Sny w snach.
Czy można debiutować po siedemdziesiątce? Ależ tak! 74-letni poeta z Alabamy, Johnny Coley niedawno wydał swój czwarty album pt. „Mister Sweet Whisper”, choć to nie jedyne wydawnictwo w tym roku sygnowane jego nazwiskiem. Ukazała się też powieść Coleya „Huron” napisana w całości na telefonie – składająca się z krótkich, improwizowanych rozdziałów oraz przybierająca formę mini-eposu queerowej amerykańskiej metafizyki. Jak czytamy w opisie książki: „Tekst odzwierciedla jego bogate umiejętności konwersacyjne i poczucie humoru, ponieważ używa maratońskich zdań, które znakomicie śledzą ścieżki powstających myśli. Zygzakując jak droga przez francuskie Alpy, fragmenty te bawią się potoczną mową i składnią, jednocześnie odwołują się do szerokiej gamy odniesień literackich i idei filozoficznych”.
Kto zna twórczość literacką Coleya to doskonale wie czego można się spodziewać sięgając po jego płyty, a jeżeli nie to zachęcam wsłuchać się w jego wcześniejsze tytuły: „Antique Sadness” (2021) i „Suggests Nightfall” (2021). Rok później opublikował materiał pt. „Landscape Man” (2022), zaś najnowszy „Mister Sweet Whisper” jest pierwszym jego albumem w katalogu znakomitej wytwórni Mississippi Records.
Coley pochodzi z Alexander City, ale od wielu lat mieszka w Birmingham. Odwiedzają go w domu różni muzycy ze względu na zły stan zdrowia, ale na tyle jest w dobrej formie, iż razem z nimi opracowuje swoje niezwykłe poematy czy coś na kształt opowieści dźwiękowych w oparciu o spoken word. Na „Mister Sweet Whisper” – poza głosem lidera – słyszymy również takich instrumentalistów jak Joel Nelson (gitara), Jacquie Cotillard (organy, saksofon), Ryan Brown (kontrabas), James Elliott (perkusja) i Jasper Lee (wibrafon). Na co dzień są członkami zespołu Worst Spills.
Trudno nie przepasać tego, co robi Coley emblematem zbliżonym do ery beatników – na czele z Williamem S. Burroughsem, Allenem Ginsbergiem czy Jackiem Kerouackiem. To właśnie przedstawiciele beatników bardzo często zapożyczali m.in. „modne” słownictwo od muzyków jazzowych, co niejako jazzowa stylistyka „Mister Sweet Whisper” staje w obronie moich przypuszczeń odnośnie kulturowych korzeni Coleya. Eksperymentalne, surrealistyczne i jednoczenie żartobliwe opowieści Johnny’ego są spowinowacone z ciemną barwą, stylistyką nowych nagrań – nazwanych też przez samych członków jego zespołu „nightmare jazzem” – mogą też nasuwać skojarzenia z Davidem Lynchem i Angelo Badalamentim nagrywających pod nazwą Thought Gang, na co trafnie wskazuje Meaghan Garvey w swojej recenzji „Mister Sweet Whisper” na łamach Pitchforka. Mnie intuicja w jakiś pokrętny sposób ciągnie również do aury nagrań Johna Lurie’ego.
Jak wyczytałem w jednym z wywiadów, Coley niegdyś zajmował się koszeniem trawników i robił to z nim perkusista Jimmy Griffin, którego można usłyszeć m.in. na płycie „Antique Sadness”, opowiadał o tym mniej więcej tak:
„Nawet podczas koszenia trawy, więc to jest coś w rodzaju, to jest miejsce, w którym mogliśmy prowadzić niekończące się rozmowy, a kiedy się skończyły, choćby nie wiedziałeś, o czym rozmawialiście, wiesz… Więc Johnny jest mistrzem improwizacji… chociaż nie byliśmy zbyt dobrzy w koszeniu trawy (śmiech). Myślę, iż Johnny jest tak dobrym improwizatorem, ponieważ, podobnie jak ja, obaj mieliśmy prace, w których nie byliśmy zbyt dobrzy (śmiech). Więc jeżeli dasz mu coś, w czym jest naprawdę dobry, jak sztuka, poezja i improwizacja, słuchanie i reagowanie na muzyków, no cóż, masz. Johnny ma w głosie jakąś magię, która przyciąga uwagę wszystkich, myślę, iż jeżeli Johnny czyta lub szczególnie improwizuje do muzyki, ludzie pochylają się nad tym, ponieważ ten głos, ta kadencja, niezwykłe zestawienie, rzeczy, o których wiesz wszystko i rzeczy, o których nie wiesz nic. To po prostu przyciąga wszystkich. I on wie, kiedy przestać. Niektórzy z nas nie (śmiech)”.
Od pierwszych chwil wspaniałego utworu „They’re Dreaming Me” myśli mocno galopują do katalogu International Anthem. Wystarczy kilka wydobytych słów z ust Coleya i zmysły kręcą się w osłupieniu. Momentami Parkerowska gitara Nelsona, mięsisty kontrabas Browna, zmysłowa perkusja Elliotta, rozgwieżdżony wibrafon Lee’ego i delikatnie szemrząca elektronika, klawisze Cotillardy układają się na wielu poziomach w idealny pejzaż pasujący do filozofii IA. „Club Roma” oddaje zapach, ciasnotę, obskurność nocnego i zadymionego klubu z włączeniem do opowieści papieża. Coley bardzo blisko trzyma ust mikrofon, jakby chciał abyśmy poczuli oddech i pustkę wyimaginowanej przestrzeni. Ewidentnie odnalazłem tu nastrój płyty Johna Zorna „The Big Gundown” (1986) wypełnionej coverami kompozycji Ennio Morricone.
„Flesh Vehicle” jest wolno spływającą strużką mazistej emocji, surrealistycznym drone’em z czasem ubranym w słowa, w których „samochód ożywa”, a „metal zamienia się w mięso” jako wyraz pokrętności amerykańskiej rzeczywistości, a może i całego świata. Minimalistyczny, oszczędny „That Knock on the Door” rozrasta się, pęczniej, rozkwita i zamyka, opada do paraliżującej bliskości zamkniętej w wyszeptanej frazie: „Chciałem być sam, chciałem być sam”.
„Hitchhikin” to być może poranno-nocne brodzenie po kostki w amerykańskiej popkulturze zaszytej w tkance fast foodów Dunkin Donuts, których historię stara się tu Coley wpleść, a z sączącego się „nightmare jazzu” nieoczekiwanie zostaje wybudzona awangarda, free jazzowy grymas. I nie ma tu mowy o spadku poziomu, napięcia, zaciekawienia, w czym tylko utwierdza zamykający i roztańczony „Dancin’ Like an Assasin” z pięknym latynoskim nerwem bliższym Jaime Branch (wsłuchajcie się w linię kontrabasu!), Daniela Villarreala, Ibelisse Guardia Ferragutti & Frank Rosaly, Billa Callahana (okolice „Apocalypse”?) czy Irreversible Entanglements.
Czy „Mister Sweet Whisper” jest jedną z tych płyt roku 2024? Tak! Trudno znaleźć – przynajmniej mi – drugi taki album z mijających dwunastu miesięcy, tak mocno zaglądający w głąb mrocznych myśli, często koszmarnych snów, wpatrujący się w niestworzone obrazy i nie popadający w patetyczną apokalipsę nędznych bzdur. jeżeli już to mamy rozczłonkowaną cywilizację z nadzieją, iż kiedyś kalejdoskop niezliczonych pęknięć znajdzie adekwatny układ. Z posklejanych ran mogą wyrosnąć marzenia.
Mississippi Records / Sweet Wreath | listopad 2024
Strona Mississippi Records: https://www.mississippirecords.net/
Strona Sweet Wreath: http://www.sweetwreath.com/