John Porter zagrał HELICOPTERS’45 w Nowej Hucie!

cityfun24.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: John Porter Helicopters Kraków 2024.11.15


John Porter z zespołem przyjechali do Krakowa zagrać na żywo materiał z legendarnej płyty HELICOPTERS. Koncert odbył się 15 listopada 2025 w wypełnionej do ostatniego miejsca sali Nowohuckiego Centrum Kultury. Pierwotnie płyta wydana w 1980 roku stała się jednym z najważniejszych krążków w historii polskiego rocka i dla wielu fanów jest płytą ikoniczną. Porter już 5 lat temu chciał wrócić do tych piosenek, ale szyki pomieszała pandemia i ówczesny pomysł na uczczenie rocznicy wydania tej płyty skończył się bodaj na jednym koncercie. Najbardziej polski Walijczyk jest człowiekiem zapracowanym i wciąż współtworzy interesujące sytuacje muzyczne, choćby współpracując z Wojtkiem Mazolewskim, Nergalem czy Agatą Karczewską. Na szczęście znalazł czas żeby powrócić do tych legendarnych piosenek, które były fundamentem rockowego boomu w szarej, komunistycznej Polsce ósmej dekady ubiegłego wieku i zamiast 40-lecia płyty przerwanego covidem funduje nam 45-lecie pierwszej edycji tego materiału. Dobrał sobie ciut młodszych muzyków rewitalizując skład, panowie ze swojego zadania wywiązują się znakomicie. Motoryczna sekcja z punktualnym perkusistą Robertem Raszem i motorycznym basistą Jackiem Szafrańcem od pierwszego zagranego numeru – „Ain’t got no music” – powodowała, iż słuchacze nie mogli wytrzymać na fotelach (w NCK koncerty są „siedzące”) i podrywali się do pląsów. Na gitarach sekundował Porterowi wygrywając świetne, dynamiczne solówki Krzysztof Łochowicz. Koncert stosunkowo krótki – 13 numerów w podstawowym secie i jeden bis. Ale jakie to utwory… Dla „starszaków” pamiętających ubiegłowieczne „ejtisy” i „najntisy” ta płyta to elementarz rockowej piosenki. Tytułowe „Helicopters”, dynamiczny „Refill”, „Crazy, crazy, crazy” czy kończące podstawowy zestaw przygotowanych na ten wieczór utworów „I’m just a singer”. Była wielka euforia i wspólne podśpiewywanie oraz pląsy na schodach obok widowni. Wierzyć się nie chce, iż mieszkający w naszym kraju od 1976 roku Porter ma już 75 lat. Na szczęście, jak to powiedział ostatnio w jednym z wywiadów, nie zamierza osiadać na emeryturze i ogladać seriale w telewizji, chce grać, tworzyć, a jego energia na scenie i jakość tego, co na niej robi wokalnie jest godna najwyższego szacunku. No i zgodnie z zapowiedzią John z kolegami nie tylko odgrzewają te pomnikowe w historii polskiej fonografii numery, ale piszą nowe rzeczy – czego dowodem była wpleciona w połowie koncertu „Revolution in the whorehouse”. Znakomity, cudowny, pełen świetnej energii koncert. Organizatorom gratulujemy, a fanom dobrej rockowej muzyki radzimy – jeżeli John z kolegami będą grać w waszej okolicy – nie przegapcie tego wydarzenia.
Idź do oryginalnego materiału