Jon Connor i KLC "24" - czyli rap spełnia dziecięce marzenia

popkiller.pl 6 godzin temu

Jon Connor nagrał album na bitach KLC. W najśmielszych snach nie przypuszczał, iż kiedyś do tego dojdzie, ale stało się - stworzył krążek z kimś, kto jest de facto odpowiedzialny za podjęcie przez niego jednej z najważniejszych decyzji w życiu.

Connora regularnym czytelnikom Popkillera przedstawiać nie trzeba. Świetny raper pełen pasji i energii był swego czasu zakontraktowany w Aftermath Records. Mogliśmy go usłyszeć między innymi na "Compton" Dr. Dre. w numerze "For The Love Of Money". Miał wypuścić u Doktorka swój oficjalny mainstreamowy debiut, ale nic z tego niestety nie wyszło i poszedł niezależną drogą wydawniczą. Cała historia jego romansu z Aftermath jest do sprawdzenia w wywiadzie, jaki Marcin Natali przeprowadził z nim w 2020 roku, a który możecie sprawdzić poniżej. Od momentu rozstania z wytwórnią kilka naprawdę dobrych projektów, między innymi "SOS", "III" czy "Food For The Soul".

Ok, ale kim jest KLC? To gość z Nowego Orleanu, członek legendarnej ekipy producenckiej Beats By The Pound odpowiedzialnej za brzmienie No Limit Records i w ogóle hip-hopowy sound tamtego miasta w latach 90. i początku 2000, który kształtowali wspólnie z Mannie Freshem tworzącym wtedy bity dla Cash Money Records. To KL jest autorem bitu do "Move Bitch" Ludacrisa, a także współautorem podkładu do "Get Back" również Ludy.

Wspólna płyta z Jonem zatytułowana "24" miała premierę 27 czerwca o północy. Historia tytułu jest taka, iż Connor, mając kilkanaście lat, usłyszał kawałek Mastera P "No Limit Soldiers" i jak mówi, to dzięki temu numerowi, który trafił do jego uszu 24 lata temu, postanowił, iż zostanie raperem. Dzięki znienawidzonemu w Polsce brzmieniu labelu z logiem złotego czołgu, który usłyszał właśnie w tym tracku. Zatem, gdyby nie KLC, Connor pewnie nigdy nie chwyciłby za mikrofon. Od tamtego momentu członek Beats By The Pound stał się jednym z jego ulubionych producentów. Takim, którego ma w swoim top 5.

W 2012 panowie pierwszy raz się spotkali, a miało to miejsce na jednym z festiwali muzycznych, zaprzyjaźnili się i już wtedy zaczęli myśleć o nagraniu czegoś wspólnie. Sam Connor powiedział w jednym z wywiadów, że, krążek "24" ma szczególne miejsce w jego sercu, bo to po prostu projekt jego marzeń. Wyobraźcie sobie zrobić płytę z gościem, za pomocą którego podjęliście decyzję o waszej drodze życiowej. To jest coś. Album ma 40 minut, a gościnnie słyszymy między innymi legendarnych No Limitowców - Fienda, Maca i Mr. Serv-Ona. Świetna rzecz, doskonale zarapowana i jak na Nowy Orlean przystało z kozackimi, pełnymi bounce'u bitami. Polecam.



Idź do oryginalnego materiału