Czytam. Ten czytacz był najlepszym prezentem, jaki sobie sprawiłam za pracowy bonus świąteczny. W ciągu dwóch dni pochłonęłam 200 stron A Little Life. Dawno zapomniane uczucie kiedy ktoś coś ode mnie chce i wynurzam się z książki, jak z głębiny, na powierzchnię, przez chwilę oszołomiona, w dwóch rzeczywistościach, przez chwilę głucho dudniące głosy jak spod wody, póki się nie przyzwyczaję do bycia na zewnątrz.
Dalej leżymy do góry brzuchem, choć dziś wprowadziliśmy mały element spacerowy oraz wizytowy – świątecznie wpadłam na kawkę do koleżanki z dzielni, z którą się znam od początku mojej emigracji. OMG!
Oprócz tego myślę sobie i w kontekście moich ostatnich esejów i magisterki wpadł mi dziś w oko taki cytat: ‘Nie wykluczam, iż sporym wstydem dla przyszłych pokoleń może okazać się fakt, iż mamy miliony nieszczęśliwych ludzi, niezadowolonych ze swojego życia i zażywających antydepresanty. Możliwe, iż przyszłe pokolenia będą się z nas śmiać, iż – pomimo tak mizernej puli dowodów na skutecznie działanie tych leków, nieznacznie lepsze niż placebo – gorliwie faszerowano nimi ludzkość’.
Gorliwie faszerowano nimi ludzkość! No właśnie. Jakby połknięcie małej tabletki mogło zmienić ten potworny świat w coś cudownego, albo choć znośnego, albo sprawić, iż polubimy siebie. Jak tabletka ma sprawić, iż polubisz siebie?
I tak mi się to połączyło z Marmotem, którego czytałam swego czasu, a który też adekwatnie o tym samym ‘The psychiatrist told the woman to stop taking the blue pills and try these red pills. He wrote out an appointment for a month’s time and, still a picture of misery, she was gone. That’s it? No more? To incredulous medical students he explained that there was very little else he could do.
The idea that she was suffering from red-pill deficiency was not compelling. It seemed startlingly obvious that her depression was related to her life circumstances‘.
Wiem, iż czasem leki są JEDYNĄ szansą i działają, dopóki nie przestają działać, bo wydzielanie serotoniny i GABA i innych neutrotransmiterów jest uzależnione, w skrócie, od naszego myślenia i reakcji na warunki zewnętrzne. Jak sztucznie zwiększymy ilość jednego lub przyblokujemy drugi, mózg niedługo się dostosuje i znajdzie swoją smutną równowagę w nowym stanie. I znowou będzie ..ujowo, bo jakże ma być inaczej? Zawsze mi się wydawało jakimś takim kompletnym uproszczeniem przekonanie, iż można sobie regulować emocje zażywając jakąś substancję – emocje! takie bardzo skomplikowane reakcje, nie do końca uswiadomione ścieżki skojarzeń w głowie! choćby przecież alhohol jednego robi agresywnym chamem, a drugiego przyjecielem do rany przyłóż. Oczywiście, jeszcze raz powtórzę – czasem tabletki ratują życie, czasem mogą sprawić, iż człowiek jest w stanie zasnąć po raz pierwszy od miesiaca, czasem pomagają komuś pierwszy raz od wielu lat wziąć głęboki oddech. Ale one same nie zmienią nam życia.