Wcale nie trzeba być fanem danego sportu, by zapałać do niego żywą miłością. Brzmi jak oksymoron, ale o prawdziwości tego stwierdzenia wie każdy, kto kiedyś odpalił dowolnego piłkarskiego menadżera. Nie wątpię, iż jest nas – bo również się do tej grupy zaliczam – naprawdę sporo. Poniekąd poprzez fakt częstego lądowania przedstawicieli gatunku na płytach rozmaitych czasopism, ale głównie przez to, iż tego typu produkcje towarzyszą nam już od dziesiątek lat. Choć jednak dziś kojarzymy je z mnogimi i skomplikowanymi tabelkami, początki były zdecydowanie prostsze. Cofnijmy się zatem do tych pięknych czasów, kiedy Polska wciąż musiała odczekać rok na zrzucenie oków komuny, na rynku swoje lata świetności przeżywało ZX Spectrum, a na nim odpalić można było Football Manager 2.
Spis Treści
- Seria
- Rozgrywka
- Składy
- Oprawa
- Podsumowanie
Nie pomyl menadżera!
W tym miejscu należy się pewne wyjaśnienie i lekcja historii zarazem. Football Manager 2 i Football Manager 2024 łączy ze sobą jedynie tytuł. Nowe odsłony, tworzone przez Sports Interactive pod patronatem Segi i wywodzące się z serii Championship Manager, do której marki wspomniane studio straciło prawa w 2004 roku. Seria Football Manager, o której mowa w tym tekście, to dzieło Addictive Games, sięgające swoimi korzeniami aż do 1982 roku. O jej pierwszej odsłonie wspomnę wyłącznie, by nadać reszcie „recenzji” odpowiedni kontekst. Był to bowiem twór wyjątkowo prosty, prezentujący „akcję” głównie przy pomocy tekstu i ograniczający symulację rozgrywek wyłącznie do prób strzelenia gola. Wydany w 1988 roku Football Manager 2 miał już nieco ambitniejsze zamiary.
Wymuszona prostota
Oczywiście mowa tutaj o produkcji na ograniczone technologicznie ZX Spectrum (aczkolwiek swoje wersje dostało też chociażby Commodore 64 i Amstrad), więc o znaczącej rewolucji mowy być nie mogło. Niemniej, przeskoczenie z BASIC-a na kod maszynowy pozwoliło na rozszerzenie prezentacji o symulacje całych meczów, choćby jeżeli czas ich trwania zdaje się zależny od kaprysu samego sprzętu i zdarzyć może się niekiedy, iż po zmianie składu po pierwszej połowie ekran tylko mignie i przerzuci nas do wyników. Głupie to strasznie, ale wciąż możliwość obejrzenia rozgrywki pomiędzy przeklikiwaniem to jakże mile widziany dodatek.
Mało tego, można choćby pokusić się o stwierdzenie, iż to właśnie symulacja zajmuje lwią część czasu zabawy. Nasze możliwości w prowadzeniu drużyny są mocno ograniczone. Ot, między meczami możemy sprzedać lub kupić zawodników, a także przeprowadzić trening podawania, za pomocą którego ustawimy zasięg i wysokość podań. Poza tym przed każdym sezonem dostajemy opcję wyboru sponsora, od którego zależeć będą nasze finanse, a mecze poprzedzone są ekranem ustawienia drużyny. Choć tabelek jest tutaj stosunkowo mało, to poruszanie się po nich może początkowo nastręczyć wielu problemów, więc warto mieć pod ręką instrukcję lub jej skan. Z czasem na szczęście można się do tego przyzwyczaić, a wtedy śmiga się już po nim całkiem miło.
The Football Factory
Zawiodą się natomiast ci, którzy liczyli, iż po puchar poprowadzą Legię Warszawę czy inną Arkę Gdynię. Ambicje twórców były zdecydowanie skromniejsze, acz patriotyczne, bo skierowane ku ich ojczystym Wyspom Brytyjskim. Na szczyt poprowadzimy zatem jedną z kilkudziesięciu angielskich drużyny jak chociażby Manchester United, Chelsea czy Arsenal. O zawodników mnie nie pytajcie, nie odpowiem, bo brak mi wiedzy o tegorocznych składach, a co dopiero o tych z 1988 roku. Wiem jedynie, iż przydzielani są oni losowo, ale czy to faktycznie istniejący piłkarze? Bóg raczy wiedzieć. Warto dodać, iż Football Manager 2 pozwalał na edytowanie drużyn, ale nie w swojej pierwotnej wersji. Opcja ta pojawiła się dopiero rok później w ramach Football Manager 2: Expansion Kit, który umożliwiał dodatkowo wystartowanie z pierwszej dywizji i wzięcia udziału w Mistrzostwach Świata.
Bazowy Football Manager 2 ograniczał się bowiem do rozgrywek w lidze angielskiej i dwóch pucharów – FA Cup i League Cup. Zabawę zaczynamy w dywizji czwartej, a do kolejnych awansować możemy, zajmując przynajmniej trzecie miejsce w tabeli na koniec sezonu. To, jak trudnym będzie to zadaniem, wybieramy na samym początku, decydując się na jeden z trzech poziomów trudności. Więcej niuansu tutaj nie ma, reszta zależy od naszych menadżerskich umiejętności i pewnej dawki szczęści, bo zachowanie piłkarzy na boisku bywa specyficzne.
Grafika: jest
To w końcu ZX Spectrum, więc o technologicznej poezji mowy być tutaj nie może. Pod względem technicznym Football Manager 2 spełnia swoje zadanie, ale nic ponadto. To produkcja niezbyt urodziwa, okraszona sporadycznymi i kaleczącymi uszy brzękami, mającymi prawdopodobnie symulować reakcje kibiców. Dodatkowo specyficzny sposób nadawania kolorów pikselom przez ZX Spectrum sprawia, iż kolory notorycznie zlewają się ze sobą, uniemożliwiając rozeznanie się, kto jest kim, o ile zawodnicy zanadto się do siebie zbliżą. Z kolei, kiedy na ekranie jest więcej niż trzech piłkarzy na raz, prędkość akcji drastycznie spada. No, ale symulacja to tylko wizualny dodatek, wpływ na mecz mamy wówczas żaden, więc spokojnie możecie odpalić jakiś film na drugim ekranie.
Wciągająca paskuda
Nie oszukujmy się, z punktu widzenia współczesnego fana piłki nożnej Football Manager 2 jest zaledwie historyczną ciekawostką. Będę brutalnie szczery, ale niezbyt odkrywczy – sięganie po ten tytuł dzisiaj mija się tak naprawdę z celem. Na rynku pojawiło się w końcu tak wiele ładniejszych, bardziej skomplikowanych i pękających w szwach od zawartości menadżerów piłkarskich, iż Football Manager 2 wygląda przy nich jak shovelware. To powiedziawszy, odpalenie go z pewnością pozwoli Wam na docenienie tego, co macie dzisiaj, a i z czystej ciekawości warto poświęcić mu nieco czasu. W kontekście historycznym jest to bowiem naprawdę dobra pozycja, która choćby dzisiaj potrafi sprawić, iż przesuniemy moment położenia się do łóżka o ten jeden, dodatkowy mecz.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!