Król nie z piedestału

kulturaupodstaw.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: fot. Fotostube


Barbara Kowalewska: Projekt, o którym rozmawiamy, to kontynuacja poprzednich działań Muzeum Początków Państwa Polskiego. Przypomnijmy je.

Jarosław Mikołajczyk: Projekt zrodził się w muzeum, inicjatorami byli dyrektor Michał Bogacki, Michał Pilas i ja. W zamyśle chcieliśmy po pierwsze spróbować innej, niekoniecznie nowej, ale lżejszej narracji historycznej. Piosenka nie tylko dała szansę opowiedzenia przystępnie o wydarzeniach tak odległych jak wczesne średniowiecze, ale też pozwoliła wzbudzić emocje. Bohater historii sprzed tysiąca lat, choćby wspaniały, nie zawsze budzi emocje młodego (chociaż nie tylko młodego) słuchacza, łatwiej się to dzieje z bohaterem piosenki. Trudno utożsamić się z królem z podręcznika lub z pomnika, z takim ze współczesnej piosenki czy komiksu jest łatwiej. W pierwszym klipie, z udziałem Dariusza Malejonka, o Mieszku I „Czy mam wejść do wody”, nie pokazaliśmy władcy posągowego, ale takiego, który zastanawiał się nad konsekwencjami, miał wątpliwości, zanim podjął decyzję o przyjęciu chrztu. I nie chodzi tu tylko o konsekwencje osobiste, takie jak choćby oddalenie siedmiu przedchrześcijańskich żon, ale przede wszystkim konsekwencje religijno-polityczne, rozstania się ze zwyczajami, wierzeniami i kulturą rodzimą. Mieszko jest w sytuacji trudnego wyboru i wahań jak każdy człowiek. Wszyscy przeżywamy podobne emocje, choć okoliczności są inne. W kolejnej piosence, „Na Kołobrzeg”, w której wystąpił Marek Piekarczyk, oparliśmy się na pieśni „Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące”. Po ikonicznym wykonaniu Czesława Niemena tylko Piekarczyk mógł sobie z tym poradzić, co do tego nie mieliśmy wątpliwości. Zgodził się, bo mieszkał tu w Gnieźnie przez 16 lat, ma sentyment do tego miasta, do pierwszych miłości, pasji, tu zaczynał przygodę z tenisem i z muzyką rockową.

BK: Jest pan koordynatorem projektu, ale też autorem tekstu tegorocznej piosenki. Obecny projekt wpisuje się w tysiącletnią rocznicę koronacji Bolesława Chrobrego. Jak chciał pan przedstawić króla?

JM: Napisanie tych słów nie było proste; żeby sobie z tym poradzić, uznałem pokornie, iż muszę się odwołać do empatii, wczuć się niejako w postać. Wejść w głowę Chrobrego – to było trudne. Najpierw stworzyłem słuchowisko „Spowiedź Bolesława”, które utrwalało chwile przed jego śmiercią. Zmierzyłem się z historią przez pryzmat psychiki człowieka obarczonego wielkością, człowieka obciążonego. Jednocześnie była to historia alternatywna, której chciałem uniknąć w piosence.

fot. Fotostube

Inspiracją dla tytułu „To była długa gra” stała się powieść historyczna „Gra w kości” Elżbiety Cherezińskiej. Również ona pokazuje Chrobrego jako człowieka, który miał wątpliwości, chociaż musiał być jednocześnie zdeterminowany. Te wątpliwości wyraziłem w piosence w słowach: „Założę koronę, zaboli ma skroń”. Jest w tym jednak pozytywny przekaz, nie napisałem „nie patrz pod nogi”, ale patrz „nie pod nogi”. Wyrażenie wydaje się niepoprawne, ale było zamierzone.

Dobrawa nie obarcza młodego Bolesława przekazem negatywnym, nie zaczyna myśli od przeczenia. Ten ludzki aspekt jest ważny, chociaż mamy tutaj także motyw historyczny – zjazd gnieźnieński. Chrobry wyznaje, iż nie dbał o skarby, ale wiedział, iż najważniejsza jest korona. Refren – „to była długa gra” – ma wyrażać nie tylko sytuację historyczną, ale też dotyczącą każdego z nas – bo każdy ma swoją „grę o swoją koronę”. Chrobry nie jest tu posągowy, mówi: „każdy krok to mój blask i cień”. Szukałem króla nie jedynie z pomnika przed katedrą gnieźnieńską, ale także tego z ulicy Chrobrego, na której siedzi zmęczony.

BK: Rozmawiamy tuż przed premierą drugiego sezonu „1670”, serialu, który bije rekordy popularności. I chociaż to produkcja popularna, o której wartości można dyskutować, być może do jej sukcesu przyczynił się język, którym trafia do części widzów. Wy też podjęliście próbę zachęcenia młodych do nauki historii w sposób im bliski. Po kilku klipach widzicie już pewnie, jaki to dało efekt?

JM: Oglądalność, liczba wejść to jedno, i z tym jest nieźle. Ale jako edukatorzy współpracujemy z nauczycielami z całej Polski i widzimy, iż klipy z Malejonkiem czy Piekarczykiem często są używane na lekcjach historii. Najważniejszy sygnał, jaki dostajemy, to ten, iż – jak we wspomnianym serialu lub u T-raperów znad Wisły, uczłowieczamy tych historycznych bohaterów. Tyle iż my nie ironizujemy, nie idziemy w stronę karykatur czy kartonowych postaci. Najlepszą recenzję wystawiają same dzieciaki, które oglądając klip, rozpoznały postać i zareagowały spontanicznie: „Ooo, to pan biskup, ten od Mieszka”. Wiemy więc, iż nasze działania mają sens. Oczywiście, nie jest dobrze, jeżeli stosowanie piosenek w nauce uważa się za coś nadzwyczajnego. To powinno być jedno ze zwykłych narzędzi edukacyjnych, obok na przykład komiksu. przez cały czas niestety nie tak często się to realizuje w praktyce. Nie uzdrowimy szkoły, ale możemy dać jej coś, co pomoże w atrakcyjnym przekazywaniu wiedzy. jeżeli młodzież odwiedzi nasze kanały w mediach społecznościowych, to ma szansę odebrać inny przekaz o historii. Pamiętajmy, iż młodzi używają innej narracji i żeby do nich trafić, trzeba to zrobić w ich języku. choćby jeżeli autorem tekstów jesteśmy my, starsi, to młodzi mają realny wpływ na muzykę i tekst, zapraszamy ich do realizacji tych piosenek, pytamy o zdanie. To oni nam podpowiadają, w jakim iść kierunku, bo przecież to głównie ich generacja ma być w założeniu odbiorcą tych projektów. Zresztą odpowiedni język stosujemy także jako przewodnicy czy prowadzący lekcje. Oczywiście nie idziemy tak daleko jak w „1670” czy w „Historii bez cenzury”. Naszym celem jest bowiem edukacja historyczna, zatem lekkość narracji, humor – tak, ale bez przekraczania granic.

BK: W tekstach nagrywanych przez was piosenek nie chodzi tylko o opis przeszłych wydarzeń. Historia to także pomost ku teraźniejszości. Co jeszcze chcecie przekazać?

JM: Mamy przeświadczenie, iż jeżeli o wielkich postaciach historii nie będziemy opowiadać w sposób, który pozwoli młodemu człowiekowi utożsamić się z nimi, to nie będzie to „jego historia”, nie wzbudzi ona w nim ani emocji, ani zainteresowania. Staramy się przedstawić postacie z przeszłości w ich człowieczeństwie, pokazując, iż my, współcześnie, także możemy mieć podobne dylematy co oni. Bo emocjonalnie jesteśmy tacy sami, żyjemy jedynie w innych okolicznościach, przyczyny naszych obciążeń i wątpliwości są inne.

BK: Do obecnego projektu zaprosiliście znanego aktora filmowego Tomasza Karolaka. Skąd ten wybór i jak do tego doszło?

JM: Kiedy pomyśleliśmy, iż w tym roku ma to być piosenka z okazji rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego, mieliśmy świadomość, iż trzeba przejść na wyższy poziom popularności i zastanawialiśmy się, kto mógłby tę rolę udźwignąć. Pewnego dnia zobaczyłem zaskoczony, iż po muzeum przechadza się Tomasz Karolak. Zagadałem, okazało się, iż historia bardzo go interesuje. Rozmawialiśmy o zabytkach i sposobach mówienia o przeszłości oraz o potrzebie żywej narracji.

fot. Fotostube

Powiedział, iż słucha felietonów dyrektora naszego muzeum Michała Bogackiego. Wspomniałem mu o naszym projekcie i nieśmiało zapytałem, co by powiedział na udział w nim. Odpowiedział, iż nie wyklucza tego. Kolejne spotkanie miało miejsce w jednym z ośrodków kultury, gdzie Tomasz Karolak miał swój stand-up, rozmawialiśmy jakieś pół godziny, puściłem mu muzykę jednej z piosenek gnieźnieńskiego zespołu Père-Lachaise, gdzie kompozytorem bywa Kuba Grzechowiak. To granie mu się podobało i zgodził się zaśpiewać.

To wszystko wygląda jak anegdota, ale tak się to potoczyło. Równie anegdotyczny był moment rozmowy o finansach. Kiedy zapytałem, za ile to dla nas zrobi, odpowiedział:

„Ja przyjadę, nagramy, a wy mnie będziecie zawsze przyjmowali jak króla – zaśmiał się. – Oprowadzisz mnie po mieście, a ja zrobię to za darmo”.

I tak się stało. Ale to, iż zrezygnował z honorarium, nie znaczy, iż nie było w tym dbałości artystycznej. Tomasz Karolak przyjechał do studia przygotowany, nie tylko przeczytał tekst, ale miał także propozycje zmian w dwóch fragmentach. Nagranie całej piosenki w jego wykonaniu trwało jakieś 40 minut i było profesjonalne. Potem Mikołaj Jakubowski, menedżer Karolaka, dograł chórki. I chociaż artysta miał napięty czas, bo miał zaraz wracać do Warszawy na kolejne nagrania, na planie klipu zachowywał spokój. Był niezwykle sympatyczny. W przerwach rozmawiał z historykami i muzealnikami o polskim średniowieczu, okazując nie tylko żywe zainteresowanie, ale też imponującą wiedzę. Jego kooperacja z muzeum być może będzie miała ciąg dalszy, bo Tomasz przygotowuje właśnie historyczny stand-up i niewykluczone, iż jego premiera będzie miała miejsce właśnie w naszym muzeum. Nie bez znaczenia dla jakości i walorów edukacyjnych klipu była też opieka kostiumograficzna Sławomira Uty i Małgorzaty Krasnej-Korycińskiej. Dla nas ważna jest również kooperacja z młodymi ludźmi z Gniezna, jak kompozytor Kuba Grzechowiak czy grający Ottona III – Filip Głowski.

BK: Gdzie można zobaczyć klip?

JM: Na naszym muzealnym kanale na YouTube. Niebawem będziemy także w TVP w Poznaniu. Zgłaszają się również autorzy audycji radiowych o tematyce historycznej. A jeszcze dziś w naszych podcastach na Spotify rusza nowy cykl „Radio Muzeum” – forma audycji z naszymi piosenkami. U nas w muzeum można te piosenki zobaczyć w holu na monitorach. Jakąś formę promocji przewidział również Tomasz Karolak. Nie chcemy jednak wszystkiego zdradzać.

Jarosław Mikołajczyk – gnieźnianin, dziennikarz i regionalista, animator kultury i lalkarz. Jedyny mówiący gwarą przewodnik po Szlaku Piastowskim. Edukator muzealny w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie i popularyzator historii Gniezna. Upodobał sobie mówienie o mieście przez pryzmat wybitnych, a zapomnianych jego postaci. Piewca wielkopolskich organiczników. Umiejętności nabyte w Państwowym Studium Kulturalno-Oświatowym w Kaliszu o profilu teatralnym (dziś Studium Animatorów Kultury) oraz UL w Błotnicy Strzeleckiej i wiedzę ze studiów na WOT łączy z pasjami historycznymi i oprowadzaniem. Laureat Nagrody Kulturalnej Miasta Gniezna „Królik” 2014 oraz Złotego BohaterONa Publiczności w 2023 roku.

Idź do oryginalnego materiału