Ostatnia transmisja?
W początkowej fazie rozwoju muzyki industrialnej wyraźnie wyodrębniły się dwa nurty – psychodeliczny i punkowy. Ten pierwszy zainicjowali oczywiście Throbbing Gristle, będąc aktywnymi uczestnikami hipisowskiej kontrkultury z końca lat 60. Za drugi odpowiadali przede wszystkim Australijczycy z SPK – w ich wczesnych nagraniach słychać było wprost punkową wściekłość, opakowaną jednak w przemysłowe brzmienie. Tym drugim tropem poszły potem zespoły, które wyznaczyły kanon noise rocka: Swans, Savage Republic czy Big Black. W Polsce najważniejszym przedstawicielem nurtu jest formacja Jude.
Zaczynając działalność w 1993 roku, łódzcy muzycy byli jeszcze punkami – stąd impulsem do założenia grupy był anarchistyczny hard core i crust. Pociągała ich jednak również prowokacyjna estetyka wczesnego industrialu. W efekcie narodził się zespół, który do dziś nie ma sobie podobnego w polskim undergroundzie. Jude nagrali do tej pory sześć albumów, na których konsekwentnie kroczą wybraną przez siebie trzy dekady temu drogą, prezentując spójną wizję artystyczną, uzupełniającą mocną muzykę staranną oprawą tekstową i plastyczną. Tak dzieje się też na nowej płycie tria.
„Zakaz” zaczyna się bezceremonialnie od morderczego uderzenia gardłowego wrzasku i gitarowych przesterów w „Ignition. Szron”. Wolno tocząca się muzyka tym razem niesie ku zaskoczeniu słuchacza szczątkową melodię. „Misery Withinn” to jakby spowolniony hardcore, w którym wokalną warstwę uzupełniają studyjne pogłosy. Tytułowy „Zakaz” lokuje się bliżej rytualnego noise rocka spod znaku Swans z okresu „Filth”. Kiedy w „XXXX The Wait” i „Beton. Blok. Methodology” rozbrzmiewa skandujący frontman, muzyka od razu kojarzy się z hardcore punkiem, choć bębny nadają jej spowolniony puls. „Nakaz” i „Last Call” to powrót do noise rocka, w którym wokalista niemal dosłownie wymiotuje głosem, a skowyt gitar i perkusyjne salwy uzupełniają radiowe komunikaty.
„Chcemy naszą muzyką zmiażdżyć słuchaczy” mówił w połowie lat 80. w jednym z wywiadów frontman Swans. Pod tym zdaniem Michaela Giry na pewno mogliby się podpisać muzycy Jude. Choć dziś nagrania łódzkiego zespołu są lepiej wyprodukowane i słychać w nich choćby fragmentaryczne melodie, to przez cały czas buchają niepohamowaną wściekłością. Zza tej punkowej agresji wyłania się smutek czy wręcz rozpacz – i najwyraźniej słychać to w finałowych utworach „Zakaz” i „Last Call”. Czy to rzeczywiście ostatnia transmisja Jude? Czas pokaże.
Kulturkampf 2024