmienia, o których wspominał Waldek, zapowiadając płytę. Inception z gościnnym udziałem zagranicznego rapera o ksywie Ńemy mógłby być zdecydowanie ciekawszym rozpoczęciem albumu.

Następnie mamy mocny i brudno-rapowy Bankroll, gdzie Kasta i Kabe opowiadają o życiu ulicznego białasa na ciężkim bujającym bicie. To kolejna z rzędu kooperacja obu raperów i po raz kolejny zrobili kawał dobrej roboty. Pierwsze podśpiewywanie Kasty można usłyszeć w piosence Devvsky i mimo ciężkiego szoku, jaki przeżyłem za pierwszym razem, gdy usłyszałem Kastę na autotune, to z każdym następnym razem bardziej mnie to przekonywało. Autotune w tym utworze ewidentnie jest użyty, żeby uratować wokal Waldemara, ale rzeczywiście trzeba przyznać, iż robi to swoją robotę. Zdecydowanie lepiej mi się słucha ratowanego śpiewu Waldemara Kasty niż u większości raperów, jakich słyszałem do tej pory. Wystarczy, gdy używa się go z pomysłem.

Viking to utwór promujący album i uważam, iż to dobry wybór. Singiel wyróżnia się na tle większej części płyty nagranej w podobnych brzmieniach. Dwa kolejne utwory, czyli Fresh i Geekin są następnymi w wyróżniającej się mniejszości. Fresh wyróżnia się jednym z najciekawszych gości na tej płycie, czyli Siekanem, którego styl odbiega od zdecydowanej większości znanych mi raperów. Za to Psycho z Paluchem, to delikatnie wolniejsze flow na ciekawym bicie. Nietuzinkowa muzyka w Day Dreamer to nic w porównaniu do kolejnego refrenu z Kastą na autotune w tym utworze. Takiego Kasty nikt by się nie spodziewał.

Za to utwór Lurk ma lepszą z gościnnych zwrotek prosto od Sitka. Niby nic nowego, ale Sitek robi swoje na cięższej ścieżce dźwiękowej. Z kolei Delirka to lovesong z Sariousem co nie jest już niespodzianką. Z racji na to, iż Sarious regularnie pojawia się gościnnie u weteranów polskiej rap sceny. Uważam, iż jest to jeden ze słabszych utworów, jak i collab na tej płycie.

Dziwnie zaśpiewany refren przez Kastę w Dianas jest ratowany głównie przez bit. Drugi raz pojawia się Siekan w piosence Big Woo i tutaj mimo, iż już w innym stylu, to przez cały czas dobrze sobie radzi. Utwór Sky to pożegnanie Kasty z nurtem muzycznym, który Waldemar po części w Polsce budował. Na koniec, czyli jako outro dostajemy Lullaby, czyli znów skrecze, ale daleko im do tych z intro.

Na pewno trzeba przyznać Waldkowi odwagę w próbowaniu nowych rzeczy, sztuczek na tym albumie. Zabiegi z autotune w refrenach, mimo iż nie najlepsze na rynku, to na pewno mogą z takimi konkurować. Przechodząc do tekstów Kasty, to już robi się mniej ciekawie. Odniosłem wrażenie po pierwsze monotematyczności, a po drugie przekombinowanych rymów. Lata temu słuchając Waldka Kasty, odnosiłem wrażenie mocnego inspirowania się Dziadziorem, bardziej znanym jako Donguralesko, ale na płycie Nestor jest to zauważalne bardziej niż wcześniej.

Kasta za bardzo odbiegł od swojego stylu i uwierzył, iż rzucanie rymami na prawo i lewo wyjdzie mu na dobre. Tak niestety nie jest. Słysząc czasem pojedyncze słowa rzucane z rękawa żeby tylko się rymowało, powoduje, iż łezka się w oku kręci. Oczywiście nie mogę pominąć faktu, iż większa część tekstów jest bardzo dobra, choć monotematyczna i przypominająca wersy na przykład Malika Montany, czy innych fake-gangsterów. Jednak Kasta nie macha giwerą w każdym numerze i nie używa banknotów do podcierania się. Mówi bardziej o życiu ulicznego/osiedlowego białasa, w co w przeciwieństwie do Malika można Mu uwierzyć.

Nestor to na pewno godne pożegnanie z rap sceną. Wall-E nic nie musi nikomu udowadniać i może bawić się muzyką, jak mu się podoba. Jako iż to jest zabawa, to czasem coś może nie wyjść i na tym albumie znajdziemy kilka drobnych pomyłek. Z ciekawością czekam na kolejne rzeczy, jakie wypuści ze swoich rąk Kasta. Mimo drobnych potknięć płyta Nestor to kawał solidnej drillowej płyty.

Źródło obrazka wyróżniającego: materiały prasowe


Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę
Idź do oryginalnego materiału