Joker: Folie à Deux – po wysłuchaniu obydwu stron… / Refleksje

strefamusicart.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Nowy projekt – 2024-10-10T214833.443


Wokół najnowszego filmu Joker: Folie à Deux wybuchła prawdziwa burza, której nikt nie jest w stanie zatrzymać. Studio podlicza straty, gwiazdy zastanawiają się, co poszło nie tak, wciąż napływają nowe informacje o tym, co działo się za kulisami produkcji o słynnym klaunie. W całym tym zamieszaniu to widzowie są najbardziej podzieleni – jedni film kochają, drudzy nienawidzą. Postanowiłam więc wsłuchać się w argumenty obu stron, niczym na sali sądowej, i stwierdzam, że… rozumiem tych, którzy bronią najnowszej produkcji Todda Phillipsa.

Nie zmieniam swojej opinii z recenzji – wszystko, co napisałam, jest przez cały czas aktualne, ale teraz mogę powiedzieć, iż lepiej rozumiem „co autor miał na myśli”. I to boli jeszcze bardziej, bo tak piękna historia i potencjał, który krył się w tym, co chciano przekazać, zostały zmarnowane przez nieumiejętność poprowadzenia fabuły. A wystarczyło zrobić jedną rzecz, by wszystko miało sens – nie wchodzić do świata DC i nie nazywać bohatera Jokerem.

Pomysł ukazania Jokera jako konceptu, a nie osoby, jest naprawdę intrygujący i cudowny w swej prostocie. Dlaczego więc większość widzów „nie zrozumiała” tego filmu? Odpowiedź jest prosta (choć dochodzi się do niej z czasem) – to film dla ludzi, którzy nie są tylko niedzielnymi fanami Batmana. To produkcja dla tych, którzy znają Jokera na wylot, w każdej możliwej interpretacji.

Aby lepiej wyjaśnić, skąd wzięła się moja recenzja, oto kilka podpunktów, które były niejasne i mogły wprowadzać dezorientację prowadzącą do niezrozumienia zamierzeń Phillipsa w Joker: Folie à Deux.

  1. Gotham i tłum

Fani broniący filmu zwracają uwagę na tłum wiwatujący na cześć Jokera, a nie Arthura. Zauważyłam ten element, ale moją pierwszą myślą było nie: „O nie! Oni nie chcą bronić tego biednego Arthura, ale psychopatę Jokera”, a: „Klasyczne Gotham – banda oszołomów pragnących krwi”. Na końcu dowiadujemy się, iż Gotham to tak naprawdę Nowy Jork, ale jest to zbyt późno, by skierować uwagę widza na fakt, iż nie jest to komiksowe miasto rodem z DC, pełne psychopatów i zabójców, gdzie takie manifestacje są normą.

  1. Harley Quinn

Jej postać w takiej postaci znacznie odbiega od Harley, którą JUŻ znamy. Ciężko uwierzyć w wersję tej bohaterki, która zakochuje się w koncepcie, a nie w swoim „słodkim Puddin’”. Co więcej, odwrócenie ról manipulator-manipulowany sprawia, iż ten film staje się bardziej o postaci Lady Gagi niż o samym Jokerze. Dodatkowo zakładając, iż Joker jest konceptem to w potencjalnej kolejnej części powinniśmy zobaczyć duet Gaga-Storrie, co już teraz wydaje się być strzałem w kolano.

  1. „Przekazanie pałeczki”

W filmie Joker: Folie à Deux Phillips dosłownie schował „nowego” Jokera za występem Joaquina Phoenixa! Widzowie, skoncentrowani na ostatecznych wysiłkach Arthura, oczekujący na rozwój wydarzeń, mogli łatwo przegapić subtelny moment, w którym postać grana przez Connora Storrie przeistacza się w nowego Jokera. Zresztą od początku wyglądał on jak ktoś, kto raczej chciałby zabić Jokera, a nie go wielbić. Po takim aktorskim występie i sposobie ukazania tej postaci, trudno było się spodziewać i zaakceptować, iż to właśnie on przejmie pałeczkę.

  1. Ciężar historii

Ten film mógłby być arcydziełem, ale obecność znanych postaci nałożyła na niego ogromny ciężar. Wiązało się to z wielkimi oczekiwaniami oraz zbudowanymi wokół tych bohaterów stereotypami. Kiedy widz idzie na taki film, niekoniecznie chce „coś nowego”. Chce zobaczyć swojego ulubionego protagonistę lub antagonistę z cechami, które już zna. Tworzenie genezy Jokera jako słabego, chorego mężczyzny, który z czasem (lub kolejnymi wcieleniami) ma się stać najgroźniejszym wrogiem Batmana, godzi w wyobrażenie tej postaci. Współczesne kreacje Harley i Jokera dezorientują widza, zmuszając go do poznania tych postaci od nowa. Dlatego wielu ma prawo czuć się zawiedzionym.

Te wszystkie elementy sprawiły, iż Joker: Folie à Deux stał się niezrozumiały dla przeciętnego widza. Ostatecznie powstał film za ponad 200 milionów dolarów skierowany do wąskiego grona odbiorców.

Autor: Joanna Tulo

Idź do oryginalnego materiału