Kara i zbrodnia

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Na pozór całkowicie zwyczajna, powszechna sytuacja. Małżeństwo z kilkuletnią córką wraca wieczorem do domu, ale awaria samochodu zmusza ich do pilnego podjechania do pobliskiego warsztatu. Jeden mechanik ochoczo proponuje pomoc mężczyźnie (Ebrahim Azizi). Drugi, przyglądający się z oddali Vahid (Vahid Mobasheri), rozpoznaje w niespodziewanym kliencie komisarza irańskiej policji, który torturował go w trakcie przesłuchań po antyrządowych protestach. Vahid ciągle utyka, a przez ból pleców i uszkodzone nerki porusza się z nieukrywanym trudem. Sam mówi o sobie, iż nie skrzywdziłby muchy, ale potrzeba zemsty może złamać choćby najtrwalsze moralne kręgosłupy.

"Un simple accident" to kino niepokoju, traktat o społecznej destabilizacji, korupcji i braku zaufania. Jafar Panahi zastanawia się nad istotą sprawiedliwości i czym różni się ona od zemsty. Nad tym, jak daleko może się posunąć jednostka, i czy powrót, bez żadnych strat i kosztów, jest w ogóle możliwy. W najszerszym, uniwersalnym planie to zderzenie autorytarnej władzy z zawistnym obywatelem. To jedna iskierka, poboczny przypadek. W tle jednak od dawna płonie las.

Vahid musi reagować spontaniczne, nie może zwlekać z decyzją. Emocjonalny impuls i siła bolesnych wspomnień przyćmiewają racjonalne myślenie. Najpierw więc decyduje się śledzić komisarza, potem podstępem go uprowadzić i dokonać vendetty. Szkopuł w tym, iż Vahid nie jest w stu procentach przekonany, iż schwytany mężczyzna to znęcający się nad nim wcześniej Eghbal, znany jako The Peg Leg. Podobieństwo jest wyraźne, ale to przecież za mało. Vahid chce mieć pewność. Ale, żeby ją uzyskać, musi pokazać swojego zakładnika jego kilku innym potencjalnym ofiarom.

W enigmatycznym prologu "Un simple accident" Jafar Panahi stawia widzom kilka pytań i delikatnie zarysowuje polityczny kontekst. Gwałtowna reakcja Vahida wydaje się niezbyt uzasadniona i, co prawdopodobne, po prostu błędna. Konsekwencje przesłuchań były dla mężczyzny prywatnie i zawodowo dotkliwe, ale przecież codziennie rano budzi się w swoim łóżku. Kara, jaką Vahid planuje wymierzyć komisarzowi, jest, delikatnie mówiąc, nieproporcjonalna – abstrahując choćby od samej wewnętrznie destrukcyjnej zemsty. Potrzeba potwierdzenia jej zasadności u innych jest intelektualnie i etycznie krępującym przewodnim wątkiem filmu.

Opresja władzy i bezwzględny reżim. Zemsta i wyrównanie rachunków. "Un simple accident" przeszywają poważne i poważniejsze tematy, ale Panahi potrafi je kontrapunktować biegunowo odległą dramaturgiczną konwencją. To może paradoks, pracujący na wrażenie szoku, ale czasami ocieramy się choćby o rejestry komediowe czy absurdalne zdarzenia. Zdają się one wręcz niestosowne w zestawieniu z przygnębiającymi moralnymi dylematami. Dotyczy to też pewnej ślubnej pary, dołączającej do krucjaty Vahida. Kiedy indziej – irracjonalnego zwrotu akcji, w rzeczywistości nieprawdopodobnego, ale w pełni broniącego się w tej filmowej fikcji.

Tonalna sinusoida nie odbiera jednak gęstniejącego depresyjnego nastroju. Sytuacja zabrnęła zdecydowanie za daleko i teraz każda kolejna decyzja przynieść może tragiczne w skutkach konsekwencje. Jafar Panahi do budowania narastającego wrażenia osaczenia i beznadziei nie potrzebuje ekspozycji, ale wszystkie informacje zawarte są w naturalistycznych dialogach. Panahi na polu inscenizacji stawia na teatralność i ograniczenie montażu. Kilka scen rozgrywa się w jednym, długim ujęciu, a odpowiednia odległość i kompozycja mają uchwycić wszystkich kłócących się ze sobą bohaterów. Bez zbliżeń, bez niediegetycznej muzyki. Minimum środków, maksymalny efekt. Te artystyczne założenia z największą siłą wybrzmią w subtelnym finale. Zarazem prostym i przebiegle misternym.
Idź do oryginalnego materiału